środa, 29 kwietnia 2015

"Zatroskana koloratka-Pasterze i najemnicy"

  
     
                               "Zatroskana koloratka- Pasterze i najemnicy" .
     Inauguracja odbyła się 16 05 2015 roku na Targach Książki w Warszawie.
     Książka, w której zapoznasz się z tajemnicami życia poza murami seminarium, gdzie przez 6 lat dzień po dniu młodzi kandydaci rozeznają swoją drogę powołania!
    W drugiej części przemierzysz drogi i bezdroża Kościoła na przestrzeni czasu: od jego początku, gdy Nauczyciel z Nazaretu założył swój Kościół, aż po dziś dzień!
    Jest jeszcze trzecia część, w której odwiedzisz parafię, której jeszcze nie ma i sam odpowiesz sobie, czy chciałbyś być jej częścią!   

Zapraszam do lektury i dyskusji po przeczytaniu "Zatroskanej koloratki" !
Kryspin

wtorek, 28 kwietnia 2015

Trauma sakramentu małżeństwa!

     On ze stażem małżeńskim ponad dwudziestoletnim, do tego dwoje dzieci i ona w związku małżeńskim nieco krótszym i....
Od trzech lat prowadzą podwójne  życie, bo gdzieś zagubiło się uczucie, które kiedyś przypieczętowali przysięgą w obecności kapłana...
No właśnie, zgubiło się uczucie, czy od samego początku go nie było...?
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że są katolikami, ludźmi wierzącymi i teraz każdego dnia przeżywają wyrzut sumienia, bo je mają!
Jakby jeszcze tego było mało, kapłan przy konfesjonale używając dosadnych słów próbuje sprowadzić ich na "jedynie słuszną drogę"!
Ale do czego mają powrócić, gdy z ich domowych budowli pozostały zgliszcza i nie można już nic do  odbudowy...?
On w rozmowie ze mną ze smutkiem stwierdził, że może kiedyś spełni się ich marzenie o wspólnym życiu, ale dopiero, gdy ich dzieci będą już dorosłe i zrozumieją.....może?
Zastanawiam się nad traumą, której doświadczają ludzie wierzący....
"ŚLUBUJĘ CI MIŁOŚĆ ,WIERNOŚĆ I UCZCIWOŚĆ MAŁŻEŃSKĄ I ŻE CIĘ NIE OPUSZCZĘ AŻ DO ŚMIERCI!...."
Panie Boże, tak myślę o tym wszystkim i nie mogę pojąć....?
     Dałeś nam sakrament małżeństwa, zechciałeś być przy tych, którzy Ciebie zaprosili na najważniejszego świadka swojej miłości i....
No właśnie!
     Dlaczego tyle zła, cierpienia, codziennych krzyży towarzyszy tym, którzy zawiedli się  na  tej drugiej osobie, która zdeptała wszelkie nadzieje?
     Dlaczego dozwalasz, aby ktoś pokochał kolejny raz i dopiero po latach zrozumiał, że popełnił błąd, albo został zwyczajnie oszukany?
    Kiedyś napisałem, że: nie wierzę w śmierć miłości, jeśli oboje szczerze wypowiadają słowa przysięgi:ślubuję ci miłość!
W nielicznych przypadkach Kościół łaskawie stwierdza nieważność sakramentu uznając, że od samego początku go nie było, a wnioskującym zdawało się tylko, że takowy sakrament otrzymali.....
Inaczej mówiąc, niby małżonkowie byli w błędzie, gdy żyli przekonaniem, że jest to ten, ta osoba, którą Bóg niejako przydzielił im, aby od tej chwili we dwoje stanowili jedność!
Mój dzisiejszy rozmówca oczekiwał ode mnie pomocy...
Co mają zrobić on i ona?
Powiedziałem mu, że oboje o swym uczuciu powinni powiedzieć swojej "żonie", "mężowi", by zacząć żyć w prawdzie....
     Panie Boże, proszę Cię o pomoc dla takich ludzi, jak ci przeżywający rozterki swoich związków!
Jeśli ich małżeństwa były błędem, to daj im siłę do walki o uczucie, które się w nich zrodziło...
    Proszę Cię także o pomoc dla tych rodzin, które przeżywają kryzys miłości, aby umieli wzajemnie sobie pomagać w odbudowie szczęścia, które kiedyś prawdziwie sobie ofiarowali...
    A wszystkim daj otwartość na szczerość i Prawdę, bo wtedy będą blisko Twojej miłości!
Kryspin

poniedziałek, 20 kwietnia 2015

"Zatroskana koloratka-Pasterze i najemnicy"

     Minęło prawie 39 lat od chwili, gdy odpowiadając na głos, który zapadł mi w sercu, zdecydowałem, że swoje życie postanowiłem związać z Nim. w 1976 roku rozpocząłem moje Seminarium. Przez 6 lat przybliżałem swoje spotkanie z Chrystusem studiując w seminarium duchownym Jego drogę Miłości.
    W 1982 roku stało się to, co było moim marzeniem przez lata: zostałem kapłanem, pośrednikiem Dobrej Nowiny o Nim i tym, który mógł przeżywać spotkania z Chrystusem Eucharystycznym, którego z mocy sakramentu, mogłem dawać wszystkim spragnionym jego Miłości.
    Teraz, gdy prawie od 30 lat jestem po ludzku poza Kościołem, gdy mam za sobą 10000 dni cudownej "ludzkiej miłości", powracam do wspomnień sprzed lat i zastanawiam się Boże, dlaczego moje życie potoczyło się w taki sposób i zadaję sobie pytanie: Jaki miałeś cel prowadząc mnie takimi ścieżkami?
   Gdy wspominam ten czas, gdy zdecydowałem o swoim dorosłym życiu, gdy Ty o nim zdecydowałeś Panie, dochodzę do wniosku, że tak musiało być.
Wszystko musiało się stać: seminarium, kapłaństwo i 10000 dni cudownej, ludzkiej miłości i teraz musiał nadejść ten czas, w którym  odczuwam niepokój i troskę o to, co zawsze było w mym sercu:
Troskę o Twoją Miłość.
     Kiedyś, gdy po ludzku stałem się dorosłym, gdy obrałem drogę bliskości z Tobą, nie rozumiałem jednej najważniejszej sprawy, która kierowała moim postępowaniem.
     Byłem szczęśliwym człowiekiem w trakcie seminaryjnej drogi, odczuwałem to samo w trakcie kapłańskiej posługi  i tak samo z radością wspominam moją ludzką miłość.
Nawet w chwili osobistej tragedii, gdy 7.03.2013 roku zdawał się walić mój świat bo odeszła Romeczka, byłem smutny i po ludzku przygnębiony, ale to nie była rozpacz, a rodzaj tęsknoty, którą odczuwa człowiek, gdy żegna ukochaną w chwili jej wyjazdu na jakiś czas!
Teraz, gdy o tym myślę, już wiem dlaczego tak odbieram te wszystkie sprawy!
Kiedyś, gdy byłem małym szkrabem i wpatrywałem się w Twój obraz zawieszony na ścianie mojego pokoju, doznałem dziwnego spotkania....
Patrzyłeś na mnie i twoja ręka wyciągnięta w geście zaproszenia, uniosła  się i zatrzymała się przy twoim sercu....
Po latach nie umiem nadal odpowiedzieć sobie, czy była to tylko iluzja, przywidzenie małego chłopca, czy dotknęło mnie  Twoje zaproszenie.
     Wiem jedno, że choć od tamtego doznania minęło wiele lat i stało się tak wiele w moim życiu, to nadal czuję się tym małym dzieckiem, który odpowiedział na Twoje zaproszenie do Miłości!
     Tak, jestem szczęśliwym, bo nie dorosłem i nadal łączy mnie z Tobą moje zawierzenie dziecka!
A wszystko, co mi dałeś przez lata, to tylko po to, abym mówił także innym o tym, jak szczęśliwym jest człowiek, który pozostaje w swej wierze w prostocie dziecka.
Wiara dziecka nie jest infantylna, a zawsze pozostaje szczera; bez kalkulacji, bez dociekliwości mędrca, którego mądrość jest tylko pychą, gdy  pragnie zgłębić niepojęte!
Wielokrotnie już powtarzałem, że w moim życiu wszystko musiało się stać i głęboko w to wierzę!
Dziecko szczęśliwe, gdy przeżywa radość z tego, co je spotkało, mówi o tym wszem.
Dzieli się swoim szczęściem z bliskimi, aby i oni mogli doznać tego uczucia.
Gdy rok temu napisałem "Zakochaną koloratkę", to początkowo sam odbierałem ją jako moją terapię po stracie miłości, ale po pewnym czasie zrozumiałem, że ona powstała w zupełnie innym celu.
To książka o miłości, która jest cudem i pięknym darem i owszem prawdą jest, że terapią!
Terapią, czyli czymś, co ma uzdrawiać!
Ona jest terapią dla wszystkich, których miłość  "choruje", a pragną bo na nowo stała się piękna, by stała się cudem!
    Do czytelników trafiła moja druga książka:"Zatroskana koloratka-Pasterze i najemnicy".
Od pewnego czasu nosiłem w sobie potrzebę podzielenia się moim zatroskaniem dotyczącym spraw mi bliskich: spraw Kościoła, którego częścią jest każdy człowiek od chwili chrztu!
Książka zawiera trzy części:Pierwsza -" Za murami seminarium"- ukazuję w niej blaski i cienie formacji przyszłych kapłanów[garść autentycznych wspomnień tego czasu, gdy sam byłem częścią tego żucia]. Część II "Pasterze i najemnicy", to krótka podróż przez dzieje Kościoła z ukazaniem drogi i bezdroży, po których kroczył w okresie prawie dwóch tysięcy lat swego istnienia.
Trzecia część:"Wywiad", to wizja Winnicy Chrystusa, która jeszcze jest fikcją, ale być może także koniecznością przyszłością Kościoła ukazaną obrazami parafii innej od tych, w których dziś realizujemy drogę do Chrystusowej Miłości!
Tak jak to ująłem w tytule, jest ona moim wyrazem troski o sprawy głęboko zalegającymi moje serce!
Czy mam prawo, aby o nich mówić głośno?
Mam takie samo prawo, tak jak każdy, kto stał się częścią Kościoła od chwili wszczepienia[chrzest!] w Winny szczep Pana!
Dodatkowo pozwalam sobie zabrać głos w tych sprawach, bo po prostu o nich wiem trochę więcej od innych, szeregowych członków tej instytucji.
Pozdrawiam i już teraz zapraszam do lektury[książka jest już dostępna !!!]
Kryspin
        P.S.Jeśli chcesz nabyć książkę z dedykacją autora[ i do tego w promocyjnej cenie!], napisz:kryspinkrystek@onet.eu lub zadzwoń: 536 425 831 Otrzymasz tą drogą wszystkie informacje i odwrotnie wyślemy Tobie książkę!
Kryspin


wtorek, 7 kwietnia 2015

Michnik i sprawa Lemańskiego!

     W Wielki Piątek redaktor Michnik, szara eminencja nie tylko Gazety Wyborczych, ale i innych wpływowych osób kształtujących opinię w Polsce, ośmielił się włożyć kij w mrowisko publikując list otwarty do Papieża Franciszka w sprawie księdza Lemańskiego.Od razu zaznaczę, że nie jestem fanem Pana redaktora, a sprawę niepokornego księdza znam tylko z obszernych doniesień prasowych.
    W jednym z minionych postów pozwoliłem sobie jednak na przedstawienie moich przemyśleń o minionych zajściach z udziałem księdza spod warszawskiej Jasienicy i dlatego pozwalam sobie powrócić do tego tematu!
    Dodatkowym impulsem dla mnie stają się listy, maile i telefony od kapłanów[jeszcze czynnych], którzy po kolejnych moich spotkaniach medialnych[tv, radio i prasa] związanych z "Zakochaną koloratką".
Bardzo wielu z nich dziękuje mi za to, że poruszam otwarcie problem spraw, o których oni mogą mówić tylko nieoficjalnie z obawą, że jawne zajęcie stanowiska skończyłoby się dla nich karami kościelnymi za....no właśnie, za co?
    Kiedyś przełożeni wpajali nam w seminarium, że Kościół nie jest "klubem dyskusyjnym", czyli nie ma w nim miejsca na głos jakikolwiek, który może być niewygodny, lub zgoła kontrowersyjny!
   Kapłani, zwłaszcza ci szeregowi[czarni] mogą owszem wypowiadać się w sprawach fragmentów z Ewangelii i to w ramach ścisłych instrukcji prawowiernych teologów i hierarchii....
Inaczej mówiąc: myślenie pozostawcie tym, którzy lepiej się na tym znają i koniec!
No i mamy dwubiegunowość kapłańskich zachowań: Pokorni i buntownicy!
Pokorni są nagradzani, nawet wtedy, gdy ich zachowanie rodzi kłopot dla kierownictwa[kuria i biskupi zarządzający]
    Kilka dni temu pozwoliłem sobie na lekturę diecezjalnego informatora, w którym między innymi są informacje o duchownych pracujących w diecezji:o parafiach,którymi zarządzają i godnościach, jakich dopracowali się latami posługi i tu moje zdziwienie, aby nie powiedzieć:szok!
Dowiedziałem się mianowicie, ze wielu z tych, których nie tylko ja za pamiętałem jako zakały parafialnych wspólnot[parafianie także szeroko komentowali ich niecne dokonania], teraz obnoszą się powagą kościelnych godności, jako kanonicy i prałaci Jego Świątobliwości. Kiedyś gorliwie "pracowali" na kościelne kary, a w zamian otrzymali zaszczyty od tej instytucji....
    Teraz czekam, jaką nagrodą biskup okrasi proboszcza parafii[ bohatera telewizyjnych doniesień], który biednej kobiecie po stracie dwóch synów, odmówił pogrzebu nieboraków. A co tam, jeśli nie potrafiła się podzielić zasiłkiem pogrzebowym, niech jej pociechy poleżą sobie w lodówkach cmentarnych, aż ona zrozumie, kto rządzi na parafialnym terenie!
Najważniejsze, że ów szef parafialnej trzódki na czas rozlicza się ze swoimi patronami, prawda?
A taką niezręczność w jego postępowaniu zawsze się jakoś wytłumaczy....
Gdyby jednak zechciał myśleć samodzielnie i upubliczniłby coś głupiego[ niewygodnego], zawsze  można mu będzie dołożyć i on to wie!
    Wielokrotnie zadawano mi pytanie, czy jestem szczęśliwym człowiekiem?
Powtórzę kolejny raz:jestem szczęśliwym człowiekiem, bo nikt nie może mi zabronić mówić tego co myślę....
Kryspin

czwartek, 2 kwietnia 2015

Zmartwychwstanie jest dotykiem miłości!

     Napisała do mnie Pani o pseudonimie Burkan i przeraziła mnie swym katolickim fundamentalizmem...
Jest absolutnie na nie w stosunku do "Zakochanej koloratki" i najbardziej ciekawe w tym jest to, że od samego początku zdeklarowała się, iż nigdy tej książki nie przeczyta, ale ma już swoje zdanie na jej temat i koniec!
Żyjemy w ciekawych czasach, gdy fanatyzm religijny [zwłaszcza islamistów] potrafi nawet zbrodnię ubrać w "cnotę wiary".
Póki co na naszych ulicach możemy czuć się jeszcze w miarę bezpiecznie, choć może już dzisiaj powinniśmy się bać sfrustrowanych katolików, którzy nie mają w sobie radości Zmartwychwstania, a zatrzymali się w swojej "wierze" na pielęgnowaniu Wielkiego Piątku?
Piękny przed nami czas: Już za kilka dni Chrystus obwieści na  swój triumf nad smutkiem śmierci i kolejny raz zrosi nas deszczem Miłości- Zmartwychwstanie jest dotykiem Bożej Miłości!
Życzmy sobie nawzajem tego nieustannego dotyku Miłości!
Kryspin