środa, 24 września 2014

Aktywa i pasywa!

     W czasie, gdy zaliczałem okres edukacji, do głów wtłaczano nam: że miarą postępu, rozwoju państwa jest zmniejszający się procent ludzi zajmujących się rolnictwem!
W tamtym czasie byliśmy jeszcze krajem rolniczo- przemysłowym, o czym informowano nas w tzw.Rocznikach Statystycznych, mądrych książeczkach zawierających info o ilości produkcji w każdej dziedzinie aktywności, od ilości wyprodukowanych i skupionych buraków cukrowych do liczby dzieci narodzonych na polskiej ziemi w minionym roku.
     Nasi nauczyciele, niczym dzisiejsi eksperci z makro ekonomii, informowali nas o perspektywach i trendach koniecznych, aby nam wszystkim i naszym następcom żyło się lepiej.
Jak mantrę powtarzali: że postęp rozkwita się w miastach, w produkcji molochów: typu Nowa Huta, kopalnie Śląska i Zagłębia, dumne stocznie na Wybrzeżu i liczne zakłady produkcyjne w innych ośrodkach miejskich dających zatrudnienie milionom.
    Wizja raju stanie się rzeczywistością, gdy tylko odwrócimy tendencję i staniemy się krajem: przemysłowo- rolniczym, wieścili" mądrzy"!
Prosta definicja dochodzenia do szczęścia, prawda?
    Od czasu, gdy za przyczyną moich mentorów, poznawałem w jakim kierunku musi kroczyć nasze życie, aby niczego już nam nie brakowało, minęło kilkadziesiąt lat i choć już zestarzałem się nieco, przyznaję:  mieli rację, choć nie do końca!
Przeszliśmy okres dochodzenia do zmiany makroekonomicznej tendencji w naszej rzeczywistości i staliśmy się krajem przemysłowo- rolniczym!
      Huraaaa!
Czyli co, dotarliśmy do naszej "Ziemi obiecanej'!
      Nasze miasta wypiękniały, betony zastąpiła kostka pozbrukowa, koszmarne osiedla mieszkaniowe z blokami przypominającymi ogromne łoże fakira[bloki niczym gwoździe na przygotowanej płycie sterczały tworząc obraz zwany blokowiskami] zostały zastąpione ekskluzywnymi osiedlami [najczęściej zamkniętymi i strzeżonymi i nic to, że przez ledwo człapiących emerytów w śmiesznych uniformach- czymś na  kształt mundurów], na deser centra handlowe opasające obrzeża  naszych aglomeracji, no i jeszcze prestiżowe dzielnice, w których wyrosły fantazyjne posiadłości zamieszkiwane przez tych, którym życie dało najwięcej!
Piękne są nasze miasta, w których czuje się zapach zmian, konsumuje się owoce postępu.
No może ten zachwyt byłby mniejszy, gdyby powróciły zapomniane Roczniki statystyczne, bo wtedy oprócz samozadowolenia poczulibyśmy chyba trochę niepokoju?
Gdy media niekiedy, trochę wstydliwie informują nas o tzw deficycie budżetowym, to nie bardzo umiemy to usłyszeć, a już na pewno nie chce nam się o tym myśleć!
Deficyt: zadłużone miasta, państwo- a co to nas obchodzi, zdajemy się uspakajać samych siebie!
A my?
Nasze życie opasaliśmy także deficytem:
Dom, mieszkanie w kredycie na 30 lat!
Samochód[ nowy] w kredycie na 8 lat!
Studia w kredycie na 4 lata!
Wczasy za granicą w kredycie na 2 lata!
A jeśli brakuje nam gotówki, na każdym rogu ulicy bank, lub inne firmy oferujące pieniądz: Tylko bierz i nic to, że za kolejnym rogiem czeka komornik albo jakiś windykator: karuzela życia się kręci!
Człowiek lubi posiadać, czuć się ważnym, zaspokajać swoje pragnienia i brnie w pasywa!
       Kiedyś byłem na szkoleniu mądrego ekonomisty, który uświadomił mi, że wiele rzeczy, którymi się otaczamy, to nasze pasywa, które owszem, są przyjemne, ale nie tworzą bezpieczeństwa ekonomicznego, a niekiedy powodują zadyszkę płynności finansowej i w skrajnych okolicznościach prowadzą do bankructwa!
     Ta sama rzecz, którą posiadamy, może być aktywem lub pasywem!
Aktywem będzie samochód, który wozi nas do pracy, ale to samo auto staje się pasywem, gdy jego głównym zadaniem staje się zaspakajanie naszej zachcianki i używamy go tylko do przejażdżek poza miasto!
Oczywiście posiadanie pasywów nie jest niczym nagannym, ale staje się uciążliwym, gdy koszty utrzymania takowych nas przytłaczają powodując jakże znany nam stres: "Skąd mam na to wszystko brać, albo ile jeszcze godzin mam się zaharowywać, aby to wszystko spiąć w moim budżecie?"
     Człowiek ma pragnienia: samochodu, lepszego samochodu, domu, większego domu......itd.
No i dobrze,ale tylko wtedy gdy potrafimy w naszych marzeniach zachować umiar i rozsądek i nie tworzymy sami sobie nadmiernego deficytu[ kredytowego zadłużenia ponad możliwości!]
A ja?
Niejednokrotnie popadałem w pokusę życia w deficycie, a jakże!
Ale człowiek powinien się uczyć na własnych błędach i może z błędów innych wyciągać wnioski!
A jeszcze lepiej uczyć się od życiowo mądrzejszych !
       Jeszcze tak niedawno oglądałem w salonach piękne fury, nowe, pachnące luksusem samochody i marzyłem sobie o sprawieniu takiego i może los celowo "chronił" mnie przed takim zakupem[zwyczajnie nie miałem kasy i możliwości kredytowej] i nie nabyłem luksusowego pasywa!
     Mieszkam teraz na wsi i przypominam sobie czasy, gdy i rolnicy oddawali się fali pragnienia posiadania luksusowych pasywów.
Dawało się to zauważyć w niedzielne przedpołudnie, gdy przed wiejskimi kościółkami parkowały  pachnące świeżością lakieru polonezy kupione po kampanii buraczanej i nic to, że w stajni przy korytach nadal mieliły  owies  koniki.
Wtedy niedzielę miały  dzień odpoczynku, by w tygodniu nadal służyły do ciężkiej pracy, gdy ciągnąc pług, wyorywały kolejne fundusze na zakup wymarzonych przez rolnika pasywów..
A jak jest teraz?
Zdaje się, że teraz możemy się uczyć od tych samych rolników ekonomicznej mądrości:
Jeden przykład z gospodarstwa obok mojego siedliska
Pan Roman ma 12 hektarów ziemi.
Gospodarstwo małe jak na dzisiejsze czasy, ale na podwórzu stoją trzy ciągniki, choć jeden pewnie by mu wystarczył na pracę na tak małym areale, a on ma trzy?
Obserwowałem jego codzienną pracę:
Nie biegał, aby odczepiać i zaczepiać zmieniane narzędzia, maszyny rolnicze, a przesiadał się tylko z traktora na traktor i oszczędzał w ciągu dnia masę czasu i sił.
Mądre i wygodne, pomyślałem!
On wspaniale zarządza swoim czasem i unika stresu, zabiegania i jest stale zadowolony.
Później  obserwowałem i innych sąsiadów, którzy podobnie jak Roman zorganizowali sobie pracę bardzo mądrze z wykorzystaniem postępu,[ nowe maszyny ułatwiające wszystkie prace].
Otoczyli się aktywami [niekiedy bardzo drogimi], ale one pracują dla nich i tworzą nową "sielankę" wsi.
A co z niedzielą, pomyślałem i przeszedłem się wokół wiejskiego kościółka wypatrując wypasionych fur [tego można by oczekiwać mając w świeżej pamięci traktory za kilkaset tysięcy, który orzą pola rolników] i tu moje zaskoczenie,,,,,
W przytłaczającej większości przed świątynią stały  autka już nieco leciwe, a z pewnością nie mające nic wspólnego ze szpanem polonezów sprzed trzydziestu lat.
Po chwili z kościoła[ po niedzielnej mszy ]wyszli spokojni, zadowoleni z życia ludzie i wtedy przypomniałem sobie obrazek spotykanych  na parkingu przed centrum handlowym niedzielnych zakupowiczów!
Ujrzałem wtedy spoconych, umęczonych klimatyzowanymi wnętrzami sklepów klientów  popychających metalowe, wypełnione po brzegi pasywami wózki!
 I do tego wszystkiego ten  ich wyraz twarzy....l?
Nie było w nich beztroski i spokoju, a raczej ciągłe napięcie i wzrok niepewności.
Może już w tamtej chwili, gdy pakowali [do swych lśniących nowością leasingowych lub nabytych w kredycie samochodów] te kolejne pasywa, zastanawiali się po co im to wszystko?
      Kochani: zapraszam was na wieś i nie tylko na wczasy w gospodarstwie agroturystycznym, ale po naukę!
Może zrozumiecie lepiej: czym są aktywa i pasywa i jak ważną rzeczą jest równowaga pragnień i rozsądku?
Ja to zrozumiałem, czego i wam życzę!
 Kryspin
  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz