wtorek, 27 maja 2014

Komu potrzebna jest spowiedż?

      W co drugim  amerykańskim  scenariuszu filmowym żelaznym punktem jest scena, gdy bohater/ka/ zasiada, a niekiedy kładzie się na kozetce psychoanalityka i zalicza kolejną wizytę, aby poprawić sobie relacje z samym/ą/ sobą.
      Z pewnością reżyserzy przedstawiają w takiej scenie sprawy, którymi w tamtych realiach nikt się nie dziwi, bo to jest jeden ze sposobów pozostania normalnym w świecie dalekim od normalności.
Oczyszczenie wnętrza, uwolnienie duszy od ciężarów, wszelakich brudów, przywraca spokój i siły pacjenta.
Potem jedynie pozostaje zapłacić i umówić się na kolejny termin, aby uzyskać kolejną pomoc takiego trenera duszy.
      Moi drodzy, mieliście kiedykolwiek doświadczenie, że musicie coś komuś powiedzieć, bo rozpiera was tajemnica, którą chcielibyście ujawnić?
      Trochę gorzej idzie człowiekowi, gdy ma się wygadać przed kimkolwiek, bo zrobił coś złego, dopuścił się świństwa lub jakiegokolwiek czynu, którego ujawnienie chluby nam nie przyniesie, prawda?
      Wtedy staramy się w naszym umyśle gdzieś to zakopać, zapomnieć, nie myśleć o tym, ale przychodzi taki moment, że pękamy{ niekiedy trwa to bardzo długo, nawet latami] i wyrzucamy z siebie to, co zapaprało naszą duszę jak śmierdząca padlina i mówimy całą prawdę!
Wyznajemy naszą winę wobec innych ludzi, niekiedy nawet bardzo bliskich i robimy to licząc: że oni nam przebaczą, zapomną krzywdę, nie potępią i wtedy nasze życie znowu powraca do radości, albo[w przypadku, gdy na dopiero na łożu śmierci  zdobywamy się na trudną szczerość] odchodzimy z ulgą..
      Nasz Pan, w którego większość z nas wierzy zna naszą psychikę lepiej, aniżeli najlepszy specjalista od duszy, który w ciszy gabinet terapeutycznego, na kozetce przyjmuje kolejne porcie koszmarów i fobii znerwicowanych pacjentów.
W  tym celu dał nam sakrament pojednania, inaczej zwany spowiedzią .
Nie będziemy powielać katechizmu, choć niektórym przydałoby się przypomnieć pięć warunków dobrej spowiedzi, ale to już niech każdy zrobi sam jako zadanie powtórkowe w swojej szkole życia.
Wielokrotnie nasi kochani bracia katolicy w rozmowach przy grillu mówią o spowiedzi[ Nie wierzycie? Przypomnijcie sobie ile razy rozmowy o "niczym" schodzą na sprawy wiary, a w nich spowiedż to temat ulubiony: Niby dla czego mam obcemu facetowi obcemu mówić o moich grzeszkach? Albo: byłam po to, aby mi "odpukał", bo wypada choć raz w roku być u spowiedzi.]
Nasze rozmowy prawie zawsze kończą się tym samym oczekiwaniem: Spowiedż powinna być powszechna, jak w innych kościołach!
       Kochani: Bóg zna nasze sprawy przeszłe, terażniejsze i przyszłe[ to jedna z jego tajemnic, którą nie potrafimy pojąć naszymi zmysłami i dlatego mamy wiarę, która tłumaczy to określeniem Bożej tajemnicy!
On zna nasze uczynki i te dobre, którymi najchętniej chcielibyśmy się pochwalić i zna te nasze małe i większe świnstewka, którymi babrzemy nasze sumienia. On to wie!
       Lubimy czyste otoczenie, prawda?
Nikt nie lubi bałaganu i brudu[ pomijam patologię i przyzwyczajenia ludzi z "dworca kolejowego"- pisałem o tym w jednym z minionych postów]
Pan/i/ domu systematycznie robi porządki, ściera kurze, myje okna itd, a po skończonej pracy zasiada wygodnie w fotelu, popije kawę i z zadowoleniem napawa się wykonaną pracą i odczuwa szczęście uporządkowanego domu.
Niektóre pedantki wydają się obsesyjne w porządkach i budzą nawet ciche komentarze przyjaciółek,które niekiedy głośno pytają:Co ty tak często sprzątasz, gdy wokół jest prawie sterylna czystość?
Ona wtedy odpowiada: Robię to dla siebie, bo mam mniej pracy, a kawa po porządkach smakuje mi szczególnie!
       Spowiedż jest takim porządkowaniem naszej duszy, przywracaniem świeżości i czystości wnętrza, tylko tyle i aż tyle!
       Niekiedy przy grillu stwierdzamy: Z czego ja mam się spowiadać?
I tu ciekawostka:
W historiach opisujących drogę do doskonałości ludzi, których Kościół wynosi na ołtarze, jak wzór dla wiernych, mowa jest o tym, że bardzo często się spowiadali[ w ekstremalnych przypadkach codziennie]
Ksiądz po drugiej stronie konfesjonał nie jest księgowym z liczydłem, nie jest sędzią z kodeksem karnym[ przynajmniej nie powinien być ani jednym, ani drugim], a powinien być: kierownikiem duchowym[ tak określa to Kościół]
Mnie odpowiada jednak inne określenie: Ksiądz w konfesjonale jest "trenerem", który opiekuje się kondycją mojego biegu do wieczności.
Jeśli nie odpowiada Tobie żadne z tych określeń,: Odbieraj go jak lekarza psychoterapeutę duszy i do tego seans, sesję, rozmowę masz za darmo i na koniec spotkania otrzymujesz prezent sakramentu, Boży dar dla Twojej duszy!
Bóg nie potrzebuje naszej spowiedzi,  wynurzeń o brudach skrywanych ze wstydem , On to wszystko wie!
Spowiedż jest nam potrzebna, nie Jemu!
       Nikt nie lubi brudu wokół siebie i nie lubi go także w sobie, prawda?
Na koniec: życzmy sobie miłych doznań po "sesjach terapeutycznych" przy konfesjonale!
Kryspin

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz