wtorek, 25 sierpnia 2015

Co i kto obiecał Poroszence????

"Broń mnie Panie Boże przed przyjaciółmi, bo z wrogami sam sobie poradzę!"
     Nasze media i politycy z obozu rządzącego połajali sobie na Prezydenta Dudę i niczym klakierzy naszych "przyjaciół " z europy zachodniej, wtórują tamtym.
Mam wrażenie, że to już kiedyś było. Przed 01.09.1939 roku mieliśmy już takich "przyjaciół" i traktaty w których zapisaną mieliśmy przyjaźń i gwarancje bezpieczeństwa i co????
     Gdy Putin ponagryzał sobie Ukrainę, podniosło się larum, że powtarza się historia.
Kiedyś kapral z zachodu, obok naszej Ojczyzny w identyczny sposób zabrał wolność Tyrolczykom, ale to przecież byli krewniacy, bo i on się wywodził z tej macierzy.
Teraz Władimir zrobił to samo, bo Ukraina tak po prawdzie i jemu kojarzy się z czymś swoim.
A naiwni Polacy zechcieli posłużyć pomocą "braciom słowianom", ale.....?
No właśnie!
    Wielcy tego świata z Angelą na czele, a jakże, podziękowali nam za dobre serce, ale resztę zapragnęli załatwić sami i dlatego przy stole porozumienia krzesełka dla nas nie przewidzieli.
    No ale to mnie nie zdziwiło, choć uważam, że konwencja rozmów pokojowych bez udziału naszych przedstawicieli już była policzkiem dla polskich polityków i szkoda, że jakoś cicho  przełknęliśmy tę zniewagę[ale to nie pierwsze kładzenie uszu po sobie naszych polityków.... bo Smoleńsk też był porażką, prawda?]
Zaniepokoiło mnie bardzo oświadczenie Poroszenki[prezydent Ukrainy], w którym podziękował za chęć pomocy z naszej strony i stwierdził, że dotychczasowy kształt stołu porozumienia jest wystarczający!
I tu rodzi się pytanie: Co i kto przy tym stole obiecał Ukrainie?
A może to my powinniśmy się bać!!!!!
    Teraz powrócę do naszych śmieci.
Szanowni państwo politycy: Nie spieszcie się tak z krytyką swojego Prezydenta, bo może to on ma rację????
Obym się mylił w swoich obawach, ale jakoś nigdy nie ufałem: Niemcom, Francji i Ukrainie także!
Kryspin


środa, 19 sierpnia 2015

Powtórka z "rozrywki"!

    Do wyborów parlamentarnych pozostało kilkadziesiąt dni, ale już dziś trudno jest spokojnie zdzierżyć informacyjną paplaninę zalewającą nasze media.
    W kraju, który ma trzydzieści kilka milionów ludzi, swoje codzienne problemy; w kraju, gdzie miliony rolników zastanawia się, czy wystarczy w studniach wody, by mogli napoić swoje bydlątka; garstka oszołomów[a może wcale nie takich naiwniaków] toczy zażartą pyskówkę o przyszłe foteliki w okrągłej sali przy Wiejskiej w Warszawie.
    Gdy już rozpiszą swoje nazwiska na listach wyborczych, przejdą do kolejnego etapu i wtedy zaapelują do szarej masy przypominając, że udział w wyborach[ale tylko poprzez wrzucenie do urny karteczki z krzyżykami] jest ich moralnym obowiązkiem!
Przyznam, że odczuwam mdłości, gdy słyszę bzdury o lokomotywach wyborczych na listach wszystkich ugrupowań od lewa do prawa!
     Dziękuję za takie "lokomotywy", gdy co nazwisko: to aferzysta, oszołom, czy ktoś, kto jest znany tylko dlatego, że jest pociotkiem kogoś, kto miał nieszczęście zakończyć swój żywot na smoleńskim kartoflisku[przepraszam - lotnisku!]
Kiedyś napisałem, że nie pójdę na wybory[ co prawda inne-lokalne, ale zawsze] i teraz muszę kolejny raz powiedzieć to samo…nie pójdę na wybory  25.10 2015 roku!
W tym dniu mam imieniny[25.10!] i pewnie będę świętował w gronie przyjaciół,. może przy grillu[jeśli jesienna pogoda na to pozwoli] będziemy zwyczajnie cieszyć się swoją obecnością!
Może tylko jeszcze jedno, może wtedy pomyślę sobie, iż może kiedyś nadejdzie taki czas, gdy doczekam normalności.
    Tak sobie marzę, żeby: piekarz zajmował się wypiekiem chleba, rolnik uprawą ziemi, a polityk w głębi swego serca miał zawsze na pierwszym miejscu dobro tych, którzy w nim pokładają nadzieję.
    Marzę sobie, aby aferzyści i kombinatorzy zniknęli z pierwszych stron gazet, a jeśli już tam się pojawią, to tylko w związku z dziennikarską relacją z sali sądowych.
    Marzę sobie, że grono oszołomów swoje chore wizje będzie snuło w miejscach, gdzie drzwi nie mają klamek.
    Marzę o czasie, gdy będę mógł swoim głosem, wrzuconym do wyborczej urny, zwyczajnie poczuć, że coś ode mnie zależy, a osoby, którym zawierzę także i moją przyszłość, będą uczciwi w swoich zapewnieniach!
Kryspin


wtorek, 11 sierpnia 2015

Butelka PET-a warta zeta!

     Od piątku do niedzielnego popołudnia miałem przyjemność gościć grono przyjaciół, którzy zjechali do mnie, abyśmy razem mogli rozkoszować się letnią labą na łonie natury, a tej tu nie  brakuje.
     Goście z Berlina, a także pozostali zaproszeni, wypakowali z samochodów obszerne bagaże, w których oprócz ciuszków na przebranie[a nie było ich wiele zważywszy na upał]było wszystko, co było niezbędne do ucztowania: mięsiwa, napoje-także te mocniejsze, ale i te zwyczajne-chłodzące, bez których trudno byłoby przeżyć w tropikalnym upale.
    Nie zamierzam opisywać przemiłego czasu, cudownej atmosfery spotkania, które ciągnęło się do późnej nocy[piątkowej i sobotniej także  ]
Podsumuję tylko, że takie spotkania zawsze zbyt szybko mijają i pozostaje tylko miłe wspomnienie i nadzieja na powtórkę, na którą wszyscy uczestnicy już się umówili!
Chciałbym jednak zatrzymać się na chwili kończącej nasze spotkanie, gdy goście z Niemiec spakowali swoje bagaże do pięknego mercedesa i wtedy zdziwiłem się, że do bagażnika załadowali puste pety po napojach, butelki po piwie i nawet puszki po coca coli.
Chciałem zachować się jak przystało na gospodarza i zadeklarowałem, że nie muszą zabierać tych śmierci, bo ja i tak będę "utylizował" te sprawy w pojemnikach poustawianych przy wiejskim sklepie, w którym robię zakupy.
Janek[ właściciel nowego mercedesa] oznajmił mi wtedy, że zabiera to, bo tam na miejscu za taką plastikową butelkę[ i inne także], otrzyma równowartość naszej złotówki.
Gdybym nie znał ich i gdybym nie pozostał z "kłopotem" przepełnionej od nadmiaru przywiezionego przez nich jedzenia lodówki [ można by z tego zrobić kolejne przyjęcie!], może uznałbym, że są "oszczędni".....
     Po wyjeździe ostatniego samochodu, powróciłem do domu i przypomniałem sobie, że na zapleczu oczekują dwa wielkie wory z naszymi[polskimi] śmieciami, które będę musiał załadować do bagażnika i wywieść do pojemników poustawianych przy sklepie.
Zaraz jednak przypomniałem sobie także czasy, gdy większość opakowań…butelki od mleka, śmietany, piwa , wódki itd. zanosiło się do punktów skupu i odbierało  kasę.
Dziś tylko biedota przegląda pojemniki na odpady, aby łowić w nich puszki po piwie.
Kiedyś miałem sposobność dowiedzieć się, że sto takich puszek, to około 5 złotych w punkcie skupu.
A Niemcy za taką puszeczkę płacą całego zeta!
Prosto licząc- 20 razy więcej i jakoś się im to opłaca?
                                                                                *
      Po miłych dniach, gdy nawet nie oglądaliśmy programów telewizyjnych, powróciłem do naszej szarzyzny i nieustannego "festiwalu", albo raczej wyścigu do dobrobytu: czyli kampania przed wyborami do pełnego korytka![ przepraszam-do Sejmu i Senatu!]
     Kandydaci, na razie ci najważniejsi, od których zależy, kto z danej trzódki otrzyma pierwszeństwo i nadzieję na dopchanie się do sejmowego Eldorado[listy wyborcze], obrzucają się obietnicami i krytyką: "my wam damy to i to", a oni obiecują gruszki na wierzbie i tak się nie da zrobić."
    Drodzy[dosłownie, zważywszy na wielkość waszego wynagrodzenia] kandydaci do koryta, a może pochylicie się w swoich zamierzeniach nad absurdami, które nas wszystkich kosztują krocie.
Może swoje obietnice naprawy tego, co szwankuje, zaczniecie choćby od takich przyziemnych spraw, jak śmieci?
    Jeśli nie chcecie wzorować się na przykładzie zza miedzy[zza granicy], to może powrócicie wspomnieniem do tego, co kiedyś się sprawdzało u nas i miało sens!
Kryspin
   


wtorek, 4 sierpnia 2015

Mamona i balet!


"Panie Boże, daj mi wreszcie tę szóstkę w lotto, prosi natarczywie katolik i staje się coraz bardziej poirytowany po kolejnym losowaniu, gdy omija go fortuna!
Dobry Bóg wreszcie traci cierpliwość i lekko poirytowany przemawia do natręta :
daj mi szansę, abym mógł okazać swoją hojność i wyślij kupon!"
No ale miłosierny Pan jest także Sędzią Sprawiedliwym i w jednej z przypowieści przypomina nam, że rozsiewa na naszej drodze "szanse", którymi możemy zapracować sobie na hojność Jego Miłosierdzia, ale.....
No właśnie, tak nam niekiedy trudno zobaczyć pod stopami te Boże znaki, a smutny Bóg wtedy mówi:"Byłem głodny, spragniony, bezdomny, chory.....a ty mi nie pomogłeś...."
A na koniec już z powagą dodaje:"Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych maluczkich, mi uczyniliście"
Idąc dalej:Czegokolwiek nie uczyniliście dla dobra choćby jednego człowieka, tego i mnie nie uczyniliście!!!!!"
Ze zdumieniem czytam o sprawie poznańskiej szkoły baletowej, która ma  nieszczęście mieści się nieopodal kościoła farnego i do tego pech sprawił, że budynek tejże placówki przynależy do Kościoła!
No i jest kłopot, bo duchowne władze postawiły ultimatum: albo kasa, albo zielona łączka przy rozlewisku Warty!
Po negocjacjach i wyliczeniach biegłych pojawił się kolejny zgrzyt: Jedna ze stron[ta świecka] orzekła, że 10 milionów, to będzie kwota sprawiedliwa, ale Kościół powołał innego speca, który zawyrokował,  iż powinno być 13 milionów!
Żydowskim, [przepraszam za niezręczność]- kupieckim targiem padła propozycja:11,5 miliona!
No niby logiczne, ale tu dostojnicy w sutannach powiedzieli:" no nie wiemy co na to powie Watykan, czy nie zostaniemy posądzeni o niegospodarność!"
Tak mi się wydaje, że z Franciszkiem  nie będą tego uzgadniać, bo On to jakiś dziwny jest i nie daj Bóg, jeszcze zaniżyłby wynegocjowaną kwotę, gdyby dowidział się, że chodzi o tak szczytną  sprawę, jak pomieszczenia dla szkoły!
Smuci mnie to, że Kościół kolejny raz daje sygnał, iż mamona przysłania mu Boże szanse, które On stawia także na jego drodze:"Cokolwiek uczyniliście maluczkim, mnie uczyniliście!!!"
Kryspin