niedziela, 8 czerwca 2014

Trzepakowy "Król życia"!

Było kiedyś dwóch przyjaciół.
      Obaj znali się od piaskownicy, chodzili do tej samej szkoły, siedzieli w tej samej ławce:Janek i Marian
Normalni chłopcy, którzy na trzepaku podwórka przesiadując obserwowali świat, który wzrastał obok nich.
Niekiedy prowadzili rozmowy o przyszłości: co będą robili, jak będą wgryzali się w dorosłość, jak spełnią swoje marzenia i ułoży się ich dorosłe życie.
       Marian był pilnym i zdolnym uczniem, posłusznym dzieckiem swoich rodziców, którzy swoim przykładem uczciwej pracy starali się go kierować na takie same tory mające doprowadzić go do "sukcesów" i stabilizacji, którą oni nabyli po latach.
      Ojciec był inżynierem i zajmował kierownicze stanowisko w miejscowej fabryce.Matka po studiach ekonomicznych została  urzędniczką w starostwie .
Jaś miał pod górkę.
      Ojca nie znał i tylko niekiedy docierały do niego zdawkowe informacje o rodzicielu, gdy matka, sprzątaczka w miejscowej szkole żaliła się koleżance, że znowu alimenty nie doszły na czas i nawet nie wie, gdzie szukać tego łobuza, który kiedyś obiecał jej złote góry, a póżniej ulotnił się zabierając ze skrytki pod pościelą ostatnie grosze, które przed nim chowała.
      Jaś miał także jeszcze jedną przeszkodę na drodze do różowej przyszłości.
Uczył się miernie i gdyby nie siedział w ławce z Mariankiem, klasowym prymusem i nie miał bystrego wzroku, to pewnie bez ściągania od kolegi, szkołę skończyłby o kilka lat póżniej.
Miał jednak jedną cechę, której trochę i Marianek mu zazdrościł.
      Umiał kombinować, potrafił załatwić jabłka z ogrodu sąsiada, bo to on odkrył dziurę w płocie i nie bał się tam włazić, pomimo że po ogrodzie buszował pies, który już samym wyglądem przyprawiał wszystkich amatorów cudzej własności o paniczny strach; ale nie Janka, który miał na niego sposób.
Na kradzież zabierał ze sobą kota Maksa, podwórkowego łajzę.
To on uciekając w panice na drzewo jabłonki, zajmował Reksa na tyle długo, że mały szabrownik mógł w spokoju napełniać koszulę soczystymi owocami.
Póżniej przy trzepaku siadał na kamieniu rozpierany dumą częstując zdobyczą  inne dzieciaki, ale tylko te, które lubił w danym momencie; jedynie Marianek zawsze otrzymywał  owoce, bo kolega lubił go zawsze  pamiętając, że dzięki niemu żył w szkolnym świecie.
Janek obrastał w szacunku małolatów poklepujących go za zachwytem i coraz częściej słuchał słowa uznania i gromadził coraz większe grono tych, którzy pragnęli być tacy jak on.
A Marianek siadał wtedy nieco z tyłu i trochę się dziwił, że to kolega zbiera zachwyty otoczenia, a on jest tylko dodatkiem, którego oni tolerują tylko ze względu na Janka.
Do domu wracał zawsze pierwszy, bo mama wcześnie przerywała mu trzepakowe spotkania i gdy wracał do mieszkania powtarzała, mówiła mu::
"Tu jest twoja przyszłość!
Na podwórku przyszłości nie zdobędziesz, ona jest w książkach i nauce...."Na koniec stawiała przed nim talerzyk z kanapkami pachnącymi szyneczką i nowalijkami.
Następnie wychodziła, aby dla pozostałych domowników dopieszczać ich ostoję spokoju.
Kąpała  młodszą siostrę Marianka i prasowała jego ojcu koszulę, aby godnie wyglądał jutro w pracy.
A klasowy prymus niekiedy cichutko podchodził do okna i patrzył na podwórko z trzepakiem.
On tam był, wokół gromadka wyrostków i zajadali z rozbawieniem jabłka z ogrodu sąsiada.
Marianek myślał wtedy o przyszłości, swojej i Janka?
Bo przecież kiedyś będą dorośli, zostaną "Królami życia"
CDN!!!
Kryspin

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz