środa, 17 września 2014

Pasterz i najemnik!

      Każdego ranka pijąc poranną kawę na tarasie mojego wiejskiego siedliska spoglądam w kierunku monumentalnych budowli  na lednickich polach postawionych przez Ojca Jana
Pogasły już światła potężnych reflektorów strzegących ten teren każdej nocy i pewnie kolejna zmiana dozorujących te mury strażników udała się na spoczynek, a pracownicy[ woluntariusze] kręcący się po terenie każdego dnia, jeszcze śpią.
Może tylko ludzie dozorujący stado osłów zamieszkujących gustowne stajnie[ pobudowane lekko na uboczu Centrum] udali się do oślich apartamentów, aby zająć się zwierzyną.
Poza tym cisza i spokój.
Można by rzec:Sielanka kolejnego dnia i ta cisza wypełniająca dziesiątki pomieszczeń, w których nie słychać gwaru, bo nikogo nie ma.
Nawet piękny dom św. Augustyna posadowiony obok głównego gmachu, jest cichy i tylko info na drzwiach mówi: że jest to teren prywatny[ może to ostrzeżenie dla przypadkowego gapia, zagubionego turysty, by nie mącił spokoju tego miejsca]
Ta willa, która bardziej pasowałaby do osiedla vipów  na podwarszawskim osiedlu, także zionie cichą pustką, bo jej mieszkaniec rzadko w niej przebywa, zabiegany w kolejnych inicjatywach, by pozyskiwać środki na nowe inwestycje swojej wizji.
W tym miejscu przypomina mi się scena z Ewangelii, gdy do Jezusa podszedł młodzieniec i zapytał: "Mistrzu, co mam zrobić, abym zbliżył się do Królestwa Niebieskiego?"
Nauczyciel z Nazaretu odpowiedział mu wtedy: "Sprzedaj wszystko co masz, rozdaj ubogim i pójdź za mną!"
Biblia mówi o reakcji tego młodzieńca :"Odszedł ze smutkiem, bo miał wiele bogactw....!"
To jest ta "łyżka dziegciu", o której napisałem kilka dni temu, gdy pozwoliłem sobie stwierdzić, że jakoś nie pragnę poznać drugiego "Wielkiego "mojego sąsiada!
Może to kwestia bliskości od siebie dwóch posiadłości, ale patrząc na puste, potężne zabudowania otaczające Rybę III Tysiąclecia, gdzie tylko słychać niekiedy głosy osłów leniwie pasących się na ogrodzonym terenie; powracam myślami do obrazu "Patrii" i jej fundatora, który oddał wszystko na rzecz fundacji pozostawiając dla siebie mały pokoik do pracy i swoistego azylu od świata i przeszłości, gdy był "ulubieńcem fortuny"!
W życiu nic nie dzieje się bez powodu, powtarzam sobie od pewnego czasu i dlatego cieszę się, że zamieszkałem na tym "odludziu", bo kolejny raz utwierdzam się w przekonaniu, że muszę  podzielić się z innymi moją kolejną książką, która już jest i czeka tylko na narodziny w drukarni.
Po "Zakochanej koloratce", książce o tym, że niekiedy trzeba poświęcić wiele, aby otrzymać wszystko; musi ukazać się także ta druga: "Pasterze i najemnicy"!
      Przygnębia mnie to, że kolejny raz spotykam się w Kościele z przykładem "Najemnika", który w cieniu Chrystusowej nauki, buduje swoją ambicję i dostatek!
     Ale jednocześnie odczuwam radość, że dane mi jest spotkać człowieka, który jest "Pasterzem"[choć nawet nie nosi kolorowej sutanny i  nie jest kapłanem]  
Kryspin


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz