poniedziałek, 19 maja 2014

"Galerianki"

Moi drodzy!
       Z góry przepraszam, że tekst, który powstanie, nie spełni waszych oczekiwań!
       Nie, nie będziemy rozmawiać o małolatach, współczesnych "Lolitach", które w czasie pomiędzy szkołą, a rodzinnym domem, poświęcają się szczególnej pracy w centrach handlowych.
       Pozostaniemy jednak w tych dzisiejszych "świątyniach" ludzkich spotkań, no może nie z duchowością w sensie metafizycznym, ale przecież niekiedy sami mówimy:
"Idę połazić po galerii handlowej, aby popieścić oko i nakarmić ducha estetycznych pragnień, a może i coś kupić, aby poczuć psychiczne oczyszczenie.
Centra handlowe, które opasały nasze miasta są niczym wroga armia ze średniowiecza, która stosuje zasadę oblężenia i tak długo będzie ją stosować, aż zdoła przełamać opór naszego rozsądku i wciśnie nam ostatni krzyk mody!
       Mnie przychodzi jeszcze jedno skojarzenie związane z samą nazwą: " galeria"
Często dopada mnie obraz okrętu z przeszłości, gdy pod pokładem niewolnicy zakuci w kajdany, siłą mięśni wprawiali te morskie potwory w ruch, w czasie śmiertelnych bitew morskich..
       Dzisiejsze galery przybrały kształty gustownych butików, w których radość zakupów realizują żony, kochanki i Bóg wie kto jeszcze, ale jest jedno co łączy klientki takich przybytków: zasobny portfel, złota karta i opasłe konto bankowe.
       Współczesne "patrycjuszki" i po drugiej stronie "galernica", ekspedientka [ a raczej asystentka, doradca klienta, czy jak tam właściciel galery ją określa], która jest na "pokładzie" po to aby służyć, zachęcić, sprzedać....
       Czy wiecie jakie wykształcenie mają "galerianki " z butików?
Ponad 70% ukończyło studia, ponad 80% mówi minimum jednym językiem obcym i pracują na galerze z ciągłym, jak mantra powtarzanym poleceniem:"uśmiechaj się, bądż miła, jesteś wizytówką sklepu, a jeśli jest ci nie po drodze, to już inne czekają na twoje miejsce..."
       Kiedyś galernik na okręcie pracował przykuty do wiosła za miskę nie zawsze świeżej strawy i na deser otrzymywał porcję batów ciesząc się, że przeżył kolejny dzień i tylko niekiedy udawało mu się zobaczyć słońce, gdy przydzielano go do mycia pokładu.
       Dzisiaj jest o niebo lepiej, ale czy jest to prawda?
       10-12 godzin w murach ze sztucznym oświetleniem, często wśród chemicznych wyziewów, z zapłatą, która starcza na skromne zakupu w Biedronce i do tego, na deser nieustanna świadomość przegranych marzeń o tym, że dyplom ze studiów głęboko teraz schowany do szuflady w wynajętym  pokoju, miał otworzyć im drzwi  do lepszego życia; taka rzeczywistość musi budzić frustracje, prawda?
       Teraz odezwą się głosy skierowane do autora tego bloga:
"Facet, zdecyduj się!
Piszesz w poprzednim poście, że nie zachęcasz do wyjazdu po lepsze życie, a zaraz po tym piszesz o beznadziei tych, którzy zostają w tym "chorym" kraju!"
       Jakie więc jest rozwiązanie tego węzła gordyjskiego? 
       Podtrzymuję zdanie, że nie wszyscy na emigracji odnajdą spokój i radość, bo i tam niekiedy będą odczuwać frustracje "galerników".
Dopadnie ich ta świadomość zwłaszcza wtedy, gdy ich  wymarzony"raj" będzie zamknięty w ciasnym zmywaku u chińczyka w londyńskim city.
       Moje drogie asystentki sprzedaży w butikach, chylę czoła przed waszą pracą i proszę was o jedno:
       Zachowajcie swoją dumę i nie oskarżajcie samych siebie o bezsens lat spędzonych na wkuwaniu skryptów, obowiązkowych lektur, bo to jest wasze bogactwo, do którego nigdy nie dorosną niektóre wasze klientki, nawet gdyby miały platynowe karty płatnicze. 
Nie dorosną nawet wtedy, gdy z poczuciem beztroski, tak od niechcenia, wydadzą w waszym sklepie[ waszym miejscu pracy] jednorazowo kwotę waszego rocznego zarobku, to i tak wielokrotnie nie dorosną.
Poczucie własnej wartości rodzi dumę i wolność!
        Dla was zaś,  drodzy klienci mam inną prośbę:
        Zauważajcie, że po drugiej stronie lady jest osoba zasługująca na szacunek i życzę wam, abyście niekiedy odczuli trochę pokory, bo o wartości człowieka nie stanowi wielkość bankowego konta, a głębia jego wnętrza.
Jej nie kupicie nawet w najbardziej wysmakowanym salonie, a paradoksalnie otrzymujecie ją za darmo w kontakcie z uprzejmym doradcą w butiku.
       Życzę miłych doznań w czasie zakupów i uśmiechu zadowolenia po obu stronach lady!
Kryspin   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz