środa, 10 września 2014

Głos ciszy!

        Poranek w mojej wiejskiej samotni powitał mnie mgłami unoszącymi się nad polami.
Pogoda dzisiaj mało zachęcająca do przebudzenia.Powietrze przesiąknięte jest nocnym deszczem i słonko schowane gdzieś za chmurami zdaje się jeszcze spać.
Zaparzyłem  ranną kawę i przysiadłem na drewnianej ławie wyciosanej z olbrzymiego pnia.
Napawam się jej aromatem i spokojem ciszy otaczającej mnie ze wszystkich stron.
Słuchanie ciszy, tego nie doświadczałem w mieście, gdzie budził mnie klekot tramwajów hałasujących niemiłosiernie.
Tu słyszę ciszę!
       Pies leniwie przemierza zakamarki zielonego ogrodu, jakby chciał sprawdzić, czy kwiaty i zielona trawa obudziły się już do nowego dnia....
Kawa smakuje wybornie i daje ukojenie, jakby powielała spokój ciszy i jest mi dobrze....
      Myślę przez chwilę o porankach w mieście, o szumie ulicy,skulonych przechodniach, którzy nawet w pogodny, słoneczny dzień wydają się przemarznięci i przygnębieni koniecznością nieustannego pośpiechu i perspektywą kolejnych godzin, gdy będą "więźniami" swoich miejsc pracy, towarzystwa niekoniecznie życzliwych osób, namolnych interesantów...
No tak, powie ktoś teraz: Mądralo, ale takie jest życie, trzeba pracować, podejmować nieustanny kierat, zakładać na siebie jarzmo[rodzaj uprzęży nakładanej na zwierzęta przy ciężkiej pracy, którą wykonują ofiarując swoją siłę dla dobra człowieczej pracy], aby pchać do przodu machinę postępu.
No właśnie: człowiek sam sobie zakłada uprzęż, aby robić często to, czego nie chce.
Chodzimy do pracy, której nie cierpimy, po co?
Dla lepszego samochodu, którym i tak nie mamy czasu jeździć dla przyjemności, dla większego mieszkania, w którym przecież tylko padamy zmęczeni po całym dniu biegania, dla lepszej przyszłości.....?
Nie namawiam broń Boże do tego, aby porzucić swoje obowiązki, nic nie robić, oddawać się lenistwu; nic z tych rzeczy.
Może tylko proszę: posłuchajcie ciszy, zatrzymajcie się choć na chwilę w tym pędzie, wejdźcie w azyl swojej "wsi", niezależnie, czy mieszkacie w blokowisku, czy przy ruchliwej ulicy krzyczącego miasta!
       Mieszkam na wsi i wcale nie pragnę błogiego lenistwa, ale karmię się spokojem ciszy, aby podejmować wyzwania, które stawia przede mną każdy dzień i robię to.
Wieś nie jest oazą dla nierobów, niebieskich ptaków. Widzę to obserwując rolników i ich pracę.
Tak, to ludzie ciężkiej pracy, ale wyczuwam w nich także spokój ciszy, której nawet gwar podwórka ze zwierzętami domagającymi się porannego posiłku[świnki rozkosznie kłócą się przy korytach z jedzeniem] jakoś nie mąci.
Pewnie za chwilę siądą na traktory, aby dokończyć wczorajszej pracy przy orce tłustej ziemi.
Piękna jest ziemia gdy żelazne lemiesze odkrawają soczyste skiby naszej żywicielki.
Orane pole kojarzy mi się z przygotowywaniem posiłku, gdy mama kroiła skiby pachnącego chleba, aby przygotować dla wszystkich smaczne śniadanie.
Teraz jest na wsi taki właśnie czas: Jesienne prace polowe są przygotowaniem "posiłku", bo przecież na wiosnę tak przygotowana ziemia zaszumi łanami zbóż i kolejny raz będziemy przeżywali radość pachnącego chleba z nowych zbiorów!
Wieś wydaje się spokojna, jakby czas tu płynął wolniej....?
A może tak powinno być....Aby czas płynął wolniej.....?
Posłuchajmy razem ciszy....może tak powinniśmy zrobić....Może wtedy w naszych sercach zagości uśmiech szczery....? Może nasz czas popłynie wolniej, a to przecież nasze największe pragnienie.....
Kryspin

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz