Pewnie wielu z nas( już bardzo
dojrzałych w latach), kiedy nadchodzi kolejny maj, z rozrzewnieniem
wspomina swój egzaminem dojrzałości.
Moja matura przypadła w gorącym
okresie związanym z wydarzeniami czerwca 1976 roku.
W tamtym pamiętnym początku lata
robotnicy Radomia zdecydowanie zaprotestowali przeciwko systemowi, w
którym władza realizowała swoje coraz bardziej chore wizje mając
za nic dobro swoich „poddanych”.
Patrząc teraz z perspektywy lat,
mogę stwierdzić, że tamten system się rozłaził i na nic zdawały
się nerwowe kroki ówczesnych decydentów, aby ocalić to, czego się
zachować już nie dało.
Może brak świadomości, a może
tylko fundamentalna nienawiść wobec wszystkich „innych”, były
wtedy na tyle silne, że mimo świadomości przegranej, odgryzali się
na lewo i prawo.
Wśród tych innych- potencjalnych
wrogów tamtej rzeczywistości, jednym z ważniejszych był Kościół,
a ja właśnie zamierzałem związać z nim swoją przeszłość
zaczynając w 1976 roku mój seminaryjny etap przygotowania do
kapłaństwa.
Gdyby wtedy ktoś powiedział nam,
że już niebawem runą mury tego systemu i będziemy oddychali
wolnością, pewnie niewielu z nas uwierzyło by w taki scenariusz
przyszłości; a tak się stało zaledwie po kilkunastu latach.
A gdyby tenże „prorok” wbrew
euforii, która opanowała nas 16. X.1978 roku ( data powołania na
Tron Piotrowy naszego rodaka Karola Wojtyłę ), zapowiedział nam,
że nie minie kolejnych kilkanaście lat od dnia odejścia Jana
Pawła II, a dotknie nas niebezpieczeństwo o wiele gorsze od
dawnych, zbrodniczych knowań komunistycznej bezpieki; pewnie kolejny
raz niewielu uwierzyłoby jego słowom.
Mamy maj 2019 roku.
Dla młodych, których historia
życia rozpoczęła się na początku XXI wielu, z pewnością
jeszcze długo będzie jednym z ważniejszych miesięcy ich życia,
bo matura, bo perturbacje i niezawiniona niepewność i stres, który
maturzystom 2019 roku zgotowali „dorośli” wplątując ich w
swoje kłótnie.
Dla polityków ten wiosenny
tegoroczny miesiąc to ważny czas agitacji i walki o głosy
wyborców, aby móc odtrąbić sukces przy urnach ustawionych w
związku z „wyścigiem do europarlamentu”.
To także ważny czas dla
Kościoła, choć ten maj jest zupełnie inny, i choć chcielibyśmy,
aby jak co roku był zdominowany aromatem wiosennych kwiatów
strojących przydrożne, Maryjne kapliczki i rozbrzmiewał pięknymi
pieśniami na jej cześć; to zgoła inne głosy i nieprzyjemne
„zapachy” zmąciły sielankowy nastrój tego czasu.
Przyznam, że trudno mi uwierzyć
w zapewnienia ważnych członków naszej kościelnej hierarchii,
którzy deklarują wolę „posprzątania” tych afer i
sprawiedliwego rozliczenia każdego z ludzi Kościoła, na którym
ciążyłyby zarzuty w tej materii.
Mam wątpliwości i z każdym dniem
ich przybywa, kiedy co rusz dowiaduję się o nowych „rewelacjach”:
a to, że kolejny biskup ma trudności, by wytłumaczyć dlaczego nic
nie wiedział, gdy inni wiedzieli aż nadto, a to, że „bohater”
jednej z pierwszych pedofilskich afer (prawomocnie skazany przez sąd
za swoje chore dokonania) w każdy piątkowy poranek prowadzi
katolickiej rozgłośni różaniec, by na koniec udzielać radiowym
duszyczkom błogosławieństwa.
A może wobec takiego
„pozorowania” woli naprawy winno się podziękować tym
wszystkim, którzy w zdobnych szatach (zawsze mi przychodzi na myśl
ten fragment Ewangelii o faryzeuszach i uczonych w piśmie: Mt 23)
wcale nie realizują powołania do niesienia wiernym prawdy
Ewangelii?
Może kiedy runą mury stawiane
przez tych, w których osobista korzyść i strach przed utratą
władzy nie pozwalają być tak zwyczajnie uczciwymi, to zobaczymy,
że Bóg nadal jest blisko nas, a na ukwieconych, majowych łąkach
usłyszymy radosną pieśń chwaląca Jego majestat.
Kryspin
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz