czwartek, 28 kwietnia 2022

Schowaj miecz


Przeżywaliśmy w minionych dniach okres triumfu życia nad śmiercią, kiedy Chrystus umęczony i zabity nienawiścią tych, którzy zdecydowali się zadać gwałt wobec tego, który w swoim nauczaniu głosił miłość i dobro, mające determinować wszelkie ludzkie działanie, ostatecznie ponieśli klęskę swojego zbrodniczego nastawienia.

Niedziela Zmartwychwstania ostatecznie zadała cios ludzkiej nienawiści i dała nadzieję na lepsze jutro wszystkim tym, którzy w Nim pokładali nadzieję; ale nie od razu mogli cieszyć się pełnią tego sukcesu, bo jeszcze przez długie stulecia musieli się mierzyć z siłami ciemności, o czym świadczyły pierwsze wieki po tym najważniejszym, w kontekście zbawczego planu, wydarzeniu.

Wyznawcom nowej religii przyszło się mierzyć z bolesnym czasem prześladowań, przelewanej krwi tych, którzy nie wahali się poświęcić w imię zjednoczenia z tym, który jako pierwszy własną ofiarą z życia pokazał drogę do prawdziwej wolności.

Kiedy Nauczyciel z Nazaretu oczekiwał w ogrodzie Getsemani na dopełnienie się swojego losu, wydarzyło się coś, co nie do końca było zrozumiałe dla tych, którzy towarzyszyli mu w czasie krwawej modlitwy.

Do ogrodu weszli siepacze Heroda, by pojmać wichrzyciela. W tym samym momencie zareagował Piotr, dopiero co naznaczony na przyszłego zastępcę Chrystusa.

W jednej chwili dobył miecza, aby nim obronić Nauczyciela i wtedy usłyszał od niego, aby schował miecz i pozwolił, aby dokonało się to, co zamierzali słudzy ciemności.

To była jedna z najważniejszych nauk, jaką przekazał Zbawiciel swoim wyznawcom, którzy do tej pory żyli nadzieją, że dane im będzie uczestniczyć w zbrojnym przewrocie, a ich przywódca okaże swoją boską siłę i zmieni obraz zniewolonego Izraela, przejmując przy użyciu siły władzę z rąk znienawidzonego okupanta.

Z pewnością to zachowanie Chrystusa z ogrodu Oliwnego przyświecało następnym pokoleniom jego wyznawców, którzy spokojnym przyjmowaniem cierpienia budzili zdziwienie swoich prześladowców oddając życie na arenach pogańskich cyrków.

Nie zawsze jednak Kościół realizował ten pacyfizm swojego założyciela, o czym świadczyły czasy, kiedy katolicy ewangelizację łączyli z przemocą i często urządzali krwawą łaźnie wobec tych, którzy broniąc swojej rzeczywistości, nie zamierzali łączyć swojej przyszłości z narzucaną im siłą nową wiarą.

Okres wojen krzyżowych, czas katolickiej krucjaty wkraczającej do nowo poznanych rejonów świata, kiedy krzyż łączono z mieczem, to z pewnością ciemne fakty dalece nie przystające do przesłania, które usłyszał Piotr w Getsemani.

Wcale nie jestem zdziwiony postawą Franciszka, który póki co musi się mierzyć z falą krytyki chociażby za ostatni gest z drogi krzyżowej, kiedy krzyż niosły wspólnie osoby z Ukrainy i Rosji.

Papież realizując przesłanie Chrystusa z Getsemani otwarcie przeciwstawia się przeciwko wojnie jako formie rozwiązywania konfliktów, bo ona zawsze niesie ból i cierpienie tysięcy ofiar.

A wojny na Ukrainie mogłoby wcale nie być, gdyby możni tego świata nie wyhodowali satrapy ogarniętego manią wielkości.

Gdyby świat zareagował w 2014 roku i zastosował wtedy drastyczne sankcje wobec agresywnych zapędów Putina, to mogłoby uchronić setki tysięcy ofiar niewinnych niczemu ludzi w obecnym koszmarze, który przeżywa naród ukraiński.

Świat póki co niczego się nie nauczył i próbuje gasić pożogę dopiero wtedy, kiedy płonie pokój.

I tak na koniec kamyczek do ogródka tych, którzy próbują ustawić Franciszka w jednym szeregu z tymi, którzy powinni się czuć winnymi tego, że Ukraina płonie.

Papież, jako zastępca Chrystusa nigdy nie powinien stać w szeregu tych spóźnionych w swoich zabiegach i dlatego ma prawo i obowiązek nazywać złem wojnę jako kolejny błąd zaniedbania tych, którzy swoimi poczynaniami na nią przyzwolili.

Kryspin

wtorek, 26 kwietnia 2022

Prawda Zmartwychwstania


. Kiedy nastał niedzielny poranek po traumatycznych wydarzeniach piątkowej egzekucji skazańca, który za życia zapracował sobie na nienawiść żydowskich elit, wykorzystujących słabość Piłata by załatwić Nauczycielowi z Nazaretu krzyż, nawet nie przypuszczali, że wykorzystując rzymskiego namiestnika, wcale nie załatwili niewygodnego problemu.

W najczarniejszych snach nie przypuszczali, że Chrystus ukrzyżowany zdoła się odrodzić i to w tak spektakularny sposób, pokonując śmierć sowim zmartwychpowstaniem.

No i co im pozostało, jak tylko lansować historię o oszustwie Jego wyznawców, którzy w ich przekazie potajemnie wykradli ciało swojego Nauczyciela, by zaraz potem ogłosić światu, iż ten powstał z martwych.

Kiedy po czasie ktoś chciałby krytycznie ocenić ich zabiegi, to nawet nie będąc wytrawnym śledczym, obnażyłby ich historię, jako wewnętrznie niespójną.

Sugestia, którą poddali Piłatowi, że do oszustwa musiało dojść wtedy, kiedy rzymskie straże strzegące grobu zwyczajnie musiały przespać moment, kiedy uczniowie wynieśli ciało z grobu, zupełnie nie pasowało do realiów służby w wojsku Piłata i gdyby nawet miało to miejsce, to winni zaniedbania ponieśliby srogą karę, a nic takiego ich nie spotkało.

Zachowanie uczniów Jezusa, przygnębionych i zastraszonych wydarzeniami z piątku nie mogło nagle ulec diametralnej zmianie z powodu oszustwa z ich strony.

Ewangelie pokazują ich radosnych i gotowych do wszelkich poświęceń w głoszeniu radosnej nowiny o cudzie, którego tak do końca sami nie rozumieli, ale nim żyli.

Kolejnych dowodów, że w niedzielę wielkanocną dokonało się coś niezwykłego można by mnożyć, ale to wszystko i tak nie zmieniłoby serc tych, którzy nie zamierzali uznać swojej największej pomyłki w stosunku do tego niezwykłego człowieka i dlatego, jak zauważył autor Dziejów Apostolskich, trwa to przekonanie wśród żydów po dzień dzisiejszy.

Czy można zanegować prawdę?

Historia uczy nas, że można, i po wielokroć znajdują się ludzie, którzy wbrew oczywistym faktom, po prostu ich nie uznają szukając często spiskowych teorii, którymi ją negują.

Od kilku tygodni na Ukrainie dzieją się dantejskie sceny i gołym okiem można ocenić kto jest agresorem w tym konflikcie, a mimo to wielu osobom ta bolesna prawda nie dociera.

W trakcie towarzyskiego spotkania byłem zmuszony wysłuchać jednego z dyskutantów, który nie omieszkał zanegować doniesienia z tamtejszego frontu i wprost stwierdził, że nie wierzy w to, iż Rosjanie dokonują mordów na ludności cywilnej, a dziennikarskie doniesienia to tylko proamerykańska propaganda.

No cóż, nie ma skutecznego lekarstwa na ludzkie otumanienie, ale ktoś stoi za tworzeniem takich bzdur i takich ludzi winno się bać.

Prawda nie zawsze jest wygodna, zwłaszcza jeżeli obnaża nasze ciemne pokłady może i byłych przewin, wtedy stajemy w jednym szeregu z tymi, którzy swoim spektaklem nienawiści doprowadzili kiedyś Jezusa do krzyża, licząc na to, że po jakimś czasie rozmyją się ich niegodziwości.

Ostatnio na nowo naszą scenę polityczną rozgrzały informacje komisji smoleńskiej i pewnie jak do tej pory będą ludzie zadowoleni z tego, że wreszcie ktoś przybliżył ich do prawdy o wydarzeniach sprzed 12 lat, ale po drugiej stronie pozostaną ci nieprzekonani, którzy zawsze będą negować niewygodne ich pamięci ustalenia.

Tezy komisji o możliwości smoleńskiego zamachu co prawda wydają się dalece prawdopodobne w kontekście opinii o opętaniu Putina, to jednak uznanie ich za możliwe wiązałoby się z uznaniem błędu ówczesnych naszych władz, które przez lata broniły swoich zaniedbań w kwestii dojścia do prawdy.

Wielkanocny poranek jest jednak znakomitą okazję do swoistego resetu naszych sumień, może kolejną, oby nie ostatnią okazją do tego, abyśmy niezależnie od tego kim jesteśmy, mogli każdego ranka bez strachu przeglądać się w lustrze naszego życia.

Tak może być tylko wtedy, kiedy będziemy żyć prawdą.

Kryspin 

poniedziałek, 11 kwietnia 2022

Liderzy kreujący rzeczywistość

Liderzy” kreujący rzeczywistość.

Dopiero co przeżywaliśmy wspomnienie wyjątkowej niedzieli opisanej na kartach Ewangelii, którą ze względu na wydarzenia z przedmieść Jerozolimy, kiedy to w asyście najbliższych przyjaciół do bram tego świętego miasta przybył Nauczyciel z Nazaretu.

To była wyjątkowa okoliczność, bo przecież już było po szabatowej sobocie i większość mieszkańców i przybywających do miasta, pielgrzymów oraz kupców, było zajętych swoimi sprawami i mogli zwyczajnie nie zwrócić uwagi na przemieszczającego się obok nich człowieka na ośle, a jednak stało się wtedy coś niezwykłego, co historia po wsze czasy nazwała Niedzielą Palmową.

Na wieść, że do bram miasta zbliżał się zapowiadany przez proroków Mesjasz, zebrały się tłumy pragnące zamanifestować swoje uwielbienie do tego człowieka, czego wyrazem stały się palmy ścielone na trasie jego przejazdu.

Wśród zebranych dało się słyszeć okrzyki: hosanna i cześć Synowi Dawida oraz inne wyrazy aplauzu wobec Jego osoby.

I pewnie można by na tym zakończyć wspomnienia tamtych wydarzeń, gdy nie to, że po kilku dniach taki sam tłum towarzyszył Chrystusowi w drodze na Golgotę i wtedy żywili swoją nienawiść do niego powtarzając swoje słowa z dziedzińca Piłata, kiedy wyjąc z nienawiści domagali się kary krzyża dla Nazareńczyka.

Cienka jak jedno westchnienie jest nić, która towarzyszy nam w chwilach zachwytu nad kimś niezwykłym, idolem naszego pragnienia, bohaterem niezwykłości, który swoimi dokonaniami zdaje się zadawać kłam, że nie da się zrobić nic więcej ponad przeciętność.

Tylko w nielicznych sytuacjach potrafimy nasz zachwyt przekuć w coś więcej, co jest bardziej trwałe i nie ulegnie zniszczeniu przy pierwszej negatywnej ocenie, którą z pewnością wysunie ktoś, komu nigdy nie będzie po drodze z tym co dobre i ponadprzeciętne.

Kiedy tłum wiwatował na cześć Proroka z Nazaretu, z pewnością wśród zebranych byli swoiści liderzy, którzy nadawali ton i sterowali pozytywnym nastawieniem pozostałych.

Podobnie zdarzyło się i kilka dni później, kiedy także dali o sobie znać swoiści „liderzy”, którzy sterowali emocjami zebranych i poddawali im okrzyki pełne nienawiści.

Niestety te manipulacje ludzkimi zachowaniami i wyborami czynionymi przez jednostki, nie odeszły do kart historii i nadal triumfują.

W ostatnich dniach media ukazały nam ogrom zła, jakiego dopuścili się okupujący ukraińskie miasta sowieccy żołnierze. Trudno jest nam uwierzyć, że człowiek może dojść do takiego stanu, że zdaje się napawać swoją nienawiść sadystycznymi zbrodniami na bezbronnych.

Czy wśród okupujących te ziemie żołnierzy znaleźli się sami do szpiku źli ludzie?

Sądzę, że nie, ale zdecydowana większość tych młodych osób w mundurach uległa swoistym „animatorom” zagłady, którzy stoją za tymi wszystkimi zbrodniami jako nadrzędni sprawcy tego zła.

Aby nie być tak do końca zadowolonym w odbiorze rzeczywistości, to chciałbym zauważyć, że nasze spokojne póki co życie jest także często sterowane przez swoistych „liderów” próbujących nadawać ton naszemu życiu.

Niekiedy są to delikatne sugestie dotyczące elit politycznych, którym przeciwnicy zarzucają brak szczerości w ich działaniach, a w niektórych sytuacjach próbują odwoływać się do naszego umiłowania niezależności, podpowiadając nam, że ona jest wystawiona na szwank, z najróżniejszych powodów.

„Liderzy” nienawiści, którzy doprowadzili do ukrzyżowania Bożego Syna ostatecznie przegrali w czasie wielkanocnego poranka i pewnie długo jeszcze leczyli swoje ciemne pragnienia, ale bezskutecznie.

Podobnie swoje przegrane zainkasują także ci „animatorzy”, którzy pragnęliby kreować rzeczywistość pełną konfliktów i wątpliwości rzucanych do naszego życia.

Wielkanocny poranek jest nie tylko wspomnieniem minionego cudu Bożej Miłości, ale także zapowiedzią triumfu dobra nad złem, w każdej odsłonie.

Kryspin 

piątek, 8 kwietnia 2022

Dlaczego Watykan nie potępił Putina?

 


Wraz z pływem kolejnych dni, kiedy na Ukrainie dokonuje się nieludzka agresja przeciwko narodowi będącemu dotąd niezależnym europejskim społeczeństwem, narasta ilość krytycznych ocen stawianych możnym tego świata.

Pomimo, że sprawa wydaje się oczywistą, to niektórzy przywódcy tak zwanego wolnego świata nie zawsze jednym głosem opowiadają się po stronie ciemiężonych, szukając usprawiedliwienia dla swojej politycznej powściągliwości i tłumacząc się względami ekonomicznymi, które nie pozwalają im do końca nazwać zła po imieniu.

Większości obserwatorów tego dramatu, który dokonuje się na oczach spokojnej do tej pory Europy z niesmakiem odbiera nie do końca jednoznaczne stanowiska Niemiec, czy Francji, którym bardziej zależy na zachowaniu porozumienia z rosyjskim satrapą, bo z tyłu głowy mają nadal nadzieję na ekonomiczne bezpieczeństwo, które jest uzależnione od dostaw surowców i innych dóbr z terenów wielkiego, wschodniego sąsiada.

Polityczne kalkulacje kolejny raz biorą górę nad zwyczajną uczciwością wobec zła dziejącego się tuż za granicami ich spokojnego dotąd życia, i to boli.

Fala krytyki tego kunktatorskiego zachowania dosięgła ostatnio także Kościoła katolickiego, a ściślej rzecz ujmując samego papieża Franciszka, któremu niektóre środowiska zarzucają zbytnią powściągliwość w potępieniu i nazwaniu po imieniu agresorów ukraińskiego nieszczęścia.

Choć głowa Kościoła wielokrotnie piętnował w swoich wystąpieniach zło wojennej pożogi, to według jego krytyków, zabrakło w nich słów: Rosja czy Putin.

Rzeczywiście Biskup Rzymu nie użył tych słów, ale po wielokroć podkreślał, że to Ukraina jest ofiarą niesprawiedliwego ataku i piętnował zło, którego owocem stało się morze niewinnie przelewanej krwi na jej terytorium.

Kiedy Rosja łamiąc wszelkie konwencje rozpoczęła inwazję na tereny swojego sąsiada, to Biskup Rzymu udał się do konsulatu tegoż kraju, by osobiście prosić o zaniechanie tego okropieństwa, tylko to jakoś nie zostało zauważone przez tropicieli politycznych sensacji.

Czy Papież mógł więcej uczynić dla zażegnania złu, które dzieje się na naszych oczach, pewnie i tak?

Niektórzy mają mu za złe, że pozostawił bez odpowiedzi zaproszenie mera Kijowa do złożenia w trybie nagłym wizyty w tym mieście i nie wybrał się do oczekujących moralnego wsparcia ukraińskich braci w wierze.

Ci sami zawiedzeni jakoś nie przenieśli swoich pretensji na innych możnych tego świata, którym także nie przyszło do głowy peregrynować do oblężonego przez wrogów Kijowa, ale to być może jest nieistotny szczegół.

Franciszek jest głową Kościoła, instytucji innej od wszystkich organizmów politycznych, bo wprost realizuje depozyt samego Boga, a ten nigdy nie potępia człowieka, choćby był sprawcą najgorszego świństwa, ale jednocześnie zawsze doznaje smutku, kiedy owoc jego miłości czyni zło i dlatego w wystąpieniach zastępcy Chrystusa jest tak wiele słów potępienia dla zła jakie niesie ze sobą wojna, jako następstwo ludzkiego szaleństwa i milczące przygnębienie, bez wymienienia z nazwy sprawców tej tragedii, którzy przecież są wszystkim znani.

Jakby dopełnieniem krytyki watykańskiej polityki stało się ostatnio porównanie zachowania Franciszka do niefortunnego działania Piusa XII, który dopiero po dłuższym czasie odciął się od polityki nazistowskich Niemiec i późno ujął się za ofiarami nazistowskiego szaleństwa..

To dalece krzywdzący osąd, bo obecny papież od pierwszych chwil tego zbrodniczego napadu po wielokroć zajmował stanowisko i piętnował ten obłęd nienawiści jeszcze na długo przed tym, kiedy na ukraińskie miasta spadły pierwsze rosyjskie pociski.

Czy Franciszek mógł zrobić więcej dla pokoju na Ukrainie?

Pewnie w ludzkim mniemaniu mógł, tak jak mogli tego dokonać i inni wielcy tego świata?

Kryspin