środa, 8 października 2014

Kamień oskarżenia!

     W punkcie handlowym, który świadczył usługi na jednym z wielkomiejskich osiedli pracowały trzy kobiety.
Właściciel placówki nie darzył ich zaufaniem i każdego dnia zagryzał wargi zastanawiając się, w jaki sposób personel go oszukuje, bo pewnie tak robi, myślał nieustannie i miał uzasadnienie swojej niepewności.
I wcale nie chodziło o to, że panie były nieuczciwe, przeciwnie.
    Pan Mieciu Dorsz [imię i nazwisko tego małego kapitalisty] nie był skończonym matołem i wiedział, że pensje w jego klepie urągają przyzwoitości. Kiedyś nawet po pijaku powiedział zdanie, które wzbudziło w nim samym obawę, a nawet przerażenie:
"Jak to dobrze, że wokół nieustannie nakręca się temat bezrobocia, bo przez to mogę te idiotki zatrudniać za psie pieniądze, a one nawet nie pomyślą, że są naiwnymi niewolnicami!"
     Na trzeźwo pan Mieciu każdego dnia przypominał przy byle okazji, że jest bezrobocie, a on jest "dobroczyńcą" dla nich, pomimo, że one okazują mu tak mało wdzięczności!
    Pan Dorsz w swoim braku wiary w ludzką uczciwość posuwał się do żałosnych rzeczy :
Kontrolował wszystko, aby chronić swój interes.
Wyrywkowe przeglądanie zawartości torebek pracownic  na zapleczu, gdy one przebywały za ladą, sprawdzanie śniadań, czy broń Boże nie okradają dobroczyńcy lokując pomiędzy kanapkami kawałek sera, czy kiełbasy skradzione ze sklepowej lodówki, stały się normalnością.
To było jednak trudne do udowodnienia, bo kiełbasa, to kiełbasa i nie ma przy plasterku metki:"Od pana Miecia".... Ale jeśli pani Krysia ma w kanapkach szynkę zbyt drogą, na którą normalnie nie powinno być ją stać, no to już powód do zapalenia czerwonej lampki ostrzegawczej w mózgownicy podejrzliwego Dorsza!
Granicę bezczelności pan Mieciu przeszedł poniedziałkowego wieczoru, gdy zwyczajowo po zamknięciu sklepu przetrząsał kieszenie fartuchów sklepowych pracownic
No nareszcie zdobył dowód: W kitlu Mileny znajdował się banknot 50 złotowy!
A więc mam! Milena kradnie i już teraz nie wyprze się, pomyślał zadowolony, jakby otrzymał niespodziewany prezent!
Nie mógł się już doczekać następnego dnia, gdy zamierzał zrobić coś na kształt procesu pokazowego i normalnie cieszył się przyszłym triumfem i miną obwinionej, na której będzie mógł poużywać sobie przy "publiczności"[ pozostałych pracownicach, dla których będzie to przestroga na zakusy podobnej niegodziwości!]
-Pani Mileno- zatrzymał pracownicę w korytarzu obok pokoju socjalnego.
-Proszę o powrót do waszego pokoju, bo chciałbym wyjaśnić przykrą sprawę, powiedział tonem rozkazującym.
Pozostałe panie zaskoczone nagłym wtargnięciem szefa zasiadły przy obskurnym stoliku oczekując na nową rewelację>
-Pani Milena ukradła w sklepie pieniądze i schowała je w kitlu, a później zapomniała ukryć złodziejski łup no i sprawa się rypła- Dorsz dokończył oskarżycielską mowę i spojrzał po zebranych.
-Mówi pan o 50 zł, panie kierowniku- wtrąciła się Krysia.
Mieciu już zamierzał potwierdzić, gdy zdziwiony powiedział odruchowo:
-A skąd pani wie, że chodzi o 50 zł?
-Bo to pieniądze, które oddałam Milenie.
-Pożyczyła mi na życie w ubiegłym tygodniu, a wychodząc wcześniej oodałam jej, gdy ona jeszcze była na sklepie- wyjaśniła spokojnie Krystyna.
-No taaak- przeciągnął pan Mieciu- no to do pracy moje panie- zakończył.
I pewnie kolejny raz jego niemiłe zachowanie odeszłoby w niebyt, gdyby nie sama Milena.
Ona jedyna nie opuściła pokoju i jednocześnie zatrzymała w pół kroku swego pracodawcę.
-Panie Dorsz!
Mam już dosyć tej chorej inwigilacji, przeszukiwania naszych rzeczy, zaglądania w kanapki i Bóg wie jeszcze czego.
Uważa nas pan za osoby, którym nie należy się szacunek za ciężką pracę płacąc nam głodowe pensje i uważa pan, że to jest normalne?
Dorsz rozdziawił tłustą gębę i nie mógł wypowiedzieć oni jednego słowa myśląc jedynie, jaka ta Milena jest bezczelna i pewnie po chwili wykrzyczałby w jej kierunku:"Dosyć tego jest pani zwolniona", gdyby nie dalsze jej słowa!
-Panie Mieczysławie, nie oczekuję przeprosin, bo pan nawet nie wie, że takie słowo istnieje.
Od tego miesiąca otrzymam od pana nową umowę i podwyżkę pensji o 30%!
-A gdyby panu przyszedł do głowy pomysł pozbycia się mnie, to niech pan najpierw pomyśli o tych wstydliwych tajemnicach, o których wolałby pan nie informować innych ludzi, urzędów kontroli i tak dalej!
Teraz spokojnie wstała i skierowała się na stanowisko przy kasie sklepowej!
Mieciu jeszcze długo stał w pokoju socjalnym i twego dnia już nie pojawił się w sklepie.
Przyszedł dopiero na zamknięcie i gdy już prawie wszyscy opuścili lokal, w drzwiach zatrzymał Milenę:
-Proszę jutro wejść rano do mojego biura, mam dla pani nową umowę i podwyżkę!
       Tak mi się wydaje, że bardzo wielu z nas ma w zakamarkach naszych dusz wstydliwe wspomnienia naszej niegodziwości i zanim będziemy chcieli dokonać "sądu" nad innymi, wejrzyjmy w siebie i może przypomni się nam, historia z Biblii: "Kto jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci kamień!" 
Kryspin

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz