piątek, 8 kwietnia 2022

Dlaczego Watykan nie potępił Putina?

 


Wraz z pływem kolejnych dni, kiedy na Ukrainie dokonuje się nieludzka agresja przeciwko narodowi będącemu dotąd niezależnym europejskim społeczeństwem, narasta ilość krytycznych ocen stawianych możnym tego świata.

Pomimo, że sprawa wydaje się oczywistą, to niektórzy przywódcy tak zwanego wolnego świata nie zawsze jednym głosem opowiadają się po stronie ciemiężonych, szukając usprawiedliwienia dla swojej politycznej powściągliwości i tłumacząc się względami ekonomicznymi, które nie pozwalają im do końca nazwać zła po imieniu.

Większości obserwatorów tego dramatu, który dokonuje się na oczach spokojnej do tej pory Europy z niesmakiem odbiera nie do końca jednoznaczne stanowiska Niemiec, czy Francji, którym bardziej zależy na zachowaniu porozumienia z rosyjskim satrapą, bo z tyłu głowy mają nadal nadzieję na ekonomiczne bezpieczeństwo, które jest uzależnione od dostaw surowców i innych dóbr z terenów wielkiego, wschodniego sąsiada.

Polityczne kalkulacje kolejny raz biorą górę nad zwyczajną uczciwością wobec zła dziejącego się tuż za granicami ich spokojnego dotąd życia, i to boli.

Fala krytyki tego kunktatorskiego zachowania dosięgła ostatnio także Kościoła katolickiego, a ściślej rzecz ujmując samego papieża Franciszka, któremu niektóre środowiska zarzucają zbytnią powściągliwość w potępieniu i nazwaniu po imieniu agresorów ukraińskiego nieszczęścia.

Choć głowa Kościoła wielokrotnie piętnował w swoich wystąpieniach zło wojennej pożogi, to według jego krytyków, zabrakło w nich słów: Rosja czy Putin.

Rzeczywiście Biskup Rzymu nie użył tych słów, ale po wielokroć podkreślał, że to Ukraina jest ofiarą niesprawiedliwego ataku i piętnował zło, którego owocem stało się morze niewinnie przelewanej krwi na jej terytorium.

Kiedy Rosja łamiąc wszelkie konwencje rozpoczęła inwazję na tereny swojego sąsiada, to Biskup Rzymu udał się do konsulatu tegoż kraju, by osobiście prosić o zaniechanie tego okropieństwa, tylko to jakoś nie zostało zauważone przez tropicieli politycznych sensacji.

Czy Papież mógł więcej uczynić dla zażegnania złu, które dzieje się na naszych oczach, pewnie i tak?

Niektórzy mają mu za złe, że pozostawił bez odpowiedzi zaproszenie mera Kijowa do złożenia w trybie nagłym wizyty w tym mieście i nie wybrał się do oczekujących moralnego wsparcia ukraińskich braci w wierze.

Ci sami zawiedzeni jakoś nie przenieśli swoich pretensji na innych możnych tego świata, którym także nie przyszło do głowy peregrynować do oblężonego przez wrogów Kijowa, ale to być może jest nieistotny szczegół.

Franciszek jest głową Kościoła, instytucji innej od wszystkich organizmów politycznych, bo wprost realizuje depozyt samego Boga, a ten nigdy nie potępia człowieka, choćby był sprawcą najgorszego świństwa, ale jednocześnie zawsze doznaje smutku, kiedy owoc jego miłości czyni zło i dlatego w wystąpieniach zastępcy Chrystusa jest tak wiele słów potępienia dla zła jakie niesie ze sobą wojna, jako następstwo ludzkiego szaleństwa i milczące przygnębienie, bez wymienienia z nazwy sprawców tej tragedii, którzy przecież są wszystkim znani.

Jakby dopełnieniem krytyki watykańskiej polityki stało się ostatnio porównanie zachowania Franciszka do niefortunnego działania Piusa XII, który dopiero po dłuższym czasie odciął się od polityki nazistowskich Niemiec i późno ujął się za ofiarami nazistowskiego szaleństwa..

To dalece krzywdzący osąd, bo obecny papież od pierwszych chwil tego zbrodniczego napadu po wielokroć zajmował stanowisko i piętnował ten obłęd nienawiści jeszcze na długo przed tym, kiedy na ukraińskie miasta spadły pierwsze rosyjskie pociski.

Czy Franciszek mógł zrobić więcej dla pokoju na Ukrainie?

Pewnie w ludzkim mniemaniu mógł, tak jak mogli tego dokonać i inni wielcy tego świata?

Kryspin

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz