piątek, 26 września 2014

Czy Kościół jest jeszcze komuś potrzebny?

     Wczoraj odwiedziłem starego przyjaciela, którego nie widziałem od trzydziestu lat.
Znalem go jeszcze z czasu, gdy przebywałem sześć lat w seminarium, a on był moim profesorem muzyki.
W tamtym czasie dał się  poznać[ mnie i moim rówieśnikom,] jako mądry pedagog i przyjaciel młodych kandydatów do posługi kapłańskiej.
     Umówiłem się, aby podarować Księdzu Profesorowi[ teraz już szacownemu kanonikowi] egzemplarz "Zakochanej koloratki", na jej kartach opisuję między innymi jego spotkania z bohaterami zdarzeń sprzed lat.
Nadal mieszka w budynku obok Seminarium, w tym samym mieszkaniu i wygląda  prawie tak samo jak kiedyś i gdyby nie białe włosy i sylwetka nieco pochylona przebytą chorobą, to można by zapomnieć o upływie czasu.
Może dlatego przez chwilę przemknęło mi przed oczami wspomnienie, gdy jako młodzi kandydaci do służby Bożej, z uśmiechem witaliśmy każdy nowy dzień i za każdym razem z radością spotykaliśmy się z księdzem Ryszardem.
     Cały teren Seminarium położony  jest w dolinie na tyłach Katedry.Nadal wygląda znajomo: ta sama bujna zieleń, alejki spacerowe w szpalerach zielonych żywopłotów i monumentalny gmach w oddali.
No jednak nie wszystko jest identyczne z moimi wspomnieniami, bo obok starego budynku wyrosło ogromne gmaszysko, chyba dwa razy większe od tego, w którym przebywałem ponad trzydzieści lat temu.
Gdy wysiadłem z samochodu, zdziwiła mnie cisza i pustka tego terenu.
Może to jeszcze okres wakacyjny dla studentów, pomyślałem przerywając moją zadumę i udałem się na umówioną kawę.
W trakcie naszej rozmowy zapytałem gospodarza: ilu jest obecnie studentów w uczelni i otrzymałem krotką odpowiedź:
-coś około trzydziestu- poinformował mnie Stary Profesor.
-Tak, ale ilu jest wszystkich- ponowiłem pytanie sądząc, że On mówi o jednym roczniku[ w moim okresie studiów było nas ponad 180 osób]
-no wszystkich jest około trzydziestu -ponowił odpowiedź.
-Takie czasy, ten zawód nie cieszy się już popularnością- dokończył ze smutkiem w oczach, który próbował ukryć pod wymuszonym uśmiechem.
Nie chciałem dalej drążyć tematu, ale mój gospodarz wyraźnie nie miał nic przeciwko temu i nawet sam prowokował do kolejnych zdań.
-Kościół nie umie wyciągać wniosków, nie uczy się na sygnałach, które niesie świat- powiedziałem poważnie i uzmysłowiłem sobie, że moja kolejna książka:"Pasterze i najemnicy" będzie bardzo na czasie i dlatego podzieliłem się z nim informacją, jakie kwestie chcę w niej poruszyć!
-Wiesz co- przerwał mi, jakby chciał pokazać,że podziela moje zdanie uważając, że Kościół poszedł w minionych latach w dziwnym kierunku, który z nauczaniem Chrystusa ma bardzo mało wspólnego.
- jestem na emeryturze i niekiedy myślę sobie, ze gdybym przy Katedrze postawił sobie mały domek z tektury, z małym okienkiem,przez które rozdawałbym turystom kartki Ewangelii, to pewnie po godzinie z pałacu Prymasowskiego, albo z Seminarium, byłby telefon na Dziekankę[szpital psychiatryczny w Gnieźnie] i zabraliby mnie na leczenie.
-Powiem więcej- dodał:
-Gdyby Jezus pojawił się w katedrze i nauczał i swoje słowa potwierdzał cudami, pewnie przegnaliby go jako nawiedzonego szarlatana.-dokończył jakby sam do siebie z głosem rezygnacji człowieka nie z tego czasu.
      Po chwili wyszedłem od Profesora, bo szykował się do świętowania 100 lecia katedralnego chóru.
Na zewnątrz myślałem o tym, czy Kościół już nikomu nie jest potrzebny, czy jego czas mija?
Kościół musi powrócić na tory ewangelicznej pokory, pomyślałem patrząc na zionące pustką gmaszysko obok starego budynku.
Gigantomania, buta i zadufanie, brak zdolności wyciągania wniosków, to główne "grzechy" polskiego Kościoła!
Czy Kościół jest potrzebny dzisiejszemu człowiekowi?- powróciło do moich myśli kolejny raz to samo pytanie, na które chciałem sam sobie odpowiedzieć! 
     Gabinety psychoanalityków, tabuny psychiatrów nie załatwią sprawy.
Na Zachodzie Europy o tym już się przekonali i dlatego po okresie zeświecczenia odradza się w ludziach zachodu potrzeba odnowy Ducha, ale tam brakuje kapłanów !
A co nas czeka?
Może ja nie doczekam tego czasu, ale obawiam się, że moim wnukom o Bogu naukę będzie głosił kapłan o ciemnym kolorze skóry.[ i taki wniosek nie jest to przejawem rasizmu z mojej strony]
Może tak będzie?
A może się mylę?
Nie wiem !
Kryspin



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz