czwartek, 9 października 2014

Na "kocią łapę!"

       Przed laty mieszkaliśmy w kamienicy i zajmowaliśmy lokal na drugim piętrze.
Uzupełnieniem naszej rodziny,[ a może bardziej stosownym byłoby określenie,] członkiem naszej familii był pies Edi: mały mieszaniec, którego  otrzymaliśmy od znajomych.
Kundelek przybłąkał się do nich, gdy wypoczywali w leśnej głuszy.
Wraz ze swoim "braciszkiem"błąkał się po leśnych ostępach w poszukiwaniu ludzkiej miłości.
Nie miał miłych wspomnień co do ludzkich uczuć, bo choć był jeszcze szczeniakiem , doznał już wiele krzywd  od osób bez serca[ był podtapiany w wiejskim stawie, gdy dzieciaki czerpały "radość"z zabawy, kto dalej odrzuci małą kuleczkę w brudne bajoro.
      Miał jednak szczęście, że trafił na Elę i Tomka, wrażliwych młodych ludzi kochających zwierzęta i wrażliwych na ich los.
Nie mogli zostawić nieboraka u siebie, bo już posiadali dwa psy i kota, a mieszkanko z dwoma małymi pokoikami i tak nie było dość obszerne, zważywszy, że mieszkało tam czworo ludzi[Oni i dwóch małych synków ]
      Nie wahaliśmy się, gdy zaproponowali nam, abyśmy przygarnęli tego leśnego przybłędę i tak przez ponad czternaście lat żył z nami jako pełnoprawny członek naszej rodziny.
Piszę pełnoprawny, bo rodzinę rozumiem jako związek miłości, a on pokochał nas i my jego!
Często, przez lata naszego wspólnego przebywania zadawaliśmy sobie z małżonką pytanie: Dlaczego ten pies nas tak kocha?
I dochodziliśmy do wniosku: może kocha nas za to, że go przygarnęliśmy, może za pełną michę i łakocie, którymi nasze dzieciaki go nieustannie rozpieszczały, może jeszcze za spacery....?
I pewnie było w tym dużo racji, ale zdarzyło się coś, co pogłębiło nasze wnioski.
      W naszej kamienicy na poddaszu mieszkał samotny pijaczek, menel, który często powracał na chwiejnych nogach do swego lokum, a obok niego zawsze biegł mały kundelek- śliczny puchaty piesek..
Pijany menel często kopał go niemiłosiernie wchodząc po schodach, jakby chciał go ukarać za to, że jest z  nim.
A mały kundelek i tak biegł krok w krok za swoim właścicielem i tylko próbował machać ogonkiem, jakby chciał powiedzieć: "Kocham ciebie, pomimo wszystko"....
Pamiętam, ze po jednym z takich ekscesów poszedłem do jego  meliny i zagroziłem: że skuję mu mordę, jeśli jeszcze raz zobaczę jak poniewiera tego nieboraka.
Poskutkowało!
Już nigdy nie zauważyłem, aby tak bezceremonialnie znęcał się nad swoim towarzyszem.
Mnie jednak ten obraz uświadomił jeszcze coś:
Wtedy pojąłem tak naprawdę, że pies potrafi kochać  za nic, albo pomimo.....
       Teraz narażę się miłośnikom kotów, ale wolę psy, aniżeli koty[ aby była jasność: miałem kota i kocham te zwierzaki]
Tylko pies potrafi pokochać za nic i będzie wierny "miłości", a kot?
On kocha miejsce i do niego się przyzwyczaja, a "miłość" do opiekuna?
No może jest to rodzaj uczucia, ale na jego warunkach i z ograniczeniami, które zwierzak wyznacza!
Już wielokrotnie pisałem, ze ludzie powinni uczyć się od otaczającego nas świata i od zwierząt i nadal tak myślę!
      W ciągu minionych paru dni wszyscy żyliśmy przedwczesną śmiercią Ani Przybylskiej i chyba wszyscy podzielamy pogląd[ powielany przez media]: Szkoda tak młodej, pięknej , milej, zdolnej aktorki; kochającej matki trójki maluchów itd.
Oczywiście podzielam smutek tego odejścia i potrafię zrozumieć ból bliskich, bo sam coś takiego tak niedawno przeżywałem.
Ale nie o tym chciałem porozmawiać.
Zirytował mnie wpis na facebooku, gdzie jedna z pań napisała:" Ania Przybylska w ostatnich dniach przybliżyła się do nieba, bo pożegnała się z bli8skimi i zapragnęła zalegalizować swój nieformalny związek z ojcem swoich dzieci ..."
     Napisała to osoba, która Anię znała pewnie tak jak ja i nie wiem, jakie ma prawo wyrokować o odległości tamtej "od nieba" i wyciągać wniosek, że pragnienie ślubu w ostatnich chwilach życia było aktem wiary!
Droga pani o mentalności bereciku z moheru!
Aktem zawierzenia wobec Stwórcy osoby odchodzącej z tego świata jest sakrament chorych, bo on  to został ustanowiony dla wierzących!!!
Rozumiem więc, że intencją fecebookowiczki było zaznaczenie: że tylko osoby w związku sakramentalnym mogą liczyć na niebo!!!
       O zgrozo....nie wiem, czy chciałbym w wieczności przebywać w miejscu, gdzie "przepustką" jest tylko sakramentalne "tak" i nic więcej!
No właśnie !
     A może, aby zasłużyć sobie na niebo, trzeba jeszcze coś.....może tu na ziemi potrzeba Kochać!
I tu dochodzimy do problemu związków na "kocią łapę": zwiążków partnerskich czy jak byśmy jeszcze inaczej chcieli je nazwać!
Wielokrotnie pewnie już słyszeliśmy odpowiedź na pytanie: Dlaczego żyjesz w związku bez ślubu?
-Bo nie muszę mieć papierka, bo nie potrzebuję skrępowania, bo ludzie po ślubach się rozwodzą, bo ........
-Takie czasy, taka moda itd.....
      Powrócę na chwilę do pierwszej części naszego dzisiejszego spotkania:
      Tak sobie myślę: że związku sakramentalnego[ chodzi o katolików], czy zalegalizowanego tylko w USC[pozostali] unikają osoby o naturze KOTA- bo podobnie jak on, zostawiają dla siebie margines niezależności, strefy zastrzeżone, ścieżki swojej życiowej filozofii.
Kot jednak nie potrafi kochać do końca i nawet gdyby osoba w "wolnym związku" mówiła wielokrotnie::     " To nasza wspólna decyzja, nasz wybór"- to jest to nieprawdą.
Osoby o wnętrzu  kota nie potrafią kochać i nie powinny krzywdzić drugiej strony w nieformalnym związku !
      A co jeśli spotkają się autentycznie dwie osoby o takim kocim wnętrzu?
Wtedy mamy układ, ale nie ma tam miłości[ no może tylko miłość do siebie samego i nic ponad to!]
     Na szczęście zdecydowana większość z nas ma wnętrze PSA- on potrafi kochać za nic i bez reszty!
     Ania Przybylska pragnęła sformalizowania związku nie dlatego, że nagle odczuła taką potrzebę, albo obawiała się, że nie będzie miała "biletu wstępu" do nieba; ona zawsze tego pragnęła, bo Kochała!
     A jeśli już [droga pani w moherowym bereciku], chcemy mówić, kto[ ile metrów, kilometrów, czy innych wartości] jest blisko nieba, to zważmy, że miarą bliskości.Boga.....jest Miłość!
Nie wystarczy tylko sakramentalne "Tak", bo kiedyś będziemy rozliczani  z Miłości!
Kryspin




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz