sobota, 7 czerwca 2014

Lubię celebracje!

       Przed kilkoma dniami zupełnie przypadkowo obejrzałem w TV uroczystość wręczania wysokich odznaczeń państwowych w pałacu prezydenckim.
Podniosły ceremoniał zabrał mi ponad godzinę, gdy rozparty w fotelu gapiłem się na kolejno podchodzące do Gospodarza wydarzenia wyróżnione osoby.
Nie było tam żadnego mojego znajomego, a ja po prostu patrzyłem jak widz, gap.
Póżniej zastanowiłem się nad tym i doszedłem do wniosku, że coś w tym jest, że lubimy uroczystości, celebracje
      W Warszawie, przy Grobie Nieznanego Żołnierza gromadzą się zawsze widzowie, aby choć z boku uczestniczyć w "celebracji" zmiany wart i przychodzą tam, bo chcą pooddychać tym ceremoniałem, uroczystością.
Zaledwie przed kilkoma tygodniami setki tysięcy ludzi[także z Polski ] przybyło do Rzymu na uroczystość Kanonizacji naszego rodaka Jana Pawła II
Niektórzy z nich, poświęcając trud niewyspania, uciążliwą drogę w ciasnych autokarach, po przybyciu na miejsce , całą uroczystość oglądali na telebimach, bo miejsca na Placu Św.Piotra były już zapełnione; ale żaden z uczestników nie żałował, że tam był.
Potrzeba przeżywania"celebry" tkwi w nas wszystkich.
Czym więc ona jest, dlaczego nas tak" rajcuje": aby choćby być jej świadkiem w dalekich rzędach?
Ktoś powie, to potrzeba ducha, może próżności, docenienia, wyróżnienia .
A mnie się wydaje,że 'celebra" jest naszym pragnieniem takiego normalnego odejścia od codzienności, świątecznej odmiany, bo zwyczajnie nam tego potrzeba, dla naszego ludzkiego " ja".
Pragniemy przeżycia, które choć na chwilę przenosi nas w atmosferę dowartościowania naszej ludzkiej dumy
Nic w tym zdrożnego ani nagannego i sądzę, że na politowanie zasługują ci, którzy nie potrafią przeżywać "celebry"; zwłaszcza, gdy zostają zaproszeni do bycia w jej centrum.
Wyobrażmy sobie sytuację, że na kilka dni przed naszą zaplanowaną pielgrzymką na wyżej wspomniane uroczystości do Rzymu, otrzymujemy informację, że mamy zaproszenie do loży honorowej, że będziemy zasiadali obok koronowanych głów, a po uroczystościach,  spotkamy się z samym Papieżem w jego komnatach.
I co?
Szok, niedowierzanie, a póżniej gorączkowe przygotowania.
W zaproszeniu otrzymaliśmy instrukcję na temat stroju:
Smoking dla panów, garsonka i nakrycie głowy dla pani!
I co?
Jak to co, wydamy ostatnie pieniądze, aby sprostać warunkom zaproszenia, aby być częścią "celebracji".
      Trochę zazdroszczę wyczucia[ może i wymuszonego protokołem] uczestnikom "celebry", którą możemy oglądać w czasie Gali Oskarowej- wszyscy bez wyjątku dostosowują się do "protokołu" i chyba nikt nie czuje wtedy, że pozbawiono ich indywidualizmu, stylu.
      Jakoś mi smutno i trochę odczuwam niesmak, gdy widzę naszych laureatów różnych,[ niekiedy uważanych za  prestiżowe] nagród, gdy wychodzą na  scenę w powyciąganym swetrze,dżinsach i trampkach i do tego [chyba jest to także w "dobrym tonie"] niedogoleni, z tłustymi włosami w nieładzie.....
Ktoś powie: to ich prawo, luz wielkich ludzi, którym wolno być oryginalnymi.....
Może już tak jest, a ja się czepiam?
Może?
A może po prostu nie dorastają do wyróżnienia, które ktoś im przyznał?
Kryspin


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz