Apogeum wiosennego piękna
przypada na przełom kwietnia i maja.
Pewnie i z tergo powodu tak wielu z nas
od tygodni czyniło przygotowania do majowego, długiego weekendu,
który zamierzaliśmy spędzić z dala od codziennych trosk.
Chyba nie ma człowieka, który by
nie zamarzył, aby choć przez chwilę pooddychać świeżością
polnych kwiatów, pozachwycać się żółtymi dywanami kwitnących
pól, lub posłuchać radosnego śpiewu ptaków cieszących się
życiem otulonym promieniami wiosennego słońca.
Maj jest chyba najpiękniejszym
miesiącem roku, i może dlatego od niepamiętnych czasów ten
właśnie miesiąc tradycja ludowej religijności ofiarowała tej,
która ponad dwa tysiące lat temu (od chwili spełnienia się cudu
betlejemskich narodzin) stała się najlepszym ambasadorem ludzkich
spraw składanych przed obliczem Odwiecznego.
Choć w wielu katolickich krajach
kultywuje się kult Maryi- Bożej Rodzicielki, to jednak chyba ten
nasz, polski charakter Maryjnej pobożności jest najbardziej
kolorowy i ciepły szczerością prostej wiary, i wcale nie myślę
teraz tylko o nabożeństwach majowych, które w tym miesiącu
odprawiane są w naszych świątyniach.
Wystarczy człowiekowi wyjechać
kilka kilometrów poza granice miasta, by wśród pól napotkać małe
kapliczki, niekiedy może tylko figury Niepokalanej, przy których w
majowe popołudnia gromadzą się ludzie z okolicznych domów, by
wspólnie śpiewając religijne pieśni, spełniać w taki sposób
dług wdzięczności, bo taką czują potrzebę.
Kilka dni temu zobaczyłem w
jednym z portali społecznościowych filmik, na którym człowiek w
turbanie, w prowokacyjny sposób zniszczył figurę Matki Bożej
ciskając ją o beton chodnika.
Pomyślałem wtedy, ile musi być w
człowieku nienawiści, by w taki sposób manifestować pogardę do
czyiś przekonań.
Jeżeli jednak starałbym się
„usprawiedliwić” przypadek z portalu, bo zrobił to być może
jakiś religijny fanatyk; to trudno mi zrozumieć zdarzenie z Płocka,
gdzie pod osłoną nocy ktoś porozklejał na murach i koszach na
śmieci kopie obrazu Matki Bożej umieszczając na głowach Maryi i
małego Jezusa kolorowe aureole, które są swego rodzajem podpisu
pewnych środowisk z ich odmiennymi orientacjami seksualnymi.
W życiu człowieka są
świętości, których nie wolno szargać, niezależnie od
światopoglądu, obszarów wolności, granic prowokacji, czy czegoś,
co niektórzy chcieliby chronić pod „parasolem” artystycznych
dokonań.
Taką nieprzekraczalną linią
jest szacunek do matki: mojej, Twojej i każdej innej, która
„wykupiła” sobie prawo do niego, narodzinami:Twoimi, moimi i
każdego innego człowieka.
Człowiek w turbanie z
portalowego filmiku był bardzo zadowolony z siebie niszcząc symbol
znienawidzonej religii.
Co jednak chcieli osiągnąć nocni
pacykarze z Płocka?
Pewnie, gdyby dane nam było
porozmawiać z choćby jednym z tych, którzy uczestniczyli w tej
prowokacji, usłyszelibyśmy, że w ten sposób chcieli powiedzieć,
że Ona jest także ich matką.
Mam nadzieję, że tak
„usprawiedliwialiby” swoją nocną akcję na płockich murach.
Kiedy ludzie zbierają się w
kościołach na nabożeństwach majowych, gdy spieszą z okolicznych
wiosek, aby modlić się przy przydrożnych kapliczkach, spotykają
się tam z Nią, Matką nas wszystkich.
Zbędne są wtedy dywagacje: czy to
także moja matka?
Niezależnie od tego, kim jesteśmy,
jakie mamy polityczne poglądy, orientację seksualną, zawsze u
naszego początku jest i była matka.
Maj jest miesiącem naszej wdzięczności
za dar naszej pierwszej chwili i dlatego spieszymy, aby kolorowymi
kwiatami powiedzieć, jak szczerze jesteśmy im wdzięczni.
Jeżeli ktoś czuje potrzebę kolorowej
aureoli, zawsze może siebie przystroić w taki atrybut, choćby w
tak popularyzowanych marszach równości.
Dla Matki - zawsze kwiaty!
Kryspin
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz