czwartek, 11 kwietnia 2019

New Age dla zawiedzionych



-”Przeżyłam ostatnio swoje nawrócenie”- oznajmiła mi znajoma na początku naszego kawowego spotkania.
Przyznam, że byłem zaskoczony tą informacją i to z dwóch powodów.
Po pierwsze, że do tej pory deklarowała, iż sprawy wiary nie zajmowały w jej życiu jakiegoś znaczącego miejsca; a po drugie, radość z jaką poinformowała mnie o swoim religijnym doznaniu. To były wystarczające powody, by z autentycznym zainteresowaniem wysłuchać jej dalszej relacji.
Aby rozwiać wszelkie wątpliwości (a może i moje nadzieje), poinformowała mnie, że jej powrót do wiary nie ma żadnego związku z Kościołem, bo ta instytucja kiedyś ją zawiodła i jak krótko stwierdziła: nie zamierza wchodzić kolejny raz do tej samej wody.
Później opowiadała o cotygodniowych spotkaniach w prywatnym domu, gdzie ludzie tacy sami jak ona spotykają się, aby dzielić się osobistymi doświadczeniami z lektury Biblii. Całość grupy animuje ktoś w rodzaju lidera, który ma wiedzę i doświadczenie w tym zakresie.
Po tak nakreślonym obrazku religijnego doświadczenia zrodził się we mnie niepokój, że biedaczka stała się ofiarą jakiejś sekty, bodź religijnej agitacji osób określających siebie badaczami Pisma Świętego i nagabujących przechodniów wręczając kolorowe pisemka zapraszające „zbłąkane owieczki”do powrotu na pastwisko wiary, którą tylko oni reprezentują.
Ludzie często są zawiedzeni Kościołem.
Wiele razy obecnie słyszymy takie krytyczne oceny :
-Zawiodłem się na księdzu, który bardziej jest urzędnikiem, aniżeli przewodnikiem duchowym, -Zawiodłem się na kościelnych władzach tuszujących złe postępki kapłanów uważając jednocześnie, że zadośćuczynienie za wyrządzoną przez nich krzywdę można zamknąć w lapidarnym słowie: Przepraszam!
Kiedyś Kościół zmagał się z synkretyzmem religijnym wśród nowych członków religijnej społeczności, którym trudno było się rozstać z wierzeniami ojców i dlatego obok krzyża nadal wieszali maski pogańskich bożków.
Obecnie swoisty synkretyzm religijny (przejmowanie założeń innych religii teistycznych, a nawet takich ruchów wyznaniowych, które nie uznają istnienia duchowej siły sprawczej naszego świata) praktykuje coraz większa liczba osób zwiedziona niereformowalnością Kościoła i przez to szukająca zaspokojenia potrzeby wiary poza Nim.
Jestem zawiedziony milczeniem Kościoła w wielu istotnych kwestiach, także i w nasilającymi się krytycznymi ocenami „żelaznego” dotąd kościelnego elektoratu.
Taka bierność to wolne pole do tworzenia się nowych ruchów religijnych, które teraz wydając się mało skutecznymi, w niedalekiej przyszłości mogą się okazać śmiertelnym zagrożeniem dla Chrystusowego dziedzictwa.
W połowie ubiegłego stulecia narodził się ruch New Age, którego wyznawcy uważają, że dzisiejsze czasy to ostatni etap świata, jaki znamy. Po przejściu tego świata w nową rzeczywistość (Nową Erę), ma nastąpić, złoty wiek ludzkości.
Bliżej nieokreśloną, ale raczej niedaleką przyszłość zwolennicy New Age wyobrażają sobie jako czasy, w których nie będzie konfliktów, granic państwowych, zaś ludzkość będzie żyła w ogólnoświatowej wspólnocie kierowanej przez wspólny Rząd Światowy.
To czas, w którym ludzie całkowicie przewartościują swoje spojrzenie na otaczający ich świat. Zgodnie z tym przekonaniem nastanie wtedy kres wszelkich systemów religijnych oraz ich instytucji, zaś ludzi będzie jednoczyć wzajemnie zrozumienie, pozbawione wszelkich podziałów.
Pewnie, że można krótko skwitować założenia takiego ruchu, jako utopijne i powrócić do dobrego samopoczucia, i kolejny raz przypomnieć sobie, że przecież to sam założyciel Kościoła zapewnił, iż bramy piekielne nie przemogą tej instytucje, którą zbudował na Skale-Piotrze(Mt16,18) i pozostałych Apostołach.
Kiedy jednak doczytamy słowa z Ewangelii wg św. Łukasza, kiedy cytuje smutne, retoryczne pytanie wyrażające niepokój Mistrza o przyszłą wiarę Kościoła(Łk18,8), to ulatuje gdzieś błoga beztroska i kruchy spokój.
No właśnie: czy Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?
Kryspin

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz