środa, 24 kwietnia 2019

Spalić kukłę Judasza-żyda!



W miejscowości mojego dzieciństwa, już prawie za miastem, stoi na małym wzgórzu drewniany kościółek, przy którym corocznie w drugim dniu Wielkanocy gromadzą się wierni z okolicznych parafii, aby przeżywać, opisane na kartach Ewangelii spotkanie Zmartwychwstałego Mistrza z Apostołami, kiedy ci przepełnieni smutkiem ( po tragedii Wielkiego Piątku) wracali w niedzielny poranek do rodzinnego Emaus.
Święta Wielkanocne obok najważniejszych prawd naszej wiary, które Kościół przypomina wiernym w kolejnych dniach (Triduum Paschalne) poprzedzających niedzielny poranek Zmartwychwstania, akceptuje tradycję, która nie zawsze zdaje się być spójna z misją głoszenia Wiary, Nadziei i Miłości, do której powołał go Chrystus.
Część z ludowych zwyczajów(inspirowanych bezsprzecznie milczącym przyzwoleniem Kościoła) nie za bardzo przystają do przeżywania radości, którą zafundował nam Zbawiciel, kiedy zamiast nas, odcierpiał za winy całego świata.
Owszem, uczestnicząc w nabożeństwach poprzedzających rezurekcyjne Alleluja, zdawaliśmy się rozumieć, iż każdy z nas ma na sumieniu coś, za co należałoby się szczere: Przepraszam.....
Ale już dzień po niektórzy z nas gromadzą się przed kukłą Żyda-Judasza, by dokonać symbolicznego kamienowania tego, który na wieli stał się synonimem zdrajcy.
Ktoś powie: że to przecież tylko ludowy zwyczaj, rodzaj tradycji, dawnej, prymitywnej religijności, więc nie ma o co kruszyć kopii.
Inni są jednak odmiennego zdania i próbują „robić sprawę” z tego ludowego zwyczaju, i podnoszą ją do rangi skandalu, uznając te praktyki, za sianie nienawiści i swoisty antysemityzm.
Przy małym kościółku, z doroczną uroczystością Emaus, znajduje się, obłożona kamiennymi kręgami studnia, w której jak legenda tradycja, od niepamiętnych czasów biło, mające uzdrawiającą moc, źródełko.
Okoliczni mieszkańcy wielokrotnie doznawali jego leczącej siły, kiedy na swoim ciele obmywali chore miejsca i dolegliwości ustępowały.
Tak było do czasu, gdy o cudownych właściwościach tegoż źródełka dowiedział się handlarz starzyzną, mający ślepego konia, który każdego dnia ciągnął wózek wyładowany garnkami i tandetnym suknem. Przebiegły kupiec postanowił poszerzyć asortyment swoich towarów o baniaki z cudowną wodą i w tym celu pojawił się przy studni. Przy sposobności zamierzał także uzdrowić swojego konia i obmył jego ślepe dotąd oczy. Zwierze doznawszy uzdrowienia przeraziło się blaskiem słońca i machając kopytami strąciło swojego właściciela do studni, gdzie ten, w tak tragicznych okolicznościach, dokonał żywota.
Od tego wypadku źródełko straciło swoją moc.....
A, i jeszcze jedno.
Tym chciwym handlarzem był oczywiście żyd!
Tyle ludowe podanie.
Ile w nim prawdy, to po latach nie wie nikt.
W pamięci tradycji pozostał jednak przekaz z informacją, kto ponosił za to wszystko winę i tak przez wieki utrwalał się obraz tych, którzy ponosili i ponoszą winę za wszystko, co nas dotknęło, co nam się nie udało:
„To oni są winni, bez nich ominęłoby nas wszelkie zło”-zdajemy się powtarzać i dlatego szukamy pretekstu usprawiedliwienia dla samych siebie.
To tylko słowa, niewinne gesty (Jak chociażby spalona kukła) - zdają się mówić ci, którzy tak łatwo akceptują niechęć do drugiego człowieka i nie rozumieją, że takie słowa torują drogę do czegoś o wiele bardziej strasznego.
Można to określić jako spiralę nakręcającej się niechęci nieuchronnie przechodzącej w nienawiść, a stąd już tylko krok do pragnienia rewanżu, niekiedy bez jakichkolwiek hamulców.....
A wtedy na końcu tego wszystkiego zostają już tylko łzy i tragedia zdarzeń, od których nie ma odwrotu.
Kryspin, 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz