sobota, 10 maja 2014

Pierwsza komunia!

       W czasie dzisiejszego spaceru z psem przechodziłem obok kościoła, który znajduje się niedaleko mojego domu.
        Już w okolicy świątyni zobaczyłem odświętnie ubrane dzieci, przy nich rodzice i gromadki gości, którzy towarzyszyli im w drodze na najważniejsze spotkanie, na które zaprosił ich Ten, który kiedyś, wędrując po palestyńskich bezdrożach zatrzymywał się widząc umorusanych maluchów, beztrosko bawiących się w okolicach ubogich, glinianych domów ich rodziców.
       Wyobraziłem sobie, jak zatrzymał się w drodze, zasiadł na kamiennym wzgórku pod cieniem cedrowego drzewa i uśmiechem zapraszał ich do spotkania, a oni podchodzili  z ciekawością i pełną ufnością; bo to był Rabbi, o którym mówili rodzice przed  snem:
Matki głaszcząc ich małe główki mówiły im, że nastał czas łaski na ich ziemi, bo nawiedził naród Izraela sam Bóg, który w osobie Mesjasza zaprasza ludzi do przejścia na stronę miłości.
Opowiadały, że Jezus przemierza drogi Palestyny, aby wszyscy mogli przeżyć cud spotkania z Bożą Miłością. 
On zasiadł w ich wesołej gromadzie i odczuwały szczęście spotkania.
       Zrobiło mi się nagle trochę smutno, bo uświadomiłem sobie, że jestem bardzo daleko od cedrowego cienia, że te maluchy maszerujące do kościoła pewnie w rozbieganych marzeniach, które rozbudziła w nich tradycja przeżywania dzisiejszego ich święta, jakoś zamazała obraz Jezusa i też są dalecy od cedrowego cienia.
Trudno im dostrzec Chrystusa, bo serca naładowano im pragnieniami: nowego roweru, laptopa, może wymarzonego quada, czy już Bóg jeden wie, czego jeszcze, a Jezus skurczył się do wielkości małego białego wafelka i jakoś trudno w nim dojrzeć Jego ciało.
       Ten problem niezauważenia przeżywają także rodzice i krewni nerwowo wychodzący przed kościół, aby zadzwonić do lokalu, czy aby na pewno sala została przystrojona według ich wskazówek i czy kucharz stanie na wysokości zadania; bo przecież od tego zależy opinia zaproszonych gości, a oni potrafią rozpuścić plotki i szlag trafi opinię, na którą pracowaliśmy tak długo.
       Kilka dni temu przeczytałem, że w roku 2016 nie odbędzie Pierwsza Komunia w żadnej parafii, bo zmienia się program oświatowy i Kościół dostosowuje się do ogólnonarodowej reformy.
       Znowu przeżyłem  chwilę nostalgii, wspomnienia czasu, gdy lekcje religii odbywały się w obskurnych salkach przy kościele, ale jakoś nikomu to nie przeszkadzało i nawet te spotkania były radosnym przeżyciem, odskocznią od szkolnej codzienności.
Pamiętam religię jako coś innego od pozostałych przedmiotów, bo choć mieliśmy zeszyty i zniszczone katechizmy, to oddychaliśmy atmosferą mistycznej tajemnicy unoszącej się ze świątyni, i ta duchowa mgiełk nas otaczała i było nam dobrze.
       Pyrrusowe zwycięstwo Kościoła, gdy kapłani rozsiedli się za szkolnymi stolikami, to nic innego, jak gorzki owoc niepohamowanego pragnienia posiadania: władzy, pieniędzy i wygody ze strony decydentów tej instytucji.
I nie jest ważne to, że ceną za te posunięcia[owoce konkordatu] jest rzeczywistość coraz bardziej pustych świątyń i to, że kolejne pokolenia dzieci krótko po "białej niedzieli" zasilą szeregi tych, którzy zapatrzeni na wzór rodziców z niecierpliwością czekają czasu, gdy w kościele będą rzadziej niż w kinie, czy teatrze.
       Dawno temu, prawie pięćdziesiąt lat temu pojechaliśmy na Śląsk do Bytomia, na uroczystość Pierwszej Komunii mojej kuzynki i nie wspominałbym tego, gdyby nie fakt, że ona miała wtedy sześć lat!
Powiedziano nam wtedy, że to jest powszechny zwyczaj i za zgodą biskupa, tak jest w wielu parafiach.
       Dzisiaj decyzje Episkopatu popiera się koniecznością dojrzałości i czasu na przyswojenie sobie wiedzy przez dzieci, aby świadomie mogły przyjmować Ciało Chrystusa!
Idąc tą" logiką" aż boję się pomyśleć, w jakim wieku do sakramentu zostaną dopuszczone dzieci z niedorozwojem umysłowym, czy i one staną się "gorszymi dziećmi Boga"?
       Śmiem twierdzić, że wiek nie decyduje o tym, że dziecko starsze jest bardziej uprawnione do zrozumienia, że Bóg je kocha i zaprasza na ucztę Eucharystii.
Nauka Jezusa wbrew "uczonym w piśmie", jest prosta i dlatego Nauczyciel z Palestyny wielokrotnie domagał się:"Pozwólcie dzieciom przychodzić do mnie"!
       My dorośli bez wyjątku: począwszy od rodziców, poprzez kapłanów i decydentów Kościoła; musimy wziąć odpowiedzialność za to, aby Pierwsza Komunia naszych pociech stała się dla nich  chwilą radosnego spotkania z Rabbim z Palestyny.
Zróbmy to tak, aby dla nich stało się  najważniejszym i najpiękniejszym wydearzeniem  życia, które będzie cementowało ich przyjażń z Jezusem na lata, na wieczność!
       Pozdrawiam rodziców i dzieci, które w tym roku przeżywają najpiękniejszą uroczystość swojego młodego życia!
Kryspin


       
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz