Kiedyś mówiło się, że żyjemy w kraju absurdów!
Teraz minęła epoka komuny, okresu "szczęśliwości", do której jakoś trudno było przekonać rodaków, no i mamy demokrację i znowu jest źle!
Polska to ciekawy kraj!
Przez ulice naszych miast przetaczają się kawalkady protestujących z okrzykami w obronie demokracji!
Czego się domagają te tłumy krzykaczy?
No Przewodniczący KOD-u krzyczy najgłośniej, bo a nóż ktoś zechce rozliczyć go z niezapłaconych alimentów.
Politycy tzw. opozycji krzyczą bo zawsze warto coś ugrać opluwając partię rządzącą.
Największe zdziwienie budzi jednak ostatni powód "niezadowolenia", czyli sprawa "Bolka"!
"My naród" jesteśmy z tobą panie Prezydencie-padają zapewnienia!
A ja sobie wypraszam używania takich określeń, bo też należę do tego narodu i wcale mi nie po drodze z obroną Bolka!
Nie chodzi mi o napaść na legendę Solidarności, ale uważam, że TW Bolek powinien przeprosić choćby tych, którzy w wyniku jego gorliwych donosów byli szykanowani przed laty i teraz mają głodowe emerytury!
Może zamiast obrony demokracji[ w takim wydaniu, jak to preferują kombinatorzy z KOD-u] winno się przemaszerować w obronie uczciwości i odwagi, aby przez nasze usta przebiło się proste słowo: PRZEPRASZAM!- w stosunku do tych wszystkich, których kiedykolwiek skrzywdziliśmy[słowem i czynem także!] ?
A tak na koniec:
Mam dwa psy!
Duży nagle przebudzony, wspominając jakieś senne przeżycia, zaczyna ujadać i wtedy ten mały, siedzący obok, także zaczyna swoje szczekanie i tylko rozgląda się nerwowo, aby zorientować się, dlaczego właściwie ma szczekać?
Drogie Panie w słusznym wielu i Panowie z bielę skroni, zastanówcie się dwa razy, zanim weźmiecie w rękę zabazgrane przez kogoś transparenciki i pomyślcie jak bardzo jesteście śmieszni w swoim postępowaniu.
Kryspin
niedziela, 28 lutego 2016
czwartek, 25 lutego 2016
Równe żołądki emerytów!
Co pewien czas jak bumerang wraca temat emerytur w przyszłości!
Nie trzeba być wytrawnym ekonomistą, by obawiać się, że kiedyś to wszystko legnie w gruzach, bo na barkach pracujących[na ich składkach] będzie siadało coraz więcej emerytów i żądało- zapłaty za przepracowane kiedyś lata!
Proponowane rozwiązania, prognozy wzrostu dobrobytu[a z tym zwiększone składki ZUS] wcale nie załatwią sprawy-pieniędzy będzie coraz mniej[w stosunku do rosnących potrzeb!]
A ja tak sobie myślę, że emerytury, to największa niesprawiedliwość wtórna sankcjonująca niesprawiedliwość pierwotną.
Mówi się, że pracujemy na naszą starość i to jest prawda, ale...
W wielu wypadkach nasze płace[za wykonywaną pracę] są rozbieżne z kwalifikacjami i ambicjami.
Jest wiele przypadkowości i często wcale nie mamy wpływu na to, czy zarabiamy 1500zł, czy 7000 zł.
Często jest to zależne od wybranego zawodu, znajomości szczęścia itd.
Mamy jednak jakiś wpływ na nasze dochody: bo z zapobiegliwości, wykorzystując jakąś szansę daną nam przez los[lub znajomości] możemy zmieniać zajęcie i polepszać sobie naszą egzystencję.
Czy sprawiedliwym jednak jest, że naszą zapobiegliwość[ tu i teraz] system będzie nagradzał nam grobowej deski?
Obruszamy się, że byli pracownicy specjalnych służb teraz pobierają krociowe emerytury[a nawet po ich śmierci takowe nadal będą pobierać ich najbliżsi], a na przykład ludzie, którzy kiedyś walczyli o sprawiedliwość społeczną, wtedy otrzymywali wilcze bilety i siniaki od milicyjnych pałek, a teraz otrzymują głodowe ochłapy, no bo system nie miał czego im naliczyć kiedyś!
Wyobraźmy sobie, że otrzymujemy dzisiaj jasną informację, iż za dwadzieścia lat wejdzie system równych emerytur dla wszystkich: np po 1500 zł i koniec!
Jeśli chcesz mieć kiedyś więcej- odkładaj systematycznie choćby po parę złotych co miesiąc!
Co o tym sądzicie?
Kryspin
Nie trzeba być wytrawnym ekonomistą, by obawiać się, że kiedyś to wszystko legnie w gruzach, bo na barkach pracujących[na ich składkach] będzie siadało coraz więcej emerytów i żądało- zapłaty za przepracowane kiedyś lata!
Proponowane rozwiązania, prognozy wzrostu dobrobytu[a z tym zwiększone składki ZUS] wcale nie załatwią sprawy-pieniędzy będzie coraz mniej[w stosunku do rosnących potrzeb!]
A ja tak sobie myślę, że emerytury, to największa niesprawiedliwość wtórna sankcjonująca niesprawiedliwość pierwotną.
Mówi się, że pracujemy na naszą starość i to jest prawda, ale...
W wielu wypadkach nasze płace[za wykonywaną pracę] są rozbieżne z kwalifikacjami i ambicjami.
Jest wiele przypadkowości i często wcale nie mamy wpływu na to, czy zarabiamy 1500zł, czy 7000 zł.
Często jest to zależne od wybranego zawodu, znajomości szczęścia itd.
Mamy jednak jakiś wpływ na nasze dochody: bo z zapobiegliwości, wykorzystując jakąś szansę daną nam przez los[lub znajomości] możemy zmieniać zajęcie i polepszać sobie naszą egzystencję.
Czy sprawiedliwym jednak jest, że naszą zapobiegliwość[ tu i teraz] system będzie nagradzał nam grobowej deski?
Obruszamy się, że byli pracownicy specjalnych służb teraz pobierają krociowe emerytury[a nawet po ich śmierci takowe nadal będą pobierać ich najbliżsi], a na przykład ludzie, którzy kiedyś walczyli o sprawiedliwość społeczną, wtedy otrzymywali wilcze bilety i siniaki od milicyjnych pałek, a teraz otrzymują głodowe ochłapy, no bo system nie miał czego im naliczyć kiedyś!
Wyobraźmy sobie, że otrzymujemy dzisiaj jasną informację, iż za dwadzieścia lat wejdzie system równych emerytur dla wszystkich: np po 1500 zł i koniec!
Jeśli chcesz mieć kiedyś więcej- odkładaj systematycznie choćby po parę złotych co miesiąc!
Co o tym sądzicie?
Kryspin
poniedziałek, 22 lutego 2016
Sakrament z taśmy!
W powietrzu już czujemy zapach
nadchodzących świąt.
Centra handlowe już od jakiegoś czasu
realizują zwiększone plany sprzedażowe, a wielu z nas planuje na
ten nadchodzący czas odwiedziny u bliskich, bądź sami będą
podejmować świątecznych gości.
O sakralnym charakterze
zbliżających się dni nie zapomina także Kościół planując na
ostatnie dni Wielkiego Postu parafialne rekolekcje, które
tradycyjnie zakończą się masową akcją oczyszczenia z win
parafialnych grzeszników kornie czekających w tasiemcowych
kolejkach na swoją chwilę pojednania przy konfesjonale.
Pewnie nikt nie prowadzi takich
badań statystycznych, ale większość przystępujących w tym
czasie do spowiedzi, to bardzo okazjonalni wierzący, którzy swoją
pobożność ograniczają do minimalizmu wymaganego przykazaniem
kościelnym:”Przynajmniej
raz w roku spowiadać się i w okresie Wielkanocnym komunię świętą
przyjmować!
Przy masówce wielkopostnej to taki
sakrament z taśmy: obowiązek odhaczony i święty spokój.
Jeśli do tego taka spowiedź
połączona jest z karteczką, która ma swoją wagę, bo dzięki
niej zostanie to odnotowane w kartotece parafialnej i może kiedyś
decydować choćby o udziale księdza w ostatniej drodze zmarłego,
to wystarczający argument!
*
Swoją drogą jestem bardzo
ciekawy ilu z tych wielkanocnych grzeszników wypełnia pięć
warunków koniecznych do ważności sakramentu pokuty [rachunek
sumienia, żal za grzechy popełnione, postanowienie poprawy,
spowiedź i zadośćuczynienie-pokuta] ?
W czasie wielkopostnego „spędu”
ku nawróceniu, częściej niż zwykle słyszy się głosy
niezadowolonych z takiej formy spowiedzi:
-Dlaczego mam się spowiadać na ucho
innemu człowiekowi, choćby on był księdzem?
-Czy nie prościej i bardziej wygodnie
byłoby, gdyby spowiedź była powszechna i kapłan rozgrzeszyłby
wszystkich jednym machnięciem?
-Człowiek jest taki zabiegany, a jedno
rozgrzeszenie w trakcie zbiorowej spowiedzi oszczędziłoby czasu i
wstydu mówienia o swoich świństewkach!
No i teraz mam dobrą nowinę dla tych
wszystkich niezadowolonych.
Kościół stosuje formę
spowiedzi zbiorowej i nazywa to Absolucją Generalną, ale...?
Sakrament pokuty w formie spowiedzi
zbiorowej w Kościele katolickim stosowany jest tylko w sytuacjach
wyjątkowych, gdy zachodzi niebezpieczeństwo utraty życia
grzesznika bez możliwości indywidualnego pojednania się z Bogiem.
-Wielokrotnie taką formę stosowano w
okresie wojny dla żołnierzy[zwłaszcza przed bitwami].
-Dozwala się taką formę spowiedzi w
pracy misjonarzy, którzy działają niekiedy na bardzo rozległym
terenie, a we wspólnocie nawróconych zjawiają się raz na kilka
miesięcy i z braku czasu nie mogą wyspowiadać wszystkich chcących
uzyskać rozgrzeszenie.
*
Miałem kiedyś okazję
uczestniczyć we mszy św. kościelnej wspólnoty, która w nazwie ma
przymiotnik- katolicki, ale nie jest w łączności z Watykanem.
Przed mszą odbyła się ceremonia
spowiedzi zbiorowej, po której kapłan udzielił rozgrzeszenia
obecnym.
Bardzo się zdziwiłem, gdy do
komunii świętej nie przystąpili niektórzy uczestnicy liturgii.
Po skończonej mszy zapytałem księdza,
dlaczego nie wszyscy przyjęli w trakcie nabożeństwa sakrament
komunii?
Odpowiedział mi krótko: Rozgrzeszenie
to tylko jeden z pięciu elementów sakramentu pojednania i ci,
którzy w duchu nie dopełnili pozostałych, nie czuli się
uprawnieni, aby przystąpić do Stołu Pańskiego!
Wtedy zrozumiałem, jak daleko nam do
tego, abyśmy mogli w taki sposób korzystać z sakramentu
pojednania.
Sakrament z taśmy do tego nas z
pewnością nie przybliża!
Kryspin, ksiądz w cywilu
środa, 17 lutego 2016
Rekolekcje pod nadzorem!
Na czterdzieści dni przed
radosnym Alleluja, gdy w świątyniach wierni wielkanocnymi śpiewami
obwieszczają światu, że Chrystus Zmartwychwstał, Kościół
rozpoczął czas refleksji i pokuty, który określa się mianem
Wielkiego Postu!
Taką formę przygotowania poprzez
post i uczynki pokutne, do przeżywania podniosłych chwil, stosują
wierni różnych religii, aby dokonać swoistego resetu
nieśmiertelnej duszy.
Post zwany Ramadanem kultywują
wyznawcy Islamu, oczyszczające obmycie w wodach Gangesu stosują
wyznawcy Hinduizmu, a wszystko to także jest poprzedzone okresem
postu i uczynków pokutnych aplikowanych sobie w trakcie nieraz
wielokilometrowych przemarszów w stronę świętej rzeki
*
W środę popielcową katolicy
rozpoczęli swój czas oczyszczenia i przez czterdzieści dni
poprzedzających najważniejszy moment roku liturgicznego, winni się
przygotować na świętowanie triumfu Zmartwychwstania!
Kościół na ten czas przewidział
całą gamę nabożeństw przybliżających wiernym tragizm
cierpienia Chrystusa, które jednocześnie stają się ekspiacyjnym
aktem wiary współczesnych Jego wyznawców.
W piątkowe popołudnia odbywają
się rozważania Drogi krzyżowej, a niedziele rozbrzmiewają
śpiewami Gorzkich żali.
I można tylko ubolewać, że te
szczególne nabożeństwa coraz mniej przemawiają do sumień i nie
budzą potrzeby uczestnictwa ze strony wierzących, co widać gołym
okiem po nie zawsze zapełnionych kościelnych ławach.
Ostatnimi bastionami należytej
frekwencji wielkopostnych ćwiczeń zdają się być rekolekcje i
spowiedź święta na ich zakończenie, ale i przy tym byłbym
ostrożny w odtrąbieniu duszpasterskiego sukcesu.
Owszem, w dniach rekolekcyjnych nauk
kościoły zapełniają się w znaczącym stopniu, ale...?
Pozwolę sobie na fragment
:”Zatroskanej koloratki”, który daje odpowiedź na
moje:”ale”:
...”Szczytem kolejnego absurdu stał
się, wywalczony konkordatowym porozumieniem, zapis o trzech dniach
rekolekcji wielkopostnych, kiedy tabuny młodzieży i rozbrykanych
dzieciaków zostały zobowiązane do odwiedzania kościołów i
p[obierania nauk rekolekcyjnych.
Aby dziatwa nie czuła się
przemęczona, w tych dniach pomieszczenia szkolne miały wolne, bo
lekcje nie mogły przecież rozpraszać „świętej zadumy i
refleksji”. Biedni nauczyciele, niczym policjanci, winni zaś dbać
o to, aby złe myśli nie prowokowały małolatów do zwyczajnych
wagarów lub samowolnego skracania sobie pobytu w świętym miejscu.
Temu wszystkiemu służyły szczegółowe instrukcje dyrekcji szkoły
o obowiązku odnotowywania frekwencji, łącznie z ponownym
sprawdzeniem obecności pod koniec codziennych „ćwiczeń
duchowych”.
Młodzi ludzie zyskali w ten sposób
kolejne trzy dni laby i dla świętego spokoju byli gotowi poświęcić
rekolekcjom te dwie godzinki zamiast odbębniania kilku lekcji
przewidzianych w szkolnym terminarzu.
Dni rekolekcyjnych zajęć
szkolnych to nic innego jak czas laby, luzu bez konieczności
zaliczania godzin lekcyjnych. Młodzi ludzie dotąd doświadczali
tego pod koniec każdego roku, po Radzie Pedagogicznej, gdy oceny
były już „zaklepane”, trudno było po tym uzasadnić
jakikolwiek sens przychodzenia na zajęcia.
Wtedy, zamiast przymuszać młodych
do siedzenia w szkolnych ławach, opiekunowie zabierali powierzone
ich opiece wychowawczej pociechy na idiotyczne wycieczki, aby kolejny
raz podziwiać „atrakcje” okolicy, czy do muzeów, z eksponatami,
które nikogo nie interesowały.
Dzień był zaliczony, przeszedł i
można było odhaczyć w dzienniku spotkanie z kulturą!
Teraz profesorowie otrzymali
kolejny”prezent” od Kościoła, który załatwił im kilka
następnych dni spokoju od nauczania.
A po szkolnych rekolekcjach księża
katecheci mogli odnotować w swoich duszpasterskich
powinnościach:”Młodzież na spotkaniach z Bożym słowem-stan
osobowy: pełny!”...
Ale czy Chrystusowi o to chodziło,
gdy mówił o nawróceniu...?
Kryspin
czwartek, 11 lutego 2016
Czy dziecko jest tylko naszą inwestycją na przyszłość?
Wszyscy znamy słowa Beaty
Szydło:"dzieci są naszą inwestycją na przyszłość", którymi starała się tłumaczyć rządowy pomysł
wsparcia przyszłej dzietności polskich rodzin. To stwierdzenie Pani
Premier jednak nie przekonało politycznych oponentów i w efekcie
zostaliśmy skazani na żenującą, polityczną telenowelę.
To przykre, że w scenariuszu tego
spektaklu wykorzystuje się dziecko, określając je „inwestycją
na przyszłość”
Owszem, nie można odbierać racji
tym wszystkim, którzy z niepokojem myślą, co czeka nasz naród za
kilkanaście, kilkadziesiąt lat.
Demografowie alarmują, że kiedyś
będzie za mało młodych, którzy na swych barkach udźwigną
utrzymanie rosnącej armii emerytów.
Rozwiązaniem wydaje się więc
mądra polityka prorodzinna zachęcająca rodziców, aby mieli
więcej, aniżeli jedno dziecko.
Sądzę jednak, że
pomysł:”Rodzina 500+” przegłosowany w dniu dzisiejszym w Sejmie wcale nie załatwi tego problemu podobnie
jak słynne becikowe, które także nie wywołało eksplozji nowych
narodzin!
Widmo demograficznej zapaści nie
jest jednak tylko naszym problemem i dlatego coraz głośniej
słyszymy głosy, że „Europa wymiera”! Choć w innych krajach
naszego kontynentu sytuacja wydaje się nieco lepsza, to jednak nie
rozwiązuje problemu starzejącego się społeczeństwa!
Jak więc temu zaradzić, w czym
tkwi przyczyna problemu?
Pozwolę sobie na przytoczenie
fragmentu „Zakochanej koloratki”:
...”Dziecko: konkurent, zagrożenie,
przypadek, rozsądek. Ile razy słyszymy te określenia w odniesieniu
do nowego życia, ile zła wyrządzają rodzice swoim pociechom
jeszcze przed ich narodzinami?
Nasze dzieci nie potrzebują złotych
kołysek, one proszą tylko o jedno-Daj mi miłość, kochaj mnie
zawsze, jeszcze przed momentem poczęcia, i zanim przyjdę na świat;
obdarzaj mnie miłością, gdy jako maleństwo potrzebuję ciebie
nieustannie, i bądź dla mnie wsparciem, gdy wydaję się być już
dorosły!
Niektórzy młodzi ludzie zakładający
gniazdo rodzinne już od pierwszej chwili próbują być”rozsądni”
i planują przyszłość dokładnie; najpierw stabilizacja, kariera,
może dziecko, jako dopełnienie obrazka rodziny...A na pytanie;
dlaczego tylko jedno, pada odpowiedź-Nie stać nas w tej chwili
na drugie; bo mieszkanie nie takie, bo zarabiam za mało; drugie
dziecko, to by była nieodpowiedzialność z naszej strony...
W tych wszystkich wyliczeniach
argumentów za i przeciw brakuje moim zdaniem najpoważniejszego
stwierdzenia: Nie stać nas na miłość tak wielką, aby obdarować
nią to maleństwo, które miałoby się urodzić!
Ileż obserwujemy rodzin, które
przeżywają swoiste napiętnowanie społeczne z powodu posiadania
dużej liczby potomstwa- Jak w ich sytuacji można decydować się
na tyle dzieci, to nierozsądne, nieodpowiedzialne!
A dzieci w tych
rodzinach są jednak często bardzo szczęśliwe, bo miłości
wystarcza dla nich wszystkich!
Na drugim biegunie obserwujemy
rodziny, w których dziecko ma wszystko, a nie widać w nim
szczęścia, bo nigdy tak naprawdę nie otrzymało tego daru
najcenniejszego; gorącego uczucia bycia kochanym!
Sądzę, że nasza przyszłość
zawiera się nie tylko w tym, jak gospodarczo będzie rozwijał się
nasz kraj. W pogoni za dobrobytem, posiadaniem nowego domu,lepszego
samochodu i wypchanego pieniędzmi konta bankowego nie zbudujemy
spokojnej przyszłości dla nas i następnych pokoleń. Nasze
jutro uzależnione jest od naszego daru miłości, który świadomie
potrafimy przekazać naszym dzieciom!
Decyzja o założeniu rodziny, to
przyjęcie odpowiedzialności, najpierw za życie osoby, której
mówimy: Kocham Cię, a w dalszej, niemniej ważnej kolejności,
przejęcie odpowiedzialności za przyszłe życie naszych dzieci,
owoców tej miłości!
Dobry lekarz leczy nie tylko
objawy choroby, ale wnika w jej przyczyny!
Myślę, że 500 zł na dziecko, to
terapia objawów i nie wnika w przyczynę!
Kryspin
czwartek, 4 lutego 2016
Liścik miłości na Walentynki!
Zastanawiasz się w jaki sposób powiedzieć komuś, go kochasz?
Przed nami Walentynki i miły zwyczaj dawania sobie liścików z zapewnieniem o tym, że ktoś jest bliski naszemu sercu i to jest piękne!
Podaruj komuś bliskiemu "Zakochaną koloratkę" , która jest właśnie takim "liścikiem miłości"!!!!
Książkę możesz zamówić u autora: tel:536 425 831 lub mailowo: kryspinkrystek@onet.eu
Każda książka z dedykacją dla adresata!!!!
Przed nami Walentynki i miły zwyczaj dawania sobie liścików z zapewnieniem o tym, że ktoś jest bliski naszemu sercu i to jest piękne!
Podaruj komuś bliskiemu "Zakochaną koloratkę" , która jest właśnie takim "liścikiem miłości"!!!!
Książkę możesz zamówić u autora: tel:536 425 831 lub mailowo: kryspinkrystek@onet.eu
Każda książka z dedykacją dla adresata!!!!
Subskrybuj:
Posty (Atom)