W jednym z peryskopów
Angory pojawił się przedruk artykułu z brytyjskiego dziennika
„The Independent”o święcie penisa, które corocznie sprowadza
do miasta Kawasaki coraz to większe grono zwolenników reaktywowania
tego dawnego święta.
Autorka opisując nastrój powszechnie
panującej radości, której nie kryją uczestnicy tego dziwnego (dla
nas europejczyków) marszu. W tej imprezie biorą udział całe
rodziny (także z małymi dziećmi) i nikt nie czuje się
zażenowany, czy zgorszony tym, że maluchy mogą zobaczyć wielkiego
siusiaka niesionego na ozdobnym tronie przez dorosłych mężczyzn w
tradycyjnych japońskich kimonach.
W dalszej części artykułu
brytyjskiej dziennikarki dowiadujemy się także, że ta procesja nie
jest rodzajem happeningu, czy wymyślonej prowokacji przeciwko
komukolwiek, a poważnym świętem religijnym odwołującym się do
starej tradycji modlitwy o potomstwo i harmonię małżeńską.
Co prawda przed laty ktoś nam
obiecał, że będziemy u nas mieli drugą Japonię, ale nie
myślałem, że doczekam jej w takiej formie, jaką zaprezentowały
niedawno w Gdańsku panie nazywające siebie „Dziewuchami”.
Pewnie inspiracją do ich aktywności
na Trójmiejskich ulicach nie był przywołany powyżej zwyczaj z
japońskiego Kawasaki, bo nie powieliły religijnego rekwizytu, o
którym wspomniałem, a zamiast męskiego narzędzia spełniającego
ważną rolę w akcie prokreacji, na mało estetycznym kiju umieściły
malowidło żeńskiej waginy.
To z pewnością nie była próba
reaktywacji jakiegoś zapomnianego, religijnego obrzędu, a co
najwyżej nieudolna, i wulgarna zarazem próba prowokacji wymierzonej
w przekonania religijne tych z nas, którzy co roku biorą udział w
ulicznych procesjach Bożego Ciała.
Pewnie znajdą się „adwokaci”
gdańskiego ekscesu i będą próbować usprawiedliwić te panie: że
była to ich, może trochę zbyt ostra, reakcja wywołana gniewem po
pedofilskich skandalach wśród księży; to jednak nie
usprawiedliwia brutalnego szargania religijnych uczuć wierzących.
I na tym warto zakończyć
przywoływanie tamtego zdarzenia, bo rozdmuchiwanie go, kolejne
piętnowania, czy angażowanie w tej kwestii chociażby organów
ścigania, to tylko nadzieja na zyskanie kolejnego czasu i rozgłosu,
którymi takie skandaliczne zachowania się karmią.
W naszej, uświęconej odwieczną
tradycją, obrzędowości mamy wspaniałe religijne święto jakim
jest Boże Ciało z kolorowymi procesjami do czterech, polowych
ołtarzy.
Pewnie przy okazji tej uroczystości
niejednokrotnie słyszeliśmy, w homiliach głoszonych przy tej
okazji, że:
-„To jest jedyny dzień w roku, kiedy
na naszych ulicach możemy spotkać Chrystusa, tak jak to szczęście
mieli mieszkańcy Palestyny, gdy Nauczyciel z Nazaretu przemierzał
tamtejsze szlaki: leczył poranione ciała i dusze napotkanych
rodaków, mówił im o nadziei zbawienia i nauczał, że On sam jest
dla wszystkich Chlebem na życie wieczne.”
To jednak nie jest do końca prawdą, o
czym już kiedyś pisałem, ale warto może wrócić do już raz
poruszanego tematu – naszych spotkań( naszych-ludzi wierzących)z
Eucharystycznym Jezusem.
Konkretnie chodzi mi o formę
uszanowania, które winniśmy bądź co bądź Bożemu Ciału pod
postacią eucharystyczną.
Taka „etykieta” wiary stanowi,
że przed Najświętszym Sakramentem najbardziej właściwą postawą
jest przyklęk na jedno kolano.
W przypadku osób starszych, mniej
sprawnych fizycznie będzie to skinienie głowy, które także wyraża
szacunek do obecności najważniejszej dla nas Osoby.
Tak mało, a jednocześnie, kiedy
człowiek poobserwuje dziwne kucki uprawiane przez uczestników
niedzielnej mszy, czy rozbiegany wzrok i odwracanie głowy na widok
kapłana spieszącego z Komunią św. do chorego; to odnosi się
wrażenie, jakby taki prosty gest był czymś trudnym, albo
wstydliwym.
A to tak mało wymagające zachowania.
Ale one są jednocześnie bardzo ważne, bo one mówią, są
rodzajem świadectwa i głosem dla innych:
-To są dla nas ważne, istotne sprawy,
z których nie należy kpić, żartować, czy wręcz szydzić.
Kryspin