niedziela, 30 listopada 2014

"Pytanie na śniadanie"_TVP i "Zakochana koloratka"

     Z przyjemnością zapraszam wszystkich w dniu jutrzejszym[. 01.grudnia] do TVP:"Pytanie na śniadanie".
O godzinie 09.40 będę miał przyjemność podzielić się informacjami o okolicznościach powstania "Zakochanej koloratki".
Bardzo się cieszę , że na tak szerokim forum będę mógł polecić książkę, w której starałem się opowiedzieć historię narodzin miłości, która nie miała prawa  się zdarzyć. a gdy pomimo wszystko zakiełkowała; świat skazał ją na niepowodzenie.....
A Oni kochali się coraz bardziej, każdego dnia budząc zdziwienie tych wszystkich, którzy nie potrafili uwierzyć w siłę prawdziwego uczucia, w jego moc  cudu, którego każdy przecież może doświadczyć!
 Zapraszam jutro! : 9.40, Program II TVP:"Pytanie na śniadanie"!!!
Kolejny raz zachęcam także do lektury "Zakochanej koloratki"!!!! 
P.S. W związku z licznymi zapytaniami o możliwość zakupu książki, podaję jeszcze raz mojego maila i nr tel:
mail: kryspinkrystek@onet.eu
tel:    0048 536 425 831
      W jednym z postów :Jak kupić :"Zakochaną koloratkę" także znajdziecie wszelkie info. o sposobie pozyskania książki![20.07.2014 rok]
Pozdrawiam wszystkich, Kryspin.

wtorek, 25 listopada 2014

Bez tytułu

Gdy przyszedł czas, kiedy moja ukochana Romeczka była już bardzo chora, nie dopuszczałem do siebie, że kiedyś nadejdzie ten dzień, że śmierć mi ją zabierze.
Naiwnie sądziłem, że skoro kocham ją i ona darzy mnie równie wielkim uczuciem, to wbrew wszystkiemu, będziemy nieśmiertelni dla siebie....
Los jednak zdecydował inaczej....
A ja byłem jak ślepy i bezmyślnie łudziłem się jutrem, a ono nie było nam już dane!
Nie pamiętam naszych ostatnich wspólnych uniesień, kąpieli przy świecach, ostatniej lampki koniaku, wieczoru , gdy tliła się w nas nadzieja, gdy następnego poranka przebudziliśmy się niby tak samo, ale już nigdy nie było nam dane dostąpić naszych chwil ostatnich....
Teraz kocham bardziej świadomie i....?
Boję się tego, że jestem słaby, że nie potrafię uratować piękna, którego doświadczam...?
Boję się tego, że nie potrafię ....
Podli ludzie, którzy nawet mnie nigdy nie widzieli rozpowiadają, że Ona umarła przeze mnie, bo: "Nie potrafiłem zapewnić jej należytej opieki i  leków, po których choroba uwolniłaby ją ze śmiertelnej pętli..."
To bardzo boli, gdy ktoś do rany dosypuje soli nienawiści....
Teraz kocham świadomie i boję się, że nie potrafię zapewnić należytej opieki mojej miłości i.....
Najbardziej boję się poranka samotności.....
Kryspin





poniedziałek, 24 listopada 2014

Siła marketingu szeptanego!

     Mój wydawca przy pierwszym naszym spotkaniu w związku z "Zakochaną koloratką" powiedział:
-"Nie jest sztuką wydać książkę, ale najtrudniejsze jest ją sprzedać"
Inaczej mówiąc dotrzeć z nią do jak największej liczby odbiorców!
Szlag mnie trafił, gdy w kilku hurtowniach, sieciach księgarni; poinformowano mnie, że dla siebie rezerwują od 55 do 60% ceny, jako prowizję dystrybucyjną!
Prosty rachunek: ze 100 książek zabiorą 2500 zł, a z 1000- 25000 zł i to praktycznie za nic!
Zarabiają za podanie egzemplarza z półki.....
No tak, pomyślałem:
Gdyby ktoś sprzedawał 3 książki dziennie- na 1000 sztuk potrzebowałby cały rok!
No i do tego musiałby być urodzonym sprzedawcą.
I to jest trudne, bo według badań, tylko około 5% ludzi lubi trudnić się sprzedażą[ czyli co dwudziesty z nas!]
Nie lubię sprzedawać czegokolwiek i jeszcze kolejne 94 osoby na sto, także mają awersję do takiej formy aktywności....
     A gdybym miał otrzymać wynagrodzenie za to, że 1000 osób zakupi dla siebie po jednej książce!- [5zł od każdej zakupionej książki]
Zarobiłbym 5000 zł!
To byłoby super, prawda?
Ale zaraz: miałbym 1000 ludzi namówić na to, aby zakupiły po jednej książce?
To przecież przekracza moje możliwości, bo nawet tylu osób nie znam!
A jeśli poleciłbym książkę 100 osobom?-ciągle dużo!
A jeśli powodzenie mojego planu zarobienia swoich 5000 zł ograniczyłbym do 10 osób?
No, to jest już bardziej realne!
     Polecam zakup 10 osobom i co dalej?
Gdybyśmy zabawili się w proste mnożenie,to:
10 osób robi to samo co ja i mamy już 100 !
A teraz wystarczy, że te 100 zrobi to samo, co my: czyli polecą zakup swoim 10 znajomym!
Bingo- mamy 1000 sprzedanych książek i swoje 5000 zł!!!
     Ktoś teraz powie: to zwykły łańcuszek, piramida itd; a na koniec setki argumentów w stylu:  to tak nie działa i wyliczenia papierowe zawsze rozmijają się z rzeczywistością!
I wiecie co, oni mają wiele racji w swoim powątpiewaniu co do naszych wyliczeń.
No więc klapa?
     Wcale nie!!  
     Powyższy schemat ukazuje nam tylko zasadę rozwoju tzw:MLM, czyli marketingu wielopoziomowego, a inaczej mówiąc: marketingu szeptanego, który powoduje sprzedaż opartą o rekomendację [ podobnie jak w  przypadku Goździkowej i pastylek na ból głowy: jej pomogło, poleciła innym i sprzedaż rosła!]
MLM jest jednak bardziej sprawiedliwy od sposobu Goździkowej, bo nagradza każdego polecającego!
      Powróćmy do naszego systemu, dzięki któremu firma zapłaci nam za 1000 kupionych książek!
-poleciliśmy zakup 10 osobom i one zakupiły książkę dla siebie!
-tylko trzech  z tych 10 zrobiło to samo, co my- polecili 10 swoim znajomym i oni kupili po jednej książce dla siebie! Mamy więc już 30 osób!
-Z tej trzydziestki znowu tylko 30% poleciło 10 swoim znajomym: czyli 9 x 10= mamy 90 zakupionych książek w naszym zespole!
-Znowu to  samo złożenie z 90 osób pozostaje 21, które poleciły swoim 10 znajomym i mamy 210 zakupów!
-Kolejny raz ponawia się zasada: 63 osoby polecają swoim 10 bliskim, a  oni kupują po jednej książce:
Nasza organizacja zakupowa nabyła kolejne 630 książek!
Podsumujmy: 10+30+90+210+630= 970 książek- mamy prawie zrealizowany nasz plan!
970 x 5 zł= 4850 zł!!!
Każdy kupił tylko jedną książkę dla siebie i tylko co trzeci polecał swoim znajomym jej zakup !!!
To jest siła MLM, a tak nawiasem mówiąc, to jest wspaniały sposób na podreperowanie swojego budżetu rodzinnego....
Trzeba tylko choć trochę chcieć!
     I tak na koniec: MLM nie ogranicza poziomu zarabiania i ten przykład, który rozpisałem nie jest granicznym poziomem, a trzeba powiedzieć, że ukazuje tylko początek tego, co możesz zarobić w systemie polecania!
     Do spotkania z tymi, których wyobraźnia sięga dalej, aniżeli pensja na poziomie najniższej krajowej!
Kryspin

-

niedziela, 23 listopada 2014

Polska to dziwny kraj!

     Minął tydzień od poprzedniej niedzieli, gdy urządzono nam spektakl wyborczy!
     I nic to, że okazał się czymś na kształt farsy, albo jak niektórzy nazywają: cudu przy urnach!
Aktorzy tego spektaklu, z członkami Państwowej Komisji Wyborczej na czele, każdego dnia serwowali nam  emocje podając coraz to nowe terminy ostatecznego wyniku głosowania narodu.
     I nic to, że niekiedy zwycięzcami ogłaszani byli ludzie, którzy nawet nie startowali do zajęcia lukratywnych foteli [prezydentem Szczecina miał zostać człowiek, który nie był nawet na liście  !!!]
    I nic to, że PSL: partia przystawkowa [ zawsze z tym, kto zwycięża] osiągnęła wynik budzący zdziwienie ich samych.
    I nic to, że partie osiągające gorsze poparcie otrzymały większą część mandatów w radach gmin, powiatów i sejmików wojewódzkich, to przecież nie jest istotne!
    Najważniejsze, że pozwolono nam mieć iluzję współdecydowania o sprawach, które nas niby dotyczą.
Wszystko to przecież jest niczym innym, jak tylko spektaklem dla gawiedzi, tanią [no może nie tak dosłownie tanią zważywszy na koszty] rozrywką!
Polska to taki dziwny kraj, gdzie:
     -buduje się najdroższy stadion w Europie [Narodowy z zasuwanym dachem!] i zwalnia się dyscyplinarnie faceta, który nie dopilnował trwonienia społecznego grosza, ale na odchodne nieudacznikowi wypłaca się  ponad 500 000 zł[ tak na otarcie łez po kopie, na który zasłużył]
    -oddaje się najdroższe odcinki[drożej niż w jakimkolwiek raju europejskim] czegoś, co dumnie określa się autostradami. I nic to, że po kilku tygodniach wchodzą na te same drogi ekipy remontowe, ale cóż to przeszkadza w pobieraniu opłat za ślimaczą jazdę pośród maszyn drogowych!
    -utrzymuje się ministra zdrowia, który kolejnymi swymi decyzjami skazuje tysiące chorych na wyroki śmierci, bo najważniejsze są procedury [często graniczące z koszmarem absurdu!]
    -gdzie  kolejne koalicje rządzących partii, jako pierwsze decyzje, którym poświęcają całą swoją energię, stawiają podział lukratywnych stanowisk w radach nadzorczych tworów określanych jako Spółki Skarbu Państwa [Tylko niekiedy dawkuje się motłochowi info na temat pensji partyjnych "fachowców" od wszystkiego]
 I co to kogo obchodzi, że członkowie tzw. rad nadzorczych, prezesi zarządów i szarzy członkowie tych tworów otrzymują po kilkadziesiąt tysięcy pensji co miesiąc [ niektórych pobory zaczynają się nawet od sześciocyfrowej kwoty!!!]
A nam raz po raz daje się farsę wyborów- a niech tam, narodowi coś też się należy!
Kryspin 
-

sobota, 22 listopada 2014

Ciepło "ogniska" sukcesu!

     Koniec listopada wita nas przedsmakiem zimy, pory roku, którą nie bardzo lubimy.
Jest jednak jeden pozytyw z nadchodzącego chłodu: to emocje sportowych kibiców, którzy z wypiekami na twarzach będą zasiadali przed ekranami telewizorów, aby przeżywać chwile dumy, że Polacy też potrafią pokazać światu, iż potrafią skakać i biegać.
     Co bardziej zasobni[ i zwariowani po trochu], będą przemierzać Europę wzdłuż i wszerz, by na skoczniach i trasach biegowych dopingować naszych narodowych idoli i to jest piękne !
     Każdy z nas potrzebuje poczucia dumy i sukcesu i jeśli nie możemy sami takowego triumfu święcić, bo Bozia poskąpiła nam talentu, to potrafimy przecież ogrzewać nasze pragnienia przy "ognisku" rozpalonym sukcesem Stocha, czy Justyny Kowalczyk
Po emocjach zawodów sportowych powracamy do swoich zajęć i może tylko raz po raz w rozmowach wśród znajomych zauważamy z dumą: "No i jest pięknie! Odnieśliśmy sukces, jesteśmy potęgą i nikt nam nie podskoczy...."
     Tak sobie myślę, że bardzo lubimy przyklejać się do sukcesu innych, zasiadać przy "ogniskach" tych, którzy ciężką pracą pomnożyli talenty, które otrzymali....
     No tak, ale co ja mały człowieczek ogarnięty przeciętnością mogę za to, że nie mam swojego "ogniska" sukcesu?
     Każdy człowiek, niezależnie od profesji i wieku, jest zdolny do rozpalenia swojego poczucia dumy z tego, czym się zajmuje, co robi, co osiągnął i co jeszcze osiągnie! 
Aby jednak mogło się to stać, potrzebujemy odrobinę chęci i wytrwałości w pokonywaniu swojego lenistwa i niewiary w to, że też potrafimy!
Nasze życie jest bardzo podobne do tego, co oglądamy na  arenach zmagań sportowców.
      Może nie dane nam będzie nigdy rozkoszować się rekordami, sukcesami zarezerwowanymi dla tych nielicznych dotkniętych geniuszem, lub nad wyraz uzdolnionymi, ale zawsze możemy przekraczać nasze ograniczenia, przeciętność!
Może warto do naszych rachunków sumienia dołożyć jeszcze jedno pytanie o samodoskonalenie:   Czy dzisiaj zrobiłem coś lepiej aniżeli wczoraj i czy jutro postaram się zrobić to lepiej niż dziś?
    Jeśli naszą aktywność w tym co robimy, potraktujemy jak zmaganie w czasie zawodów sportowych; osiągniemy sukces i poczujemy się lepiej.
Każdy może rozpalać swoje "ognisko" , by odczuć ciepło sukcesu!
Kryspin

czwartek, 20 listopada 2014

"Perły z szuflady"

     Gdy do naczynia wpada jedna kropla, nikt jej nie zauważy, nie ugasi ona pragnienia.
Tak samo jest z każdą inicjatywą, aktywnością, choćby najbardziej szczytną!
Jeśli ktoś ze swoim przesłaniem, apelem pozostaje osamotniony; wtedy taka "kropla", choćby była ze szczerego złota, zaginie w błocie codzienności.
     W kilku minionych postach wspomniałem, że przygotowujemy projekt, który pozwoli zaistnieć nowym twórcom w naszej rodzimej literaturze i co najistotniejsze; pozwoli nam, czytelnikom, na:
>pozyskanie ciekawych, ambitnych książek z przesłaniem!
>Stanie się Mecenasami literatury współczesnej!
     Projekt ten umożliwi także dostęp do wartościowych pozycji literackich osobom mniej zamożnym, które z powodów szczupłości swoich portfeli, ograniczali dotąd  pasję czytania do kioskowej prasy o niskich lotach[ ale za to taniej]
W projekcie: "Perły z szuflady", każdy z nas będzie miał możliwość spełnienia swoich pragnień i to nie tylko związanych z promowaniem nowych twórców literackich!
    Gdy naczynie["Perły z szuflady"] wypełnimy tysiącami kropel, to wszyscy będziemy się cieszyć z tego, że mamy naszą osobistą cegiełkę w tworzeniu nieśmiertelności dla perełek naszej literatury współczesnej
Już wkrótce więcej szczegółów projektu:"Perły z szuflady" w kolejnych postach!
Pozdrawiam wszystkich!
Kryspin

środa, 19 listopada 2014

Znajomi Królika?

      Choćby człowiek nie chciał, znowu nóż otwiera się w kieszeni!
Polski porządek, albo brak logiki pokazał nam się w czasie po wyborach.
PKW- Państwowa Komisja Wyborcza- inaczej określana jako Komisja Leśnych Dziadków[ i niesłusznie, bo przecież i babcia też tam nam się ukazuje] bezradnie rozkłada ręce i mówi w kolejnych info:"Padł system, ruszył system, ale jest niesprawny i trzeba czekać"
     Najbardziej rozbawiła mnie leśna babcia, gdy.oznajmiła, że za ten "burdel" winę ponosi ktoś tam, bo pieniążków poskąpiono na informatyków, a takowi każą sobie płacić duże pieniądze, których nasi spece od komputerów nie mają.
     Leśna banda kosztuje nas rocznie[ bez armii asystentów i setek pomniejszych pracowników] 2 160 000 zł rocznie[ 20000 zł- średnia pensja członka PKW x 9 osób zasiadających w tym gremium x 12 miesięcy!!!]
Koszt poniesiony na  system komputerowy- 450 000 zł
Ten system miał być uniwersalny [na wszystkie głosowania w najbliższych wyborach, na kilka lat!]
     A może zmniejszyć pensje Leśnej bandy o 50%- byłoby ponad 1 000 000 rocznie!!!
Już za jeden okres rocznych wydatków można zgłosić się do fachowców od informatyki i sprawa załatwiona!
A tak nawiasem mówiąc: Po co ich jest dziewięciu?
     A może zamiast, powiedzmy sześciu osób PKW, oddelegowywać do pracy w tym gremium ekspertów z poszczególnych ugrupowań politycznych[np.na miesięczne zlecenie]?
Policzy teraz wszystko:
Pensje 3 stałych członków PKW 3 x 10000zł x12= 360 000 zł , dodajmy do tego wynagrodzenie za pracę zleconą ekspertów[a co niech też sobie dorobią] 6 x 2[ średnio 2 x wybory w roku] x 10000 zł=120000  zł.
Suma na PKW rocznie[tylko te kluczowe pensje zarządu PKW]= 480 000 zł Pozostaje- 1 680 000 zł rocznie!!!
A może ci wszyscy członkowie są potrzebni, bo są znajomymi Królika?
Pozdrawiam wszystkich cierpliwie czekających na wyniki wyborów!
Kryspin
.

poniedziałek, 17 listopada 2014

Mecenasi kultury!

     W poprzednim poście sygnalizowałem powstanie projektu, który będzie wychodził naprzeciw oczekiwaniom osób, które pomimo wszędobylskiej elektronicznej rewolucji, zachowały wrażliwość miłośników słowa czytanego i nadal nie jest im obca fascynacja książką, która przenosi ich w zaczarowany świat bohaterów tychże perełek!
    Rynek książek jest jednak bardzo zamknięty, zmonopolizowany i brutalny w swych ograniczeniach, których doświadczają zwłaszcza młodzi twórcy [i nie chodzi mi tylko o wiek autora!]
Gdy zrobimy sobie wycieczkę po księgarniach, najczęściej sieciowych [ inne znikają z powodu..... ?]
spotykamy tam te same tytuły: hity literatury światowej, książki kilku naszych twórców- tych modnych[ nie będę przytaczał nazwisk] no i nazwiska całej bandy celebrytów, którzy zaśmiecają sztukę swoimi wypocinami w myśl zasady: jeśli jestem znany, to warto unieśmiertelnić swoje "ekscesy" na kartach książki.
No i mamy zalew tandety, która mieni się bestsellerami, bo wydano ileś nakładu i sprzedało się!!!!
Zgroza- rynek księgarski zszedł do poziomu gazecianych szmatławców, które drukowane są w setkach tysięcy egzemplarzy, by karmić nasze pragnienie plotkarskiej sensacji.
Całe szczęście, że później takie czasopisma [najczęściej za grosze] trafiają do kominków i tam są najbardziej pożyteczne, jako rozpałka!
Boli mnie, komercyjny rynek staje się grabarzem kultury!
Myślę w tej chwili o rynku słowa pisanego, o ambitnej prozie i poezji!
Mogę się założyć, że wiele perełek literackiego geniuszu nigdy nie ujrzy światła dziennego z przyczyn jakże prozaicznych- kasy i układów!
"Napisać książkę każdy może, jeśli ma kasę"-ciągle brzmią mi w uszach słowa mojego wydawcy.
I te kolejne, które dopowiedział na koniec:
"Ale największą sztuką jest trafić do odbiorcy, czytelnika"
      Tak sobie myślę, że autorzy dzieł pisanych są w najgorszej sytuacji spośród wszystkich, których można określić mianem: twórców kultury!
     Nie każdy zabiera się za malowanie obrazów, nie chwyta za dłuto rzeźbiarza, nawet nie próbuje się mierzyć z muzyką, śpiewem; bo potrafi być samokrytyczny wobec siebie i wie, że z braku talentu nigdy nie będzie: solistą, wziętym malarzem, czy rzeźbiarzem.
Pomijam w tej chwili pewne, snobistyczne skłonności niektórych celebrytów: malowanie bombek choinkowych  i ich niby charytatywna sprzedaż, no bo to można jeszcze jakoś wytłumaczyć!
Ale ostatnio napatoczyłem się w jednym z topowych sklepów na małe koszmarki: zawieszki na  rękę wykonanie pewnie gdzieś na maszynie do haftu- były okropne; w kolorach i w wyglądzie.
Bardziej przypominały poszarpany kawałek firany, aniżeli drobiazg , który zakłada się do ozdoby!
Prawdziwy jednak szok przeżyłem, gdy usłyszałem cenę za to coś.
Widząc moje zdziwienie, pani sprzedawczyni poinformowała mnie, że to są bibeloty pani.............[tu podała imię i nazwisko znanej aktoreczki, celebrytki]
-To ona zajmuje się wytwarzaniem tego?-spytałem zdziwiony.
-"Nie...ona tylko jest twarzą tego produktu"-odpowiedziała z lekkim zdziwieniem nad moją indolencją, sprzedawczyni.
No tak, znowu kasa, którą można zarobić tylko dlatego, że jest się znanym- pomyślałem nic już nie mówiąc, aby nie okazać się profanem i gburem!
      Jaka szkoda, że nie ma już wokół nas ludzi, którzy kiedyś oprócz dostatku mieli jeszcze wrażliwość na piękno!
A może jednak jeszcze są wśród nas tacy?
     W poprzednim poście napisałem, że podzielę się z Wami moim pomysłem na to, aby odświeżyć[przypomnieć] ideę mecenatu sztuki!
     Mam cichą nadzieję, że na początku przyszłego roku uruchomimy projekt, dzięki któremu ocalimy od niebytu[ inaczej mówiąc będziemy pomagali w debiutach literackich] wiele perełek naszej rodzimej literatury!
Ale o tym już w kolejnym poście!
Kryspin 

sobota, 15 listopada 2014

Bestseller!!!

    Gdy ponad pół roku temu zdecydowałem się na wydanie mojej pierwszej książki "Zakochana koloratka", właściciel wydawnictwa, które mi polecono, poinformował mnie uczciwie:
-"Może pan wydać książkę, każdy dzisiaj może, ale aby ona stała się głośna, czymś na kształt bestselleru, to musiała by być skandalem, lub sensacją..."
No i obaj doszliśmy do wniosku, że "Zakochana koloratka" zasługuje na narodziny i powinna stać się literackim wydarzeniem...
A później pierwsi czytelnicy zrecenzowali ją po przeczytaniu i stwierdzili, że dawno nie czytali książki, która pochłonęła ich na tyle, że pochłonęli ją jednym tchem!
Co bardziej literacko wyrobieni twierdzili, że czuje się w niej"lekkie pióro', co jest rzadkością wśród współczesnych autorów....
Moja wiara w to, że potrafię tworzyć coś wartościowego dla innych więc urosła i....
No właśnie!
Zaczęły się schody!
Jako początkujący na tym rynku [ literackim] zderzyłem się z prozą tego świata:
-"Owszem, możemy przyjąć do dystrybucji pana książkę,ale:
Minimum 500 sztuk, do tego zapłaci pan 28000 zł za  reklamę w naszej sieci[ 3 dni książki będą na stojaku z napisem nowość i plakat mówiący, że w sprzedaży w sieci X jest taka pozycja ]
Na koniec drobny szczegół- pobieramy 55% prowizji od sprzedaży i płacimy po 9 miesiącach!!!
[oczywiście tylko za sprzedane książki]
"Piękna" perspektywa, prawda?
      Powróciłem do rzeczywistości trochę podłamany i trudno mi było zrozumieć jak to jest?
Pani Y pisząca książki w stylu, który u czytelników powoduje zmęczenie i poczucie zagubienia; wydała już swoje dzieła w nakładzie 4 000 000!!!
Czyli można, pomyślałem!
No tak, ale ona cyklicznie zapraszana jest do TV i jest po prostu modna....
Wśród czytelników zapanowała moda na jej wypociny i jeszcze przed wydaniem kolejnej powieści o .......?, one stają się bestsellerami!
Ktoś teraz powie: zazdrościsz i dlatego jesteś nad wyraz krytyczny!
Może i tak, ale uważam, że w realiach obecnego rynku, wiele perełek literatury nigdy nie przebije się w tym świecie: układów, szczęśliwych trafów.Rodzi się zatem obawa, że  twórcy obdarzeni nutą geniuszu, nigdy nie rozwiną skrzydeł literackiej weny, nigdy nie uwierzą w to, że otrzymali szczególny Talent pisarski - Boży dar!
Jestem jednak upartym człowiekiem i czuję, że powinienem coś zrobić!
Dla siebie i dla nich[znajdujących się w sytuacji podobnej do mojej] oraz tych wszystkich, którym chcę przekazać cząstkę siebie w pisanym słowie.
Niebawem podzielę się z wami nowym projektem, dzięki któremu może uda nam się łowić perły, prawdziwe skarby naszej rodzimej literatury współczesnej, by obdarzać nimi jak największe grono odbiorców.
Kryspin

czwartek, 13 listopada 2014

Polska to bogaty kraj!

Polska to bogaty kraj!
     No może trudno byłoby to zrozumieć całej rzeszy ludzi chorych, którzy raz po raz przełamując barierę godności są zmuszani do wyciągnięcia żebraczo rękę po pomoc, bo Narodowy Fundusz Zdrowia cyklicznie wydaje wyroki śmierci dla tysięcy chorych, dla których zabrakło na skuteczną terapię[choć świat już dawno, wykorzystując siłę nauki, wprowadził skuteczne leki na ich nieszczęście].
I zawsze jest to samo wytłumaczenie: "Nie ma pieniędzy!"
    Nie jestem ekonomistą, ba nawet na polityce może się nie znam, ale w szkole podstawowej uchodziłem za matematycznie uzdolnionego i może ośmielę się pobawić w odchudzanie budżetowych wydatków, czyli poszukać paru złotych[no może nie tak paru]
     Polska to wcale nie taki biedny kraj:
Mamy 460 Posłów dumnie zasiadających w ławach sejmowych.
Szacowna izba wybrańców narodu[ no może nie całego- 45% głosuje w wyborach do sejmu] kosztuje w trakcie kadencji minimum 3 000 000 000 zł[ miliard dolarów!]
Do tego kolejny twór nijak do wytłumaczenia- Senat [100 podstarzałych tetryków], który powołano do kontroli "radosnej twórczości" izby niższej, jak określa się członków sejmowej zbieraniny;to kolejne        500 000 000 zł.
Suma równa 3 500 000 000 zł- nie tak mało, choć są to szacunki zaniżone!
Ale to jeszcze nie wszystko i teraz dopiero pobawimy się liczbami!
     Koszty utrzymania samorządów lokalnych [radni  licząc od Stolicy, po Pcim Dolny]-ponad 20 000 osób z dietami i wydatkami innymi[ kolacyjki, rauty, wyjazdy "służbowe" itd] Prawie 7 000 000 000 zł!!!!
    Ktoś powie: no tak, ale przecież muszą być wydatki na to, aby kontrolować, uchwalać, kierować tym, co nazywamy Polską!
Owszem- Ciało ustawodawcze jakim jest Sejm, jest niezbędne, kontrola władzy w terenie[głos ludu, jakim winni być radni]- owszem!
Ale na miły Bóg.....
W USA-kraj 30 razy większy od Polski ma 100 senatorów, no to zachowując proporcje, w naszym senacie powinno siedzieć trzech!!!
    A teraz pobawmy się w dzielenie przez: 10!!!
Czy 46 posłów nie podołają zadaniom?
Przecież 90% ich kolegów w ławach sejmowych zasiada tylko po to, aby wduszać klawisz głosowania zgodnie z decyzją malej grupki liderów[ sądzę, że 46 to i tak zawyżona liczba, ale niech tam!]
Idąc tym tokiem myślenia 2000 mężów zaufania, doradców Prezydentów, Burmistrzów, Wójtów i Sołtysów[przepraszam w gronie doradców wiejskich włodarzy chyba nikt diet nie ustanowił.No chyba, że pan Miecio na wiejskie spotkanie przyniesie pęto kiełbasy ze świniobicia, a pan Zenio flaszeczkę udeptanego samogonu; ale to nie naraża naszego budżetu ] to chyba wystarczająca liczba, aby patrzyli sobie na ręce i pilnowali się wzajemnie, niczym  banda szulerów przy karcianym stole.
No i mamy proste dzielenie:10 000 000 000: 10= 1 000 000 000 zł!!!!-tyle wydatków z budżetu, czyli z naszych kieszeni!!!!
Ponad 9 000 000 000 zł [3 000 000 000 dolarów!!!] ilu ludziom można by podarować kolejne lata życia, ilu nieuleczalnie chorym [nieuleczalnie w naszym systemie braku troski o zdrowie obywatela] można by przywrócić nadzieję na uśmiech szczęścia???
A może .....?
I to mnie zmroziło....!
A może tej bandzie wcale nie zależy na tych najsłabszych???
Może te zapewnienia wykrzykiwane na przedwyborczych wiecach, plastikowe uśmiechy z plakatow, to tylko ściema???
A może Polska to wcale nie taki bogaty kraj i dla wszystkich nie wystarczy ???
Kryspin


Nie pójdę do" cyrku" w najbliższą niedzielę!!!

     No i mamy znowu cyrk tej jesieni!
Gdy byłem jeszcze małym szkrabem, mieszkałem w miasteczku powiatowym, czekałem każdego roku na jesień, bo wtedy przyjeżdżał do miasta cyrk.
Na targowym placu błyskawicznie rozkładano olbrzymi namiot z areną wysypaną trocinami i po kilkunastu godzinach wszystko było gotowe!
Pokazy odbywały się przez trzy dni, dwa razy: pierwszy spektakl,[ popołudniowy ]dla mniej wymagających widzów, często dla szkolnej gawiedzi i wtedy program był trochę mniej ambitny, nieco krótszy; ale za to wieczorem[ zawsze wybierałem te pokazy], cyrk ukazywał wszystkie atrakcje.
Po arenie przewijały się dzikie zwierzęta i nic to, że lwy i tygrysy były nieco znużone, a linoskoczkowie wykonywali swoje numery jakoś mało ekscytująco, jakby odrabiali pańszczyznę i tytko prowadzący [najczęściej właściciel trupy] niezmiennie tryskał uśmiechem i zagrzewał do owacji dla artystów.
Gwoździem wieczornego pokazu[ dla mnie] były popisy magików, którzy pokazywali sztuczki przeczące zdrowej logice, no ale to był cyrk, widowisko ułudy i każdy z wypiekami zdziwienia i po trochu zazdrości, że takie rzeczy nie są możliwe w normalnym życiu, wracał do szarzyzny kolejnych dni.
Ale nic to, myślał;em wtedy, minie kilka miesięcy i cyrk znowu[ na krótko ] rozbije na targowisku namiot ułudy i będziemy choć przez chwilę przeżywali kolejny raz czas zachwytu!
Teraz odszedł gdzieś w zapomnienie ten czas, gdy byłem małym szkrabem i dawno już nie byłem w cyrku i tylko nieraz, gdy przejeżdżam przez małe miasteczka spotykam przypadkowo na ich obrzeżach kolorowy namiot z magiczną areną.
Inne czasy i inni magicy, myślę z niesmakiem wspominając tamten czas.
Dzisiaj plakaty dawnych cyrkowych artystów zastąpili nowi "magicy" , kandydaci  do władz samorządowych.
Tak sobie myślę, że jednak nie pójdę do tego obecnego cyrku, bo jakoś mi nie do śmiechu, gdy widzę skład osobowy tej "trupy"!
Nie byłem na wyborach do sejmu[ nomen omen, okrągłej izby] bo wiedziałem, że "magicy" tego cyrku są już bardzo podstarzali, a przez kolejne minione sezony swoich występów nie pokazali nic ekscytującego, a raczej prowadzili nudny spektakl niczym mało uzdolnieni klauni i jakoś nie potrafili mnie rozśmieszyć prymitywnymi skeczami....
Teraz odtrąbiono, że mamy wybrać władze samorządowe, ludzi spośród nas: tych najbardziej ambitnych, -prospołecznych, którzy w naszym imieniu będą troszczyć się o rozkwit  małych Ojczyzn: naszych miast, miasteczek i wsi!
Bardzo szczytne zamierzenie, ale jednego nie rozumiem....
Dlaczego w tych wyborach nie liczy się człowiek- kandydat: jego kompetencje, historia, dokonania, czym się dał poznać do tej pory...?
Zamiast tego mamy listy partyjnych pajacyków, dla których najważniejsze jest to, kto go popiera, jaka frakcja polityczna go namaszcza !
I  przypomina mi się teraz Anioł-cieć z "Alternatywy 4 ":"Pod kogo się tu podpiąć, kto mnie wywinduje..."
Panowie liderzy partii politycznych[i jedna pani także], obsadziliście z kluczy politycznych w radach nadzorczych swoich "emerytów", kolesiów  i tam co miesiąc odbierają [za nic] pensje, które zwykłemu śmiertelnikowi starczyłyby na połowę życia.
Miejcie choć trochę wstydu i powiem dosadnie: Odpieprzcie się od samorządowych decyzji, to może choć w terenie będzie mniej przekrętów i zwykli uczciwi ludzie uratują choć kilka groszy dla tych, którym prócz cyrku, nic nie oferujecie.
Tak na koniec: Szanowni kandydaci!
Miejcie też choćby minimum uczciwości, jeśli już nie do waszych sąsiadów, to choć dla siebie samych!
Zdjęcie z partyjnym kacykiem nie zakryje przeszłości.
Odpowiedzcie sobie samym, czy wasze "wczoraj" wystawia wam legitymację do tego, aby innym obiecywać świetlane jutro!
Kryspin

środa, 12 listopada 2014

Tylko człowiek ma w sobie jad agresora!

     Kiedyś starzy ludzie mówili: "Człowiekowi potrzeba raz po raz wojny, ona oczyszcza krew"
A my żyjemy już dzięki Bogu tyle lat bez koszmaru, który poprzednie pokolenia dotykał cyklicznie.
Dwudziesty wiek, który mamy już za sobą, zafundował światu dwa koszmary, które rozlały się niczym lawa z potężnego wulkanu pozostawiając popiół i zgliszcza[I i II Wojna Światowa]
No i rodzi się pytanie:jesteśmy teraz bardziej szczęśliwi?
Mamy dzisiaj "substytuty", którymi zmyślny człowiek próbuje sobie tworzyć choćby namiastki stanu, który usprawiedliwiałby agresję, która w nim drzemie niczym zadra z czasów, gdy zlazł z drzewa i musiał maczugą wyrąbywać sobie bezpieczeństwo przed innymi troglodytami, których intencje dalekie były od życzliwości.
Tak,[ i to trzeba z przykrością sobie powiedzieć]: człowiek jest istotą dotkniętą znamieniem agresji i to takiej niewytłumaczalnej.
Nasi bracia na niższym stopniu drabiny ewolucji niekiedy także są agresywni, niebezpieczni, ale nigdy nie krzywdzą,nie zabiją innych istot tylko dlatego, że są drapieżnikami.
Ich agresja jest usprawiedliwiona- zabijają, dla pokarmu, aby żyć!
Człowiek jest zwierzęciem ze stygmatem agresji bez usprawiedliwienia!
     No to może teraz  porozmawiamy o tych substytutach, o których już wspomniałem!
Pełno jest ich wokół nas, choć może nawet o tym tak nie myślimy.
     Jest tak gdy sięgamy po grę komputerową w której stajemy się bezkarnym agresorem mordującym przeciwników na różnych, wymyślonych przez informatyka, polach konfliktu zbrojnego!
     Dorośli chłopcy, mężczyźni[niekiedy i panie także] w ramach wyjazdów integracyjnych[ niekiedy i przy innych okazjach: imieniny, wieczór kawalerski] ganiają po rumowiskach pustostanów, zdewastowanych halach nieczynnych zakładów pracy, aby zaliczyć przygodę pond boola.
Ile później jest dyskusji, kto kogo zabił, a kto tylko został poobijany[niekiedy dosłownie, gdy kolorowy pocisk trafi w nieosłonięte miejsce na ciele przeciwnika]
    Bardziej spragnieni fizycznych odczuć rozładowywania agresji zwołują się na ustawki["kibice", albo jak określają inni-"kibole", potrafią znosić własny ból od kastetu, czy innego" narzędzia obrony" użytych przez tego z przeciwnej strony "ustawki", gdy sam może upuścić krwi przeciwnikowi!
    Moglibyśmy mnożyć kolejne przykłady takich "substytutów" rozładowywania agresji, ale może wystarczy!
    Wczorajszy dzień 11 listopada , Święto Niepodległości, kolejny raz stało się okazją dla spragnionych wrażeń wyrostków i nie tylko, którzy zapragnęli przeżyć choćby namiastkę walki!
Służby porządkowe jak zwykle miały kłopot, by zapewnić bezpieczne świętowanie pozostałym .
Teraz magistrat Stolicy liczy straty, a stróże porządku wyłapują osoby poplamione kolorową wodą z policyjnych sikawek i....
No właśnie: kilka mandatów, pogrożenie palcem , no może[choć wątpię] kilka dni aresztu dla wybranych i ...do kolejnej okazji....
    A mnie się marzy taki teren, może gdzieś w mało zaludnionym rejonie naszego kraju- [głosuję za Bieszczadami], gdzie wolnej,niezamieszkałej przestrzeni jest bez liku.
Kilkadziesiąt km2 odgrodzonych od reszty kraju i tam teren całkowitej swobodnej, bezkarnej przemocy!
Aby zachować realizm agresji, przekazałbym z policyjnych depozytów wszelkiego rodzaju przybory: maczety, kastety, noże, toporki i co tam jeszcze jest; mieszkańcom-[ osobom z wyrokami za burdy] tej krainy.
Aha; na tym terenie nie byłoby oddziałów prewencji, policji, czy jakichkolwiek innych "intruzów" przeszkadzających w "zabawie" tym wszystkim spragnionym agresji!
Naturalną rzeczą byłoby dostarczanie cyklicznie  nowych uczestników "zabawy", aż do wyczerpania zapasów....
     Może po latach, gdy nasze pokolenie się już dostatecznie zestarzeje, mogłoby naszym następcom powiedzieć: "Był taki teren w naszej ojczyźnie, na którym dokonywało się oczyszczanie krwi i dzięki temu pozbyliśmy się jadu agresji....."

 Kryspin

wtorek, 11 listopada 2014

"Wolna młodzież" manifestuje 11 listopada!

No i mamy 11 listopada!
Dzień Niepodległości, święto kiedyś wstydliwie pomijane, bo....
Po 123 latach wymazanych z historii dużego narodu środkowej Europy, nasi dziadkowie odetchnęli powietrzem wolności i byli szczęśliwi.
Trochę mi smutno, że wnuki które narodziły się w Polsce wolnej[po 1989 roku] nie potrafią uszanować tego, co się stało 94 lata temu.
Z niekłamaną zazdrością patrzę dzisiaj na inny kraj, który corocznie celebruje swój Dzień Niepodległości: Stany Zjednoczone.
To taki dziwny kraj, kontynent ze stanami wielkości niejednego europejskiego kraju, zlepek masy ludzkiej mającej korzenie gdzieś daleko i fascynujące poczucie przynależności do jednego narodu, do ojczyzny, którą się kocha i z której jest się dumnym!
I wszystko zaczęło się tak niedawno, bo cóż to jest dwieście kilkadziesiąt lat historii USA w stosunku do naszej ponad tysiącletniej epopei?
Kraj zbudowany przez wyrzutków, awanturników i desperatów decydujących się na ryzyko podróży za Wielką Wodę, stał się fenomenem  świadomości, że Ojczyzna zasługuje na szacunek i miłość i tak się należy!
     Kiedyś jeden z  przywódców togo narodu zza Wielkiej Wody wypowiedział mądre słowa:"Nie myśl o tym, co Ameryka ma dać tobie, ale pomyśl, co ty możesz dać Ameryce!"
A może naszą wolną młodzież z zasłoniętymi twarzami powinno się zebrać gdzieś w jednym miejscu i zadać im to samo pytanie: "Co ty możesz dać Polsce?"
Z postawy roszczeniowej:"Mnie się należy!" i z manifestacji swojej  frustracji w formie wyrywanego chodnika i demolki wszystkiego co popadnie, nie osiągnie się nic!
Szkoda, że kolejny raz mamy 11 listopada z powtórką z przeszłości.
A może odwołajmy to święto, może okryjmy się wstydem w oczach świata !
Kiedyś władze nie zakazały celebrować pamięć wolnej Polski, tłumacząc swoim aktywistom, że nie takiej Ojczyzny czekali i nie będą przykładać ręki do obchodów takiego święta !
Może teraz władze powinny odwołać ten dzień, bo nie umiemy uszanować tego daru minionych pokoleń.
Może potrzeba najpierw wyedukować godnych depozytariuszy tego daru...?
Może za kilkadziesiąt lat......
Kryspin


poniedziałek, 10 listopada 2014

Faryzeusz...kto to taki?

     Gdy Bóg stworzył człowieka, uczynił go na obraz i podobieństwo swoje!
Tyle Biblia podaje nam informacji i chyba jest to ku pokrzepieniu naszego ego.
Bóg- Twórca podzielił się z człowiekiem swoją doskonałością i to mi pasuje!
Stworzył nas na obraz i podobieństwo swoje!
     Gdy to człowiek uzurpuje sobie boskie prawo i próbuje ingerować w życie innych, aby kreować ich postawy, zachowanie, postępowanie na swoją wizję tego co słuszne i odpowiednie, kreuje się na bożka -uzurpatora!
Ktoś teraz zauważy, że rodzice przecież często stawiają się w pozycji takich "Twórców" kształtując dorastające postawy swoich dzieci?
I to jest dobre i słuszne!
Gorzej jest, gdy ktoś wpada na pomysł, że ma  monopol na wiedzę o tym, co wypada, a czego należy się wystrzegać.
Już kiedyś pisałem o biblijnym źdźbłu i belce w oku domorosłych moralizatorów, ale problem powraca jak przysłowiowy bumerang.
      Byłem kiedyś na imieninach, w czasie, gdy prawie całe towarzystwo do zakrapianej kolacji dokładało dymka z papierosków i czyniło to tak systematycznie, że pokój zasnuwała mgiełka dymu niczym mgielny opar  nad leśnym rozlewiskiem o poranku.
Po kilku latach z dawnych palaczy pozostała tylko jedna wytrwała w swojej słabości i wtedy się zaczęło: 
-"Jak możesz palić to świństwo, trujesz siebie i nas dookoła"- dogryzali jej dawni kompani od papieroska.
I tak zastanawiam się, że tylko dawni palacze podnieśli głos oburzenia, a ci, którzy milczeli przed laty[gdy także nie byli palaczami], teraz też nie zabierali głosu, a nawet próbowali tonować wojowniczych neofitów[nowo nawróconych]
Oczywiście palenie szkodzi i nie należy go promować, ale sposób piętnowania innych przez dawnych towarzyszy nałogu uważam za mało elegancki!
Podobnie jest ze strażnikami moralności.
Znamienne jest to, że najbardziej "świętymi" stają się osoby, które poznały zakamarki życia od najbardziej mrocznych stron[biblijne jawnogrzesznice].
     Ktoś teraz powie:  Przecież to jest naturalna kolej rzeczy: ktoś kiedyś broił, grzeszył, ale się nawrócił i teraz chce dzielić się swoim nowym życiem z innymi. Tak przecież robiło wielu świętych. Choćby św.Augustyn: za młodu hulaka i miłośnik kobiecych wdzięków, a później został Doktorem Kościoła!
I zgoda, taki czynili święci, nawróceni, ale oni nigdy nie posługiwali się obłudą!
Bo czyż nie jest obłudą kreowanie się na doskonałość, przy jednoczesnym zapomnieniu o przeszłych, nie zawsze chlubnych dokonaniach?
Tylko pamiętając swoje upadki można silić się na mentorskie pouczenie, w przeciwnym razie w swej pysze stawiamy siebie w pozycji Boga Stwórczy, a to już bardzo śliska sprawa.
     Takich ludzi On określił mianem Faryzeuszy, a nawet dosadnie porównał ich do pobielanych grobów.
Jeśli więc chcemy być do Niego choćby odrobinę podobni, to zważmy, że Bóg jest Miłością i Przebaczeniem.
Tak więc jemu pozostawmy osąd i przebaczenie[ może i nam się to opłaci?]
Kryspin!

niedziela, 9 listopada 2014

Piramidy polityczne!

     Chyba polubię PIS i wcale teraz nie żartuję!
No i wielu zwolennikom innych opcji politycznych pewnie się teraz narażę, ale zaryzykuję...
     Od kilku ładnych lat ta partia dostaje lanie w kolejnych wyborach, ale z uporem wartym wielkiej sprawy tkwi w swoim przekonaniu o słuszności  poglądów i to mnie zastanawia i uczy po trochu.
PO, partia nieustannego sukcesu: uśmiechniętych, zadowolonych ludzi jakoś nie przemawia do mnie.
Dlaczego?
     No może dlatego, że gdy patrzę na kolejne konwencje, spędy aktywistów, szeregowych członków gromadzących się wokół liderów sukcesu, to żywo przypomina mi się historia sprzed lat, gdy znajomy zaprosił mnie na spotkanie, w trakcie którego na scenie jednego z poznańskich kin brylowało kilkanaście osób sukcesu finansowego. Z plastikowymi uśmiechami na twarzach opowiadali gawiedzi, w jaki sposób los się do nich uśmiechnął i teraz już mają poza sobą czas smutku i niedostatku!
    W trakcie spotkania wodzirej tego spędu raz po raz zachęcał zgromadzonych do powstania, aby gromkimi brawami nagradzali tych liderów, którzy pokazują wszystkim kierunek, w którym powinni podążać, aby po jakimś czasie, także dochrapać się swego miejsca na scenie sukcesu!
I bardzo ciekawiło mnie wtedy, jak łatwo człowiek potrafi wyłączyć rozum i myślenie, gdy poddaje się żądzy sukcesu.
I nic to, że wtedy warunkiem awansu w hierarchii struktur było znalezienie dwóch "jeleni", którzy wysupłają swoje oszczędności, aby wykupić sobie iluzję dobrobytu....
     Tak, byłem kiedyś na spotkaniu organizacji, którą później określano piramidą finansową i dzięki Bogu, że jest to już czas przeszły.  Organa ścigania, prokuratura i inne służy aktywnie monitorują teraz naszą rzeczywistość, aby kolejni cwaniacy nie nabijali już sobie kabz oszukując naiwnych i dobrze, ze tak jest!
No i teraz pytanie:
Dlaczego nie lubię PO ?
Może dlatego, że bardzo często odnoszę wrażenie powrotu do przeszłości.....
Dyzma zostaje Prezydentem Europy, a osoba, która "widziała na własne oczy" przekopywanie smoleńskiego "kartofliska"[lotniska] na metr wgłąb, staje na czele naszego rządu.....
     Kiedyś słyszałem wywiad z jednym  ze stróżów prawa, który mówił: że życie nie znosi próżni, tak jest i w kreatywności  grup przestępczych.
To z czym potrafimy walczyć, zdusić doskonalonym prawem, znajduje ujście w niedoskonałościach już ustanowionych zasad i trzeba nieustannie doskonalić aparat ścigania, także poprzez uściślanie przepisów!
     Tak sobie myślę,[ może z naiwną z nadzieją ], że jeśli instytucje ścigania przestępstw potrafiły zwalczyć piramidy finansowe, to może potrafią zrobić także porządek z piramidami politycznymi!
     Dlaczego więc napisałem, że lubię PIS, to przecież też kolejna polityczna piramida, a przynajmniej wielu członków z topu tej partii za taką ją przecież uważa[ im wyżej jesteś, tym więcej możesz zakombinować dla siebie-Hoffmann i Kamiński]
     I znowu narażę się wielu: Lubię Kaczyńskiego! Jakoś mi nie pasuje do obrazu karierowicza- politycznego celebryty i wbrew sondażom, które stawiają go na czele nielubianych polityków, ja lubię go, uważając za jednego z nielicznych uczciwych na tej scenie naszego politycznego " kina"!!!!

czwartek, 6 listopada 2014

Tylko karzeł z kompleksami poniża innych [do swego poziomu!]

     Czy doświadczyliście kiedykolwiek niemiłej sytuacji, gdy ktoś was próbował poniżyć?
 Zdarzyło się to wiele lat temu w miasteczku powiatowym w czasach, gdy ulice były sprzątane przez pracowników z miotłami. Ze swojej winy, czy ze zrządzenia losu[ braki w wykształceniu] nie znajdowali bardziej ambitnego zajęcia i pracowali jako czyściciele ulic.
Często zaniepokojeni o przyszłość swoich pociech rodzice mówili im: "Jeśli nie będziesz się uczył, to będziesz mógł tylko ulice zamiatać!"
    Był słoneczny poranek, gdy do starszego mężczyzny pracującego na ulicy z miotłą podszedł milicjant[ tak kiedyś, za komuny określano stróżów prawa w popielatych mundurach]
-Jakie trzeba skończyć szkoły, aby zdobyć taką ciekawą pracę dobry człowieku- zagadał z ironicznym uśmiechem!
Starszy człowiek zatrzymał się na chwilę.
Odstawił wózek, do którego ładował zamiatane z ulicy brudy, podparł się na długim kiju swojej miotły i lekko mrużąc oczy, odpowiedział:
-To nie jest takie proste, aby dostać taką pracę.
-Musiałem przejść kurs miesięczny i później zdać egzamin.
-Nooo- podjął dialog milicjant.
-A co jeśli ktoś obleje taki egzamin- zagadał dalej coraz bardziej rozbawiony stróż prawa.
-No jeśli obleje się egzamin, to kolejny miesiąc trzeba się uczyć i znowu ;podejść do poprawki- odpowiedział poważnie stary pracownik z miotłą.
-No a co wtedy, gdy i poprawkę obleje?- zapytał rechocząc milicjant.
-No wtedy już nie ma wyjścia.....i takich ludzi kieruje się do pracy w milicji- odpowiedział nadal spokojnym głosem sprzątacz z miotłą!
      Człowiek, który poniża drugiego wcale nie pokazuje swojej wyższości, a wręcz przeciwnie; ukazuje swoją małość.
     Najbardziej głupim jest szef, właściciel, który poniża personel, pracowników, a niestety w naszym otoczeniu na przysłowiowe pęczki można by mnożyć przykłady głupich, karłowatych właścicieli, którzy swoje frustracje i strach, wyładowują na pracownikach, poniżając ich i obarczając odpowiedzialnością za niepowodzenia własnego biznesu!
A może warto drodzy szefowie, abyście rano, przed spotkaniem z pracownikami, po porannym paciorku[to dla tych wierzących], powtarzali w swoich łepetynach:
Szanuj pracownika dobrego, bo możesz mieć w przyszłości tylko gorszego!!!!
Kryspin

środa, 5 listopada 2014

Igrzyska bez chlebka!

      Chleba i igrzysk- oto prosty sposób na spokój gawiedzi, który wymyślili już starożytni i jakoś się ten świat kulał!
Obywatele starożytnego Rzymu mieli jednak fajnie, bo na ich dobrobyt i obfite stoły pracowali w mozole niewolnicy i poddani z podbitych prowincji.
Igrzyska zabijały więc nudę, gdy raz po raz w cyrkowej arenie mogli [obywatele] podnieść  sobie adrenalinę delektując się krwawymi zapasami pięknych gladiatorów o ciałach budzących szczególny zachwyt leciwych matron i spragnionych rozkoszy żon dostojników zajętych nieustannymi intrygami w senacie oraz armii legionistów cesarstwa, którzy z rzadka bywali w małżeńskich łożach, nieustannie koczując w wojennych namiotach na kresach imperium.
Mamy igrzyska: można by dzisiaj zawyć na widok oplakatowanych naszych miast, miasteczek i wiejskich przysiółków!
Nie da się nie zauważyć: idą wybory! 
To dopiero wydarzenie, które zasługuje na godną oprawę i miejsce!
     Nie macie wrażenia, że najbardziej odpowiednim terenem walki wyborczej byłby cyrk?
 Ba, ogromy Circus Maximus, by pomieścił  współczesnych " gladiatorów"- kandydatów do krzesełek i ciepłych posadek!
Szkoda jednak, że kandydaci na wójtów, burmistrzów, prezydentów nie przypominają w niczym antycznych herosów gotowych przelewać krew w walce o sławę!
Mamy igrzyska i obietnice chlebka z masełkiem, pod jednym warunkiem:" gdy wybierzecie mnie!!!!"
Zdają się krzyczeć uśmiechnięci foto szopami kandydaci.
Co bardziej aktywni próbują głosić swoje pomysły, programy naprawy tego, co do tej pory było źle zarządzane, bo nie było na stołku dotąd ich!
No, ale może odejdźmy na chwilę od pastwienia się nad tymi nieborakami, bo co oni są winni, że w przytłaczającej większości pchają się do władzy dla kasy?
Dają?- to czemu nie brać, prawda?
     Wyobraźmy sobie może coś takiego:
W szpitalu potrzeba lekarza ginekologa.....
     Dyrekcja rozpisuje wybory i może zgłaszać każdy, kto otrzyma 100 głosów poparcia.
Pan Henio, który znany jest w środowisku jako znawca urody licznych kobiet w miasteczku i pan Grzesiu, który prowadzi solarium przy ryneczku[ przez nieszczelne drzwi naoglądał się szczegółów anatomicznych pań spragnionych opalenizny w zimowych, chłodnych dniach.
    Którego z kandydatów powinni wybrać obywatele[ obywatelki i potencjalne klientki oddziału ginekologii?]
No, ale dosyć idiotycznego przykładu, bo nie wyobrażamy sobie, aby którykolwiek z tych dwóch oszołomów mógł zostać zatrudniony w szpitalu bez kwalifikacji, skończonych studiów medycznych i specjalizacji .
Ale i pan Henio i Grześ mogą zostać wójtem, burmistrzem, prezydentem, a w najgorszym wariancie radnym[ też parę groszy do kieszeni ich wpadnie!!!
     Coś mi się wydaje, że chlebka z takich naszych igrzysk wystarczy tylko dla swoich[ obywateli], a my? Cały naród stojący z dala.....
     No cóż starożytny Rzym ucztował kosztem niewolników[wielkiej rzeszy ludzi pozbawionych praw i godności]
Ale starożytny hegemon już dawno pokrył się kurzem zapomnienia i nikt już nie ekscytuje się gladiatorami, zapomniano o nich, czego i wam życzę współcześni "herosi" naszego życia politycznego!!!!
Kryspin
 
.

.

niedziela, 2 listopada 2014

Holy wins-pochód świętych!

    No i mamy już drugi dzień listopada, godziny zadumy i wspomnień związanych z naszymi bliskimi, którzy już nigdy do nas nie powiedzą miłego słowa na powitanie i ich uśmiech dobra możemy tylko zobaczyć w naszej pamięci.
    Dzień zaduszny jest jakby dopowiedzeniem do wczorajszego uroczystego przeżywania święta wszystkich szczęśliwców, którzy zmartwienia ziemskiego życia mają już poza sobą i doświadczają spokoju wiecznego szczęścia.
    A nam pozostaje tylko zazdrościć im tego błogostanu,  zwłaszcza, że oni mają gwarancję, że będzie trwał już wiecznie....
A my....?
To był męczący czas, korki na ulicach, tłumy w okolicach cmentarzy i ubytki w naszym budżecie po zakupach przeznaczonych na grobowe kompozycje....
     Cieszę się, że minęły te święta i nie chodzi o to, że jestem przeciwny tradycji i wdzięcznej pamięci wobec tych, którym przecież zawdzięczamy wiele, by nie rzec: wszystko!
Cieszę się na dziewięć dni spokoju na ulicach i w naszych mediach!
     Do 11 listopada będzie normalnie!
    Ale już co bardziej zapobiegliwi w zaciszu swoich domostw obmyślają strategię zadymy, bo co jak co, ale nadchodzący dzień niepodległości, jakim okrzyknięto 11 listopada to idealny czas na nową wojnę tych co są za i tych co są przeciw!
Jestem pewien, ze gdyby zapytać jednych i drugich o powód aprobaty, czy sprzeciwu; mało który z nich umiałby uzasadnić swoje działanie.
Ale to dopiero przed nami, choć już dziś, nie mając zdolności jasnowidza, czy proroka, możemy przewidzieć kolejne: burdy, petardy i kamienie wzmagające stanowiska antagonistów powołujących się na to samo święto!
     Czy wiecie, co to jest Holy  wins ?
     No właśnie, powinniśmy wiedzieć czym jest pochód świętych[ z ang.Holy wins], bo to przyszła siła będąca przeciwwagą dla "koszmarków" halloween.
I tu znowu trzeba z przykrością powiedzieć, że Kościół dał się wkręcić w idiotyczne udowadnianie, co jest słuszne, a co obraża świętowanie w dniu 1 listopada !
     I znowu wyszło śmiesznie i groteskowo, jak groteskowa była dyskusja pana Terlikowskiego i pani Szczuki, gdy on widział miejsce dyni na talerzu, a ona z agresją afrykańskiej lwicy broniła idei wyprowadzenia tego owocu na ulice naszych miast powołując się na odwieczną tradycję czci pamięci zmarłych daleko starszej, aniżeli katolickie bajanie[ np.zwyczaj mickiewiczowskich dziadów]
    Drodzy włodarze, decydenci Kościoła w naszej ojczyźnie!
Mam gorącą prośbę: zabrońcie panu Terlikowskiemu pokazywać się w telewizji, unikniecie wtedy koszmaru łączenia jego pseudo teologicznych wywodów ze stanowiskiem tej szacownej instytucji.
I jeśli was to nie obchodzi szanowni hierarchowie, to zróbcie to dla nas, szeregowych katolików, bo jest nam zwyczajnie wstyd z oszołomów z takimi poglądami.
     Nie będę teraz rozwodził się nad holy wins, bo cóż mówić na temat żenującej scenerii pochodów dzieciaków, które fanatyczni rodzice przystroili w papierowe dekoracje imitujące szaty świętych i jeszcze im przykazały, że taki pochód ulicami miasta jest o wiele bardziej miły Pany Bogu, aniżeli krzykliwe bieganiny ich rówieśników przebranych za potworki i wyłudzających od naiwnych dorosłych słodycze: "jednym słowem ohyda i zgorszenie!!!"...
     A na koniec te biedne maluchy z minami mówiącymi wszystko[ ślinka leciała im na samą myśl, że Jakub i Kaśka mają ucieszną zabawę i garście łakoci, a im pozostaje powaga i słowa z cierpkim uśmiechem dorosłych- "Panu Bogu wasz pochód jest miły, gdy tamte wygłupy są wymysłem szatana"!]
 I po takim korowodzie świętych w tych małych, poprawnych katolikach może zrodzić się tylko jeden wniosek: Bycie świętym  jest nudne i nie wiem, czy nie lepiej ......?
     Kiedyś usłyszałem dowcip i pytanie:
Dokąd idą grzeczne dziewczynki?
-Do nieba!
A dokąd idą niegrzeczne?
-Tam, gdzie chcą! 
Kryspin

sobota, 1 listopada 2014

Zazdrość i nadzieja!

    Z czego rodzi się zazdrość - sądzę, że z głupoty i chciwości!
Kiedyś słyszałem mądre stwierdzenie, że zazdrość jest najgłupszym grzechem głównym
    Osobie dotkniętej tą słabością nie przynosi ona żadnego pożytku, a jedyne czego może się taki nabawić, to wrzody na żołądku...i  żałosną śmieszność!
    Wyobraźmy sobie zazdrosnego i chciwego proboszcza, który godzinami, zagryzając bezsilnie wargi stara się poszerzyć ceremonię ślubną sprzed ołtarza, o wesele młodych...
No przecież przy plebani są salki katechetyczne, teraz stoją puste- myśli gorączkowo szukając sposobu na dodatkowe profity.
Wystarczy kilka balonów, trochę konfetti, a gosposia z plebani namiesza w garach bigosu, albo i innych bardziej ambitnych potraw[ umie przecież gotować, co już wielokrotnie goście odpustowi docenili], a do zabawy może  pogrywać organista, który i tak nie ma co robić w sobotnie wieczory- stwierdził zadowolony z jasności swojego umysłu
Największą zaletą takiego wesela byłaby pełna kontrola bawiących się, a i korkowe mogłoby dodatkowo zasilić kościelną kasę-pomyślał wielebny i dlatego próbował kolejnych kandydatów do założenia rodziny, pozyskać do swojej wizji.
No i tu klops....
-My już  od roku mamy zamówioną salę i tak jakoś nie wyobrażamy sobie wesela przy ołtarzu.
-Wie ksiądz, nie wszyscy na takich uroczystościach zachowują umiar, a wujek Heniek, którego musimy zaprosić, to niekiedy jest bardzo swobodny w zabawie i jakoś by to było krępujące- tłumaczyli kolejni , nieco speszeni propozycją proboszcza młodzi.
A księdzu wtedy gasł uśmiech zadowolenia na różowej twarzy, a w oczach pojawiały się chmury niezadowolenia, że kolejna jego duszpasterska  inicjatywa  nie znalazła zrozumienia.
I pewnie młodzi parafianie na długi czas utraciliby jego przychylność, gdyby nie rozsądek kandydatów do ceremonii ślubnej:
-Bardzo przepraszamy, że nie możemy skorzystać z przedstawionej nam szczerze propozycji, ale może moglibyśmy złożyć dodatkową ofiarę na kwiaty dla Najświętszej Panienki- powiedział chłopak kładąc jednocześnie kopertę na kancelaryjnym biurku.
-No skoro już macie wszystko pozałatwiane, to trudno- odpowiedział duszpasterz już nieco mniej zdenerwowany chowając datek do szuflady.
Wiem!- prawie krzyknął sam do siebie po ich wyjściu.
-Hania z zajazdu i Mietek z zespołu muzycznego przecież też mogą składać ofiary dla Najświętszej Panienki, a ślubów, na których oni zarabiają jest przecież dużo i kasę, którą powinni się podzielić czerpią dzięki mnie!-dokończył swoje przemyślenia i już poczuł się lepiej w swej zazdrości !
Ale dosyć tej historii!
Dzisiaj przeżywamy święto szczególne: Dzień Wszystkich Świętych i chcemy, czy nie: on trochę prowokuje u nas zazdrość.
Ja dzisiaj także przeżywam zazdrość, ale wcale nie uważam jej za głupią wadę, a to dlatego, że łączę ją z nadzieją.
Zazdroszczę tym, którzy już cieszą się zbawieniem- wiecznym szczęściem!
A nadzieję mam w tym, że dobry Bóg dla mnie też przygotował mały pokoik blisko siebie i kiedyś i mi dane będzie świętować w dniu 1 listopada!
Czego wam wszystkim i sobie życzę!
Kryspin