niedziela, 28 lutego 2016

"Demokratyczne" niezadowolenie KOD-owców!

     Kiedyś mówiło się, że żyjemy w kraju absurdów!
Teraz minęła epoka komuny, okresu "szczęśliwości", do której jakoś trudno było przekonać rodaków, no i mamy demokrację i znowu jest źle!
Polska to ciekawy kraj!
Przez ulice naszych miast przetaczają się kawalkady protestujących z okrzykami w obronie demokracji!
Czego się domagają te tłumy krzykaczy?
No Przewodniczący KOD-u krzyczy najgłośniej, bo a nóż ktoś zechce rozliczyć go z niezapłaconych alimentów.
Politycy tzw. opozycji krzyczą bo zawsze warto coś ugrać opluwając partię rządzącą.
Największe zdziwienie budzi jednak ostatni powód "niezadowolenia", czyli sprawa "Bolka"!
"My naród" jesteśmy z tobą panie Prezydencie-padają zapewnienia!
A ja sobie wypraszam używania takich określeń, bo też należę do tego narodu i wcale mi nie po drodze z obroną Bolka!
Nie chodzi mi o napaść na legendę Solidarności, ale uważam, że TW Bolek powinien przeprosić choćby tych, którzy w wyniku jego gorliwych donosów byli szykanowani przed laty i teraz mają głodowe emerytury!
Może zamiast obrony demokracji[ w takim wydaniu, jak to preferują kombinatorzy z  KOD-u] winno się przemaszerować w obronie uczciwości i odwagi, aby przez nasze usta przebiło się proste słowo: PRZEPRASZAM!- w stosunku do tych wszystkich, których kiedykolwiek skrzywdziliśmy[słowem i czynem także!] ?
A tak na koniec:
Mam dwa psy!
Duży nagle przebudzony, wspominając jakieś senne przeżycia, zaczyna ujadać i wtedy ten mały, siedzący obok, także zaczyna swoje szczekanie i tylko rozgląda się nerwowo, aby zorientować się, dlaczego właściwie ma szczekać?
Drogie Panie w słusznym wielu i Panowie z bielę skroni, zastanówcie się dwa razy, zanim weźmiecie w rękę zabazgrane przez kogoś transparenciki i pomyślcie jak bardzo jesteście śmieszni w swoim postępowaniu.
Kryspin

czwartek, 25 lutego 2016

Równe żołądki emerytów!

      Co pewien czas jak bumerang wraca temat emerytur w przyszłości!
Nie trzeba być wytrawnym ekonomistą, by obawiać się, że kiedyś to wszystko legnie w gruzach, bo na barkach pracujących[na ich składkach] będzie siadało coraz więcej emerytów i żądało- zapłaty  za przepracowane kiedyś lata!
     Proponowane rozwiązania, prognozy wzrostu dobrobytu[a z tym zwiększone składki ZUS] wcale nie załatwią sprawy-pieniędzy będzie coraz mniej[w stosunku do rosnących potrzeb!]
A ja tak sobie myślę, że emerytury, to największa niesprawiedliwość wtórna sankcjonująca niesprawiedliwość pierwotną.
Mówi się, że pracujemy na naszą starość i to jest prawda, ale...
     W wielu wypadkach nasze płace[za wykonywaną pracę] są rozbieżne z kwalifikacjami i ambicjami.
Jest wiele przypadkowości i często wcale nie mamy wpływu na to, czy zarabiamy 1500zł, czy 7000 zł.
Często jest to zależne od wybranego zawodu, znajomości szczęścia itd.
Mamy jednak jakiś wpływ na nasze dochody: bo z zapobiegliwości, wykorzystując jakąś szansę daną nam przez los[lub znajomości] możemy zmieniać zajęcie i polepszać sobie naszą egzystencję.
     Czy sprawiedliwym jednak jest, że naszą zapobiegliwość[ tu i teraz] system będzie nagradzał nam grobowej deski?
     Obruszamy się, że byli pracownicy specjalnych służb teraz pobierają krociowe emerytury[a nawet po ich śmierci takowe nadal będą pobierać ich najbliżsi], a na przykład ludzie, którzy kiedyś walczyli o sprawiedliwość społeczną, wtedy otrzymywali wilcze bilety i siniaki od milicyjnych pałek, a teraz otrzymują głodowe ochłapy, no bo system nie miał czego im naliczyć kiedyś!
     Wyobraźmy sobie, że otrzymujemy dzisiaj jasną informację, iż za dwadzieścia lat wejdzie system równych emerytur dla wszystkich: np po 1500 zł i koniec!
Jeśli chcesz mieć kiedyś więcej- odkładaj systematycznie choćby po parę złotych co miesiąc!
Co o tym sądzicie?
Kryspin

poniedziałek, 22 lutego 2016

Sakrament z taśmy!

     W powietrzu już czujemy zapach nadchodzących świąt.
     Centra handlowe już od jakiegoś czasu realizują zwiększone plany sprzedażowe, a wielu z nas planuje na ten nadchodzący czas odwiedziny u bliskich, bądź sami będą podejmować świątecznych gości.
     O sakralnym charakterze zbliżających się dni nie zapomina także Kościół planując na ostatnie dni Wielkiego Postu parafialne rekolekcje, które tradycyjnie zakończą się masową akcją oczyszczenia z win parafialnych grzeszników kornie czekających w tasiemcowych kolejkach na swoją chwilę pojednania przy konfesjonale.
     Pewnie nikt nie prowadzi takich badań statystycznych, ale większość przystępujących w tym czasie do spowiedzi, to bardzo okazjonalni wierzący, którzy swoją pobożność ograniczają do minimalizmu wymaganego przykazaniem kościelnym:”Przynajmniej raz w roku spowiadać się i w okresie Wielkanocnym komunię świętą przyjmować!
Przy masówce wielkopostnej to taki sakrament z taśmy: obowiązek odhaczony i święty spokój.
Jeśli do tego taka spowiedź połączona jest z karteczką, która ma swoją wagę, bo dzięki niej zostanie to odnotowane w kartotece parafialnej i może kiedyś decydować choćby o udziale księdza w ostatniej drodze zmarłego, to wystarczający argument!
*
      Swoją drogą jestem bardzo ciekawy ilu z tych wielkanocnych grzeszników wypełnia pięć warunków koniecznych do ważności sakramentu pokuty [rachunek sumienia, żal za grzechy popełnione, postanowienie poprawy, spowiedź i zadośćuczynienie-pokuta] ?
W czasie wielkopostnego „spędu” ku nawróceniu, częściej niż zwykle słyszy się głosy niezadowolonych z takiej formy spowiedzi:
-Dlaczego mam się spowiadać na ucho innemu człowiekowi, choćby on był księdzem?
-Czy nie prościej i bardziej wygodnie byłoby, gdyby spowiedź była powszechna i kapłan rozgrzeszyłby wszystkich jednym machnięciem?
-Człowiek jest taki zabiegany, a jedno rozgrzeszenie w trakcie zbiorowej spowiedzi oszczędziłoby czasu i wstydu mówienia o swoich świństewkach!
No i teraz mam dobrą nowinę dla tych wszystkich niezadowolonych.
Kościół stosuje formę spowiedzi zbiorowej i nazywa to Absolucją Generalną, ale...?
Sakrament pokuty w formie spowiedzi zbiorowej w Kościele katolickim stosowany jest tylko w sytuacjach wyjątkowych, gdy zachodzi niebezpieczeństwo utraty życia grzesznika bez możliwości indywidualnego pojednania się z Bogiem.
-Wielokrotnie taką formę stosowano w okresie wojny dla żołnierzy[zwłaszcza przed bitwami].
-Dozwala się taką formę spowiedzi w pracy misjonarzy, którzy działają niekiedy na bardzo rozległym terenie, a we wspólnocie nawróconych zjawiają się raz na kilka miesięcy i z braku czasu nie mogą wyspowiadać wszystkich chcących uzyskać rozgrzeszenie.
*
     Miałem kiedyś okazję uczestniczyć we mszy św. kościelnej wspólnoty, która w nazwie ma przymiotnik- katolicki, ale nie jest w łączności z Watykanem.
     Przed mszą odbyła się ceremonia spowiedzi zbiorowej, po której kapłan udzielił rozgrzeszenia obecnym.
Bardzo się zdziwiłem, gdy do komunii świętej nie przystąpili niektórzy uczestnicy liturgii.
Po skończonej mszy zapytałem księdza, dlaczego nie wszyscy przyjęli w trakcie nabożeństwa sakrament komunii?
Odpowiedział mi krótko: Rozgrzeszenie to tylko jeden z pięciu elementów sakramentu pojednania i ci, którzy w duchu nie dopełnili pozostałych, nie czuli się uprawnieni, aby przystąpić do Stołu Pańskiego!
Wtedy zrozumiałem, jak daleko nam do tego, abyśmy mogli w taki sposób korzystać z sakramentu pojednania.
Sakrament z taśmy do tego nas z pewnością nie przybliża!
Kryspin, ksiądz w cywilu

środa, 17 lutego 2016

Rekolekcje pod nadzorem!

     Na czterdzieści dni przed radosnym Alleluja, gdy w świątyniach wierni wielkanocnymi śpiewami obwieszczają światu, że Chrystus Zmartwychwstał, Kościół rozpoczął czas refleksji i pokuty, który określa się mianem Wielkiego Postu!
    Taką formę przygotowania poprzez post i uczynki pokutne, do przeżywania podniosłych chwil, stosują wierni różnych religii, aby dokonać swoistego resetu nieśmiertelnej duszy.
Post zwany Ramadanem kultywują wyznawcy Islamu, oczyszczające obmycie w wodach Gangesu stosują wyznawcy Hinduizmu, a wszystko to także jest poprzedzone okresem postu i uczynków pokutnych aplikowanych sobie w trakcie nieraz wielokilometrowych przemarszów w stronę świętej rzeki
*
    W środę popielcową katolicy rozpoczęli swój czas oczyszczenia i przez czterdzieści dni poprzedzających najważniejszy moment roku liturgicznego, winni się przygotować na świętowanie triumfu Zmartwychwstania!
Kościół na ten czas przewidział całą gamę nabożeństw przybliżających wiernym tragizm cierpienia Chrystusa, które jednocześnie stają się ekspiacyjnym aktem wiary współczesnych Jego wyznawców.
W piątkowe popołudnia odbywają się rozważania Drogi krzyżowej, a niedziele rozbrzmiewają śpiewami Gorzkich żali.
I można tylko ubolewać, że te szczególne nabożeństwa coraz mniej przemawiają do sumień i nie budzą potrzeby uczestnictwa ze strony wierzących, co widać gołym okiem po nie zawsze zapełnionych kościelnych ławach.
    Ostatnimi bastionami należytej frekwencji wielkopostnych ćwiczeń zdają się być rekolekcje i spowiedź święta na ich zakończenie, ale i przy tym byłbym ostrożny w odtrąbieniu duszpasterskiego sukcesu.
Owszem, w dniach rekolekcyjnych nauk kościoły zapełniają się w znaczącym stopniu, ale...?
     Pozwolę sobie na fragment :”Zatroskanej koloratki”, który daje odpowiedź na moje:”ale”:
...”Szczytem kolejnego absurdu stał się, wywalczony konkordatowym porozumieniem, zapis o trzech dniach rekolekcji wielkopostnych, kiedy tabuny młodzieży i rozbrykanych dzieciaków zostały zobowiązane do odwiedzania kościołów i p[obierania nauk rekolekcyjnych.
    Aby dziatwa nie czuła się przemęczona, w tych dniach pomieszczenia szkolne miały wolne, bo lekcje nie mogły przecież rozpraszać „świętej zadumy i refleksji”. Biedni nauczyciele, niczym policjanci, winni zaś dbać o to, aby złe myśli nie prowokowały małolatów do zwyczajnych wagarów lub samowolnego skracania sobie pobytu w świętym miejscu. Temu wszystkiemu służyły szczegółowe instrukcje dyrekcji szkoły o obowiązku odnotowywania frekwencji, łącznie z ponownym sprawdzeniem obecności pod koniec codziennych „ćwiczeń duchowych”.
    Młodzi ludzie zyskali w ten sposób kolejne trzy dni laby i dla świętego spokoju byli gotowi poświęcić rekolekcjom te dwie godzinki zamiast odbębniania kilku lekcji przewidzianych w szkolnym terminarzu.
    Dni rekolekcyjnych zajęć szkolnych to nic innego jak czas laby, luzu bez konieczności zaliczania godzin lekcyjnych. Młodzi ludzie dotąd doświadczali tego pod koniec każdego roku, po Radzie Pedagogicznej, gdy oceny były już „zaklepane”, trudno było po tym uzasadnić jakikolwiek sens przychodzenia na zajęcia.
   Wtedy, zamiast przymuszać młodych do siedzenia w szkolnych ławach, opiekunowie zabierali powierzone ich opiece wychowawczej pociechy na idiotyczne wycieczki, aby kolejny raz podziwiać „atrakcje” okolicy, czy do muzeów, z eksponatami, które nikogo nie interesowały.
Dzień był zaliczony, przeszedł i można było odhaczyć w dzienniku spotkanie z kulturą!
Teraz profesorowie otrzymali kolejny”prezent” od Kościoła, który załatwił im kilka następnych dni spokoju od nauczania.
    A po szkolnych rekolekcjach księża katecheci mogli odnotować w swoich duszpasterskich powinnościach:”Młodzież na spotkaniach z Bożym słowem-stan osobowy: pełny!”...
   Ale czy Chrystusowi o to chodziło, gdy mówił o nawróceniu...?
Kryspin

czwartek, 11 lutego 2016

Czy dziecko jest tylko naszą inwestycją na przyszłość?

                      
     Wszyscy znamy słowa Beaty Szydło:"dzieci są naszą inwestycją na przyszłość", którymi starała się tłumaczyć rządowy pomysł wsparcia przyszłej dzietności polskich rodzin. To stwierdzenie Pani Premier jednak nie przekonało politycznych oponentów i w efekcie zostaliśmy skazani na żenującą, polityczną telenowelę.
To przykre, że w scenariuszu tego spektaklu wykorzystuje się dziecko, określając je „inwestycją na przyszłość”
Owszem, nie można odbierać racji tym wszystkim, którzy z niepokojem myślą, co czeka nasz naród za kilkanaście, kilkadziesiąt lat.
Demografowie alarmują, że kiedyś będzie za mało młodych, którzy na swych barkach udźwigną utrzymanie rosnącej armii emerytów.
Rozwiązaniem wydaje się więc mądra polityka prorodzinna zachęcająca rodziców, aby mieli więcej, aniżeli jedno dziecko.
Sądzę jednak, że pomysł:”Rodzina 500+” przegłosowany w dniu dzisiejszym w Sejmie wcale nie załatwi tego problemu podobnie jak słynne becikowe, które także nie wywołało eksplozji nowych narodzin!
Widmo demograficznej zapaści nie jest jednak tylko naszym problemem i dlatego coraz głośniej słyszymy głosy, że „Europa wymiera”! Choć w innych krajach naszego kontynentu sytuacja wydaje się nieco lepsza, to jednak nie rozwiązuje problemu starzejącego się społeczeństwa!
Jak więc temu zaradzić, w czym tkwi przyczyna problemu?
Pozwolę sobie na przytoczenie fragmentu „Zakochanej koloratki”:
...”Dziecko: konkurent, zagrożenie, przypadek, rozsądek. Ile razy słyszymy te określenia w odniesieniu do nowego życia, ile zła wyrządzają rodzice swoim pociechom jeszcze przed ich narodzinami?
Nasze dzieci nie potrzebują złotych kołysek, one proszą tylko o jedno-Daj mi miłość, kochaj mnie zawsze, jeszcze przed momentem poczęcia, i zanim przyjdę na świat; obdarzaj mnie miłością, gdy jako maleństwo potrzebuję ciebie nieustannie, i bądź dla mnie wsparciem, gdy wydaję się być już dorosły!
Niektórzy młodzi ludzie zakładający gniazdo rodzinne już od pierwszej chwili próbują być”rozsądni” i planują przyszłość dokładnie; najpierw stabilizacja, kariera, może dziecko, jako dopełnienie obrazka rodziny...A na pytanie; dlaczego tylko jedno, pada odpowiedź-Nie stać nas w tej chwili na drugie; bo mieszkanie nie takie, bo zarabiam za mało; drugie dziecko, to by była nieodpowiedzialność z naszej strony...
W tych wszystkich wyliczeniach argumentów za i przeciw brakuje moim zdaniem najpoważniejszego stwierdzenia: Nie stać nas na miłość tak wielką, aby obdarować nią to maleństwo, które miałoby się urodzić!
Ileż obserwujemy rodzin, które przeżywają swoiste napiętnowanie społeczne z powodu posiadania dużej liczby potomstwa- Jak w ich sytuacji można decydować się na tyle dzieci, to nierozsądne, nieodpowiedzialne!  
A dzieci w tych rodzinach są jednak często bardzo szczęśliwe, bo miłości wystarcza dla nich wszystkich!
     Na drugim biegunie obserwujemy rodziny, w których dziecko ma wszystko, a nie widać w nim szczęścia, bo nigdy tak naprawdę nie otrzymało tego daru najcenniejszego; gorącego uczucia bycia kochanym!
     Sądzę, że nasza przyszłość zawiera się nie tylko w tym, jak gospodarczo będzie rozwijał się nasz kraj. W pogoni za dobrobytem, posiadaniem nowego domu,lepszego samochodu i wypchanego pieniędzmi konta bankowego nie zbudujemy spokojnej przyszłości dla nas i następnych pokoleń. Nasze jutro uzależnione jest od naszego daru miłości, który świadomie potrafimy przekazać naszym dzieciom!
     Decyzja o założeniu rodziny, to przyjęcie odpowiedzialności, najpierw za życie osoby, której mówimy: Kocham Cię, a w dalszej, niemniej ważnej kolejności, przejęcie odpowiedzialności za przyszłe życie naszych dzieci, owoców tej miłości!
Dobry lekarz leczy nie tylko objawy choroby, ale wnika w jej przyczyny!
Myślę, że 500 zł na dziecko, to terapia objawów i nie wnika w przyczynę!
Kryspin

czwartek, 4 lutego 2016

Liścik miłości na Walentynki!

     Zastanawiasz się w jaki sposób powiedzieć komuś, go kochasz?
Przed nami Walentynki i miły zwyczaj dawania sobie liścików z zapewnieniem o tym, że ktoś jest bliski naszemu sercu i to jest piękne!
Podaruj komuś bliskiemu "Zakochaną koloratkę" , która jest właśnie takim "liścikiem miłości"!!!!
   Książkę możesz zamówić u autora: tel:536 425 831 lub mailowo: kryspinkrystek@onet.eu
Każda książka z dedykacją dla adresata!!!!