czwartek, 2 października 2014

Mona Vie- czy profilaktyka prozdrowotna jest czymś złym?

     Kiedyś, dawno temu kupiłem wymarzony samochód, który był mi bardzo potrzebny do pracy.
Do chwili zakupu autka cały towar do stołówki szkolnej,[ którą prowadziłem jako ajent] przynosiłem na własnych plecach.
     Ileż było radości, gdy zgrabny peugeot lśnił srebrzystym lakierem ciesząc serca całej naszej rodzinki.
Byłem wtedy mało zapobiegliwym właścicielem tego cacka i zaniedbałem pierwszą zasadę, której nie wolno bagatelizować przy zakupie używanego samochodu: zmień pasek rozrządu, niezależnie od tego, jak wygląda, bo ....No właśnie nieszczęście dopadło mnie niespodziewanie.
    Wjeżdżałem na działkę z prędkością 5 km na godzinę i nagle usłyszałem dziwny odgłos spod maski.
Diagnoza mechanika była jednoznaczna i bezlitośnie trafna: Pękł pasek rozrządu no i naprawa silnika wyniesie równowartość jednej trzeciej kwoty zakupu autka.
To była dla mnie bardzo bolesna lekcja, gdy pieniądze odłożone na wakacyjny wyjazd dla całej rodziny poszłyyyy....
    Od tego zdarzenia już zawsze pilnowałem terminów, okresowych napraw i koniecznych wymian [olej, płyny, filtry itd], których domagał się samochód, aby odwdzięczać mi się bezawaryjną pracą!
Później w trakcie "męskich" rozmów na tematy motoryzacyjne, [które chyba są najczęstszym tematem "eksperckich" porad facetów] zawsze wspominałem, z tonem przestrogi, moje przykre doświadczenie z paskiem rozrządu!
Gdy teraz wspominam tamto zdarzenie i naukę, jaka mi zapadła w świadomości, to przychodzi mi  refleksja, że szybko nabieramy "mądrości" i zapobiegliwej troski o rzeczy, które nabywamy: samochody, domy, sprzęt komputerowy i inne gadżety[ niekiedy nie są one nam nawet nam do życia niezbędne] i dbamy o nie, pamiętamy o ich "potrzebach"!
     A co z naszym najważniejszym mechanizmem, który służy nam od pierwszej chwili naszego życia aż po jego kres: naszym ciałem?
    Trzy lata temu, gdy kolejny raz poszukiwałem swojego sposobu na życie, zaproszono mnie na spotkanie firmy, która na na nasz rynek wprowadzała właśnie preparat o nazwie Mona Vie!
Prowadzący prelekcję zachwalał zalety mieszanki soków jako swego rodzaju panaceum na wszelkie dolegliwości, z którymi prędzej, czy później będzie musiało zmierzyć się nasze ciało.
    To ma sens, pomyślałem wtedy i gdy prelegent dodał jeszcze, że promując ten preparat można dobrze zarabiać; postanowiłem zająć się  szerzeniem profilaktyki zdrowego odżywiania!
    Przez ponad rok pozyskiwałem do idei Mona Vie coraz to nowych klientów i współpracowników i interes się kręcił.
Dodatkowo zaliczałem kolejne "spędy" w luksusowych ośrodkach szkoleniowych, gdzie liderzy firmy nieustannie podgrzewali zapał szaraczków,[ takich jak ja], kodując w naszej świadomości, że także przed nami droga do dobrobytu stoi otworem, trzeba tylko trochę czasu i wytrwałości.....
Ale później nastąpiło "zmęczenie materiału"- zapał ostygł i posypało się grono "nawiedzonych", zmatowiały nasze marzenia i odszedłem w niebyt nie widząc już celu, który zdawał mi się tylko fatamorganą,  jak oaza na pustyni, która często jest tylko mirażem rozpalonego słóońcem umysłu wędrowca spragnionego cienia i łyku chłodnej wody!
I pewnie nie powróciłbym do idei Mona Vie, gdyby nie internet i opinie na temat tych produktów, które jeszcze przecież tak niedawno gloryfikowałem i z uporem maniaka próbowałem mówić o ich "cudownych" właściwościach każdemu!
W trakcie przeglądania opinii internautów zauważyłem, że wielu krytycznie odnosi się do tych produktów:
A to: że są za drogie, że nie pomagają, że to wszystko, to jedna wielka ściema, że firma powstała tylko po to, aby "golić" naiwnych itd....
Wśród wielu wpisów zauważyłem jeden, który mnie zastanowił:
Swoją opinię zamieścił tam starszy facet: Lat 71.
Na wstępie zaznaczył, że nie jest dystrybutorem Mona Vie, ani żadnej innej firmy oferującej produkty prozdrowotne i zaraz potem przedstawił listę firm i produktów, które aplikuje sobie systematycznie w ramach profilaktyki prozdrowotnej!
Nie omieszkał podać także kwot, jakie przeznacza na zakupy tych produktów co miesiąc[ zaznaczając, że jest majętnym człowiekiem i stać go na to.] Miesięcznie wydaje 600- 700zł.
Na koniec dodał, że grono jego znajomych wydaje podobne kwoty, lub większe, ale na kuracje w szpitalach i na zakupy leków zapisywanych przez lekarzy specjalistów.
A on?
Jak sam określił:
-Jest zdrowy, w świetnej kondycji i uważa, że te pieniądze, które wydaje każdego miesiąca na zakup wymienionych przez siebie suplementów diety, to najlepsza inwestycja i zysk, którego nie sposób wycenić!
    To skłoniło mnie do powrotu do Mona Vie, do produktów, które zamierzam stosować, jako dodatek w mojej diecie, bo podobnie uważam jak ten internauta: to najlepsze inwestycja i zysk dla mojego organizmu!
I jeszcze coś, dlaczego Mona Vie?
Ktoś wtrąci, no może i te soki nie są najgorsze, ale jakie drogie....
No właśnie- cena zakupu jednej butelki to ponad 100 zł, drogo?
Mam pytanie: a gdyby to było 50 zł?, jeszcze za drogo?
A gdybyś mógł pić za darmo ? No teraz głupio by było ponowić w/w zarzut, prawda?
Dlatego wybieram Mona Vie, bo i mnie też nie stać na zakupy w cenie 100zł, nawet 50 zł też byłoby trudne dla mojego budżetu, ale gdy mogę nie płacić za zakup, to nic mnie nie tłumaczy, sam siebie nie mogę "usprawiedliwić", prawda?
   P.S. I tak na koniec mam prośbę do tych wszystkich "przeciw":
   Picie Mona Vie nie jest obowiązkowe, nawet dbanie o swoje zdrowie też nie jest obarczone kodeksem karnym więc nikt nic nie musi.
   A może taki atak z wyszukiwaniem haków, to nic innego jak próba usprawiedliwienia się przed sobą samym?
Pewnie tak, ale jest jeszcze coś:
Jeśli swoim " nie, bo nie"; zrobisz "krecią" robotę zniechęcając kogoś do autonomicznej decyzji na "tak", to bierzesz odpowiedzialność za to[ być może także za jego zdrowie], a to już jest Twoje moralne obciążenie !
Kryspin



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz