czwartek, 26 czerwca 2014

Egzamin z oddawania miłości!

        Życie jest piękne!
Ile razy ta myśl nas dopada w chwilach: gdy jesteśmy szczęśliwi, zdrowi, po odniesionym sukcesie, w czasie przyjemnego doznania.
Lubimy być szczęśliwi, prawda?
Pragniemy tego dla siebie i dla wszystkich, których lubimy [przy celebracji imienin, urodzin, z okazji ślubów itd ; ]:
- "Życzę tobie szczęścia, bądź szczęśliwy"
Niekiedy dokładamy jeszcze jedno słowo: "bądź zdrowy"!
Zdrowie stało się synonimem szczęścia:
-"Jeśli będzie zdrowie, to już nic więcej mnie nie potrzeba"- tak zwykle odpowiadamy, albo chociaż pomyślimy odbierając szczere życzenia przyjaznych nam osób.
Czy można być szczęśliwy będąc chorym, czy można być szczęśliwym, gdy choruje ktoś, kto jest nam drogi, najbliższy?
Głupie pytanie, prawda?
Pewnie, że nie!!!
Swoistym stanem chorobowym jest starość i chyba nie ma w tym żadnej przesady.
Boimy się tego stanu i nie mówię tu o paniach, które szczególnie cierpią, gdy po pewnym czasie lustro, dawny przyjaciel początku każdego poranka, nagle staje się wrogiem dręczącym je widokiem jakiejś podstarzałej matrony z siwymi odrostami i zmarszczkami na szyi.
Takie "chorujące" kobiety mogą i zaprzyjaźniają się z lekarzami od ładnego wyglądu i z ich pomocą mogą choć na chwilę oszukać kalendarz.
Starość jest jednak dotknięta stanem choroby i może dlatego tak często słyszymy powiedzenie,że to jest jedyna rzecz, która Panu bogu się nie udała.
No właśnie: Nasz kochany Stwórco, po co stworzyłeś przemijanie, dlaczego skazałeś nas na starość!
Świat byłby taki piękny i ludzie byliby szczęśliwi, zadowoleni, gdybyś im oszczędził widoku:starości, kalectwa, chorych, niedorozwiniętych!
Dlaczego nam to zrobiłeś?
       Kobieta po śmierci małżonka, gdy dzieciaki dorosły, wykształciły się, poszły na swoje; postanowiła sprzedać małe gospodarstwo, na którym nikt już nie chciał pracować.
Po naradzie rodzinnej dorosłe latorośle przyklasnęły takiemu pomysłowi steranej, już nieco przygarbionej matki zapewniając:
-Nie musi mama się martwić, bo ma nas, my się zaopiekujemy tobą po sprzedaży tej pateraki.
A ona zgodziła się na ich  zapewnienia, choć trochę zrobiło jej się smutno, że tak beztrosko, bez choćby nuty żalu postanowili o pozbyciu się tego wszystkiego, co dla niej było przepełnione wspomnieniami ich dzieciństwa i jej minionego życia .
Ale może tak musi być, pomyślała ze łzami, które skrywała w samotności.
Może oni już nic nie czują, może postanowili zapomnieć obrazy z dzieciństwa i może pamiętają tylko niewygody starego domu bez łazienki i bieżącej wody.
Ich życie w nowych domach, którymi się szczycili w czasie jej krótkich odwiedzin, teraz było o niebo wygodniejsze i dlatego rozumiała ich słowa zachęty do pozbycia się starego "kłopotu".
Sprzedała wszystko.
Pieniądze podzieliła pomiędzy troje.
Najwięcej dla najmłodszej córki, bo to u niej miała dożyć swoich dni.
Zamieszkała w małym pokoiku na piętrze domu, który młodzi wybudowali dzięki pieniądzom ze sprzedaży ojcowizny.
Starość Panie Boże nie udała się Tobie, myślała w małym pokoiku na piętrze i tylko w samotności przesuwała koraliki różańca i wsłuchiwała się w słowa monotonnie powtarzanej modlitwy.
Choroba okaleczyła jej spracowane ciało i po latach nieleczona cukrzyca pozbawiła ją nóg i pozostał jej tylko wózek z dwoma kółkami.
Jak dobrze, że mam dzieci -pomyślała wtedy i uspokoiła się na chwilę.
-Teraz mama pomieszka trochę u Zenka, oni mają także duże mieszkanie, pieniądze też dostali z naszej pateraki, to niech teraz zaopiekują się tobą- oznajmiła córunia pakując mały tłumoczek w którym zmieściło się to, co pozostało starej matce z jej przeszłości.
Jeszcze kilka razy odbywała "wycieczki" po domach swych dzieci, które przekazywały ją sobie jak kłopotliwy mebel, niepasujący do ich wygodnej rzeczywistości.
A ona coraz bardziej nie potrafiła zrozumieć, dlaczego?
Przecież kochała ich szczerą matczyną miłością i zawsze pragnęła, aby tę wartość zabrali ze sobą w nowe życie.
A oni przestali się odwiedzać, rozmawiać ze sobą i spotykali się teraz tylko przy okazji przekazywania, a raczej wciskania inwalidzkiego wózka z zawartością.
Po kilku miesiącach spotkali się jeszcze raz, na jej pogrzebie.
Stali w kondukcie bezpiecznie daleko od siebie, bo o czym niby mieli rozmawiać.
Powrócili po tym do swojej rzeczywistości z poczuciem ulgi, że już po wszystkim.
Panie Boże nie udała się tobie starość, pomyśleli i nagle uświadomili sobie, że Stwórca dał im jeszcze jeden kłopotliwy dar: czas, przesypującą się klepsydrę życia, która i im została ustawiona.
Jak mgnienie powieki przemijają chwile i to, co było proste młodością, nagle okazuje się pochylonym, zeschniętym kwiatem dotkniętym przemijającym czasem.
A może właśnie po to Panie Boże dałeś nam starość, choroby, cierpienie.
Może to wcale nie nas chciałeś pokarać, doświadczyć, a zrobiłeś to dla naszej miłości.
Może to wszystko jest po to, abyśmy mogli oddawać miłość?
Może starość, cierpienie, kalectwo innych, niekiedy nam bliskich osób, to swoisty egzamin, przed którym stajemy, przed którym staje nasze serce?
Egzamin z oddawania miłości!
Bohaterowie "Zakochanej koloratki" taki egzamin przechodzili w czasie odchodzenia tej, która przez całe życie karmiła ich miłością:
-"Tak bardzo pragnęłam mieć dzieci; gdy jednak przychodziliście na świat, wasze porody były takie trudne.
Ty narodziłaś się z jednym punktem Abgara, Borys z dwoma, i pomyślałam wtedy, i przez kolejne lata zastanawiałam się nad tym, czy to ma jakieś znaczenie. 
Patrzyłam jak dorastacie, i stale miałam w myślach chwile waszych narodzin. Ciągle nawiedzało mnie to samo pytanie: Dlaczego tak musiało być?
Teraz myślę,że dałam wam życie i darzyłam was miłością od pierwszej chwili i przez cały okres waszego dorastania może właśnie po to, abyście teraz mogli oddać mi to samo w mojej chorobie.
       Jest coś niezwykłego, można powiedzieć mistycznego, w tej ostatniej chwili, gdy wasze ręce, złączone z cierpieniem odchodzenia, oddają nagromadzoną przez lata miłość...."
Wiem Boże dlaczego dałeś nam: starość, choroby, kalectwa; to jest także Twój dar miłości!
Kryspin
 
 .


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz