poniedziałek, 10 listopada 2014

Faryzeusz...kto to taki?

     Gdy Bóg stworzył człowieka, uczynił go na obraz i podobieństwo swoje!
Tyle Biblia podaje nam informacji i chyba jest to ku pokrzepieniu naszego ego.
Bóg- Twórca podzielił się z człowiekiem swoją doskonałością i to mi pasuje!
Stworzył nas na obraz i podobieństwo swoje!
     Gdy to człowiek uzurpuje sobie boskie prawo i próbuje ingerować w życie innych, aby kreować ich postawy, zachowanie, postępowanie na swoją wizję tego co słuszne i odpowiednie, kreuje się na bożka -uzurpatora!
Ktoś teraz zauważy, że rodzice przecież często stawiają się w pozycji takich "Twórców" kształtując dorastające postawy swoich dzieci?
I to jest dobre i słuszne!
Gorzej jest, gdy ktoś wpada na pomysł, że ma  monopol na wiedzę o tym, co wypada, a czego należy się wystrzegać.
Już kiedyś pisałem o biblijnym źdźbłu i belce w oku domorosłych moralizatorów, ale problem powraca jak przysłowiowy bumerang.
      Byłem kiedyś na imieninach, w czasie, gdy prawie całe towarzystwo do zakrapianej kolacji dokładało dymka z papierosków i czyniło to tak systematycznie, że pokój zasnuwała mgiełka dymu niczym mgielny opar  nad leśnym rozlewiskiem o poranku.
Po kilku latach z dawnych palaczy pozostała tylko jedna wytrwała w swojej słabości i wtedy się zaczęło: 
-"Jak możesz palić to świństwo, trujesz siebie i nas dookoła"- dogryzali jej dawni kompani od papieroska.
I tak zastanawiam się, że tylko dawni palacze podnieśli głos oburzenia, a ci, którzy milczeli przed laty[gdy także nie byli palaczami], teraz też nie zabierali głosu, a nawet próbowali tonować wojowniczych neofitów[nowo nawróconych]
Oczywiście palenie szkodzi i nie należy go promować, ale sposób piętnowania innych przez dawnych towarzyszy nałogu uważam za mało elegancki!
Podobnie jest ze strażnikami moralności.
Znamienne jest to, że najbardziej "świętymi" stają się osoby, które poznały zakamarki życia od najbardziej mrocznych stron[biblijne jawnogrzesznice].
     Ktoś teraz powie:  Przecież to jest naturalna kolej rzeczy: ktoś kiedyś broił, grzeszył, ale się nawrócił i teraz chce dzielić się swoim nowym życiem z innymi. Tak przecież robiło wielu świętych. Choćby św.Augustyn: za młodu hulaka i miłośnik kobiecych wdzięków, a później został Doktorem Kościoła!
I zgoda, taki czynili święci, nawróceni, ale oni nigdy nie posługiwali się obłudą!
Bo czyż nie jest obłudą kreowanie się na doskonałość, przy jednoczesnym zapomnieniu o przeszłych, nie zawsze chlubnych dokonaniach?
Tylko pamiętając swoje upadki można silić się na mentorskie pouczenie, w przeciwnym razie w swej pysze stawiamy siebie w pozycji Boga Stwórczy, a to już bardzo śliska sprawa.
     Takich ludzi On określił mianem Faryzeuszy, a nawet dosadnie porównał ich do pobielanych grobów.
Jeśli więc chcemy być do Niego choćby odrobinę podobni, to zważmy, że Bóg jest Miłością i Przebaczeniem.
Tak więc jemu pozostawmy osąd i przebaczenie[ może i nam się to opłaci?]
Kryspin!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz