piątek, 20 czerwca 2014

Boże Ciało!

        Wczoraj świętowaliśmy Boże Ciało.
Przez ulice naszych miast i nawet najmniejszych wiejskich przysiółków przetoczyły się uroczyste procesje.
Odświętnie ubrani uczestnicy kolorowego obrzędu: na czele dziewczynki w białych sukienkach, z koszyczkami pełnymi płatków wiosennych kwiatów, delegacje organizacji parafialnych, służba liturgiczna , kapłan pod baldachimem z monstrancją w dłoniach i tłumek wiernych; stworzyli rodzaj spektaklu.
Po uroczystych procesjach najwytrwalsi powrócili do kościołów, ostatnia chwila modlitwy,biały opłatek z ciałem Chrystusa do specjalnego zdobionego pojemniczka trafił do tabernakulum, ostatnie przyklęknięcie i koniec.
Każdy poszedł do swojej codzienności.
Kapłani na plebanie,wierni do swoich domów i jedno, co ich połączyło, to wrażenie, że rozpoczyna się czas wolnego.
"Po  Bożym Ciele nic po księdzu w kościele"- takie powiedzenie często powtarzają duchowni oddające ducha odprężenia po okresie "przeładowania" świętami pierwszego półrocza liturgicznego roku [on zaczyna się na początku grudnia od Adwentu]
Teraz Panie Boże czas dla nas,dla naszej codzienności, zdają się mówić wszyscy.
       Mnie jest żal Chrystusa w czasie procesji Bożego Ciała i może dlatego nie lubię twego święta.
Dlaczego?
Za każdym razem ta uroczystość przypomina mi niedzielę palmową, gdy tłumek wyznawców Mesjasza wprowadzał swego Zbawiciela do Jerozolimy
Wtedy też wielu w porywie zachwytu słało przed wjeżdżającym na osiołku Nauczycielem z Nazaretu zielone palmy i kwiaty.
Po kilku dniach ci sami wyznawcy zebrali się wśród tych, którzy wyli:" Ukrzyżuj go!"
Dlaczego tak zrobili?
Powrócili do swojej codzienności i zapomnieli?
A może kilka dni przed jego odwiedzinami ulegli tylko magii niezwykłości i na chwilę przyłączyli się do celebry, ale na chwilę tylko poczuli radość i nic więcej.
Mam jeszcze inne skojarzenie z Bożym Ciałem.
Na kilka godzin łaskawie pozwalamy Chrystusowi wyjść z jego miejsca odosobnienia, zabieramy go na spacer po naszej rzeczywistości tak na chwilę, aby pooddychał naszym powietrzem i po spełnionym przez nas "obowiązku", zadowoleni wracamy do siebie bez niego.
Po co jest więc Boże Ciało?
Dla tradycji, potrzeby atrakcji, z poczucia przyzwoitości ....?
Monstrancje od wieków artyści tworzyli w kształtach przypominających słońce w pełnym blasku.
Do tego szlachetny metal oprawy dla małego, białego kawałka chleba,które dla wierzących mieści w sobie Ciało Boga, to akt wiary twórców tych pięknych dzieł sztuki.
Bóg przemierza ulice naszej rzeczywistości, aby oświetlać zakamarki naszego życia, aby być z nami i po to jest Boże Ciało,
abyśmy kroczyli w "świetle"!
Przed kościołami  w tym dniu  wyrastają stragany zapobiegliwych handlarzy z balonikami, specjalnymi wypiekami[ tzw rury] i innymi kolorowymi błyskotkami tandety.
Wszystko po to, aby opłacił się mały handelek.
Tak sobie myślę, że Bóg jest "naiwny" w swojej nadziei.
Nieustannie wyciąga do nas rękę, mówi wręcz:
"Weż mnie ze sobą do codzienności,do  twojego normalnego życia, bo chcę dzielić z tobą mój blask, aby było ci łatwiej omijać wyboje drogi..."
Bóg jest cierpliwy w swojej nadziei i może dlatego co roku wychodzi na spotkanie z nami na ulicach naszego życia licząc na to, ze do naszych domów powrócimy kiedyś z czymś więcej ponad baloniki,czy świąteczne twarde wypieki.
Może kiedyś ze zdziwieniem stwierdzimy, że On jest z nami i poczujemy się lepiej.
Kryspin




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz