piątek, 19 września 2014

"Obiad powinien zawierać deser!"

      Dzisiaj podzielę się z Wami fragmentem mojej kolejnej książki, która nie ma jeszcze tytułu, choć powstało już kilkadziesiąt stron zawiłej historii pragnienia powrotu szczęścia, które można odnaleźć tylko kochając i będąc kochanym!
...."Do mieszkania przy Wojskowej zapukał "Kosa", facet o wyglądzie, który nie zachęcał do otwarcia drzwi, nie wspominając o zaproszeniu go do środka.
Łysy Kark z widocznymi tatuażami wylewającymi się spod rozpiętej koszuli i fioletowa kropka przy oku, do tego umięśniony tors i ciuchy odpowiednie dla nastolatka; to wszystko nie pasowało do faceta po pięćdziesiątce.
Ksywa:"Kosa" też nie budziła dobrych skojarzeń przy przedstawieniu.
-Sie masz Roberto- wykrzyczał od progu i przystąpił do powitania żywcem przypominającego sceny z filmu o zwyczajach mafii lub czegoś co można zaobserwować w zachowaniach typów z półświatka.
 -Sie ma Darek, jak mnie tu znalazłeś- odpowiedział mu Robert z widocznym zażenowaniem spowodowanym niespodziewaną wizytą.
Po chwili przystąpił jednak do prezentacji kolegi Jerzemu, który stał  nieco z tyłu.
-To jest Kosa, mój kolega z piaskownicy można by rzec, to znaczy: dorastaliśmy na tym samym osiedlu i jeszcze coś.....
Zawiesił głos z lekkim uśmiechem:
-Oboje mieliśmy żony , baletnice - dokończył nadal szczerząc zęby.
-Sory brachu, ale nie przyszedłem do ciebie, abyś mi przypominał ten niemiły epizod, który dla mnie już dawno jest zamkniętą kartą- Kark odpowiedział z grymasem skrywanym pod krzywym uśmiechem
-Ale  zdaje się, że teraz i ty możesz powiedzieć o sobie, że wyzwoliłeś się z Renaty.-Powiedział poklepując Roberta po ramieniu, by po chwili dodać:
-No i dobrze, że wreszcie zmądrzałeś- dokończył rozsiadając się w fotelu.
  Jako gospodarz mieszkania Jerzy zaproponował kawę, na którą Kosa z pełnym luzem przystał w stylu stałego bywalca szemranego lokalu i tak też to odczuł Jerzy, bo przez chwilę poczuł się jak kelner,któremu klient wyraził niedbale aprobatę na polecone danie.
Teraz Kark od razu przeszedł do monologu, jakby kompletnie nie interesowało go to, dlaczego Robert wylądował na "wygnaniu", dlaczego Renata wyrzuciła go z domowych pieleszy enty raz, jak będą wyglądały kolejne dni  życia jego kolegi;to wszystko zdawało się dla Kosy mało istotne, i wcale po takie informacje do nich przybył.
-Wiedziałem, że prędzej czy później spotka ciebie to samo, co ta moja kurwa zrobiła ze mną stary- rozpoczął z miną człowieka doświadczonego życiem.
-Ale nie masz się co przejmować, bo teraz będziesz nareszcie wolny, a do ruchania dziwek jest na pęczki!- wygłosił swoją kwestię i zaciągnął się papierosem wyraźnie zadowolony z siebie i jakby na potwierdzenie swych słów opowiedział im o ostatnim swoim doświadczeniu, gdy na zapleczu hotelowej knajpy,[ a konkretnie w toalecie] zaliczył małolatę, która jak podkreślił:
"obsłużyła go jak najlepsza kurwa!"
Jerzy siedział naprzeciwko Łysola i cały czas odczuwał  on mówił to wszystko ze względu na niego, aby pochwalić się swoimi możliwościami, których[ w mniemaniu Kosy] mogliby pozazdrościć mu faceci wv jego wieku, nie wyłączając gospodarza!
-No widzisz przyjacielu- Jerzy odezwał się, gdy tamten zabrał się do lekko już przestudzonej kawy
-Nie mogę pochwalić się takimi historiami jak ta, którą tak obrazowo nam opowiedziałeś- zawiesił głos na chwilę, aby zaraz dodać:
-I to z prostego powodu...
-Bo nigdy nie ruchałeś takiej sztuki-Kark wtrącił z uśmiechem triumfu, który cały czas malował się na jego łysej gębie.
Jerzy w tym momencie pomyślał, że on jest bardzo podobny do Mussoliniego, który podobnie układał usta w charakterystyczny grymas zadowolenia z samego siebie po wygłoszonym dopiero co przemówieniu.
Rozbawiło go to porównanie tym bardziej, gdy w wyobraźni zobaczył obraz dyndającego na szubienicy Ducze, gdy dopadli go jego rodacy wymierzając sprawiedliwość za zbrodnie, których się dopuścił
-I to z prostego powodu- powtórzył zdecydowanym głosem zamykając usta  Kosy, który zamilkł
-Przez wszystkie lata, przez ponad trzydzieści lat miałem tylko jedną kobietę, którą kochałem- kolejny raz zawiesił głos nie spuszczając jednocześnie wzroku z milczącego teraz gościa
-Kiedyś mój kuzyn, trochę starszy od ciebie, zaproponował mi "rajd" po burdelach, których był stałym bywalcem.
Mial podobne wspomnienia do tych, o których przed chwilą opowiadałeś.
Zaoferował mi nawet, że pokryje koszty wszelakich "przyjemności",  a ja odmówiłem.....
-No i zrobiłeś błąd, bo nie wiesz, co cię ominęło- Kosa kolejny raz wtrącił bezczelnie.
-Powiem teraz tobie, co powiedziałem wtedy Stefanowi- Jerzy kontynuował, jakby nie słyszał głupiego wtrętu Łysola:
-Wtedy powiedziałem mu grzecznie, ze dziękuję, bo mam to wszystko: Piękną żonę, która ma tylko dla mnie cudowne ciało, jest mi najlepszym przyjacielem i niesamowitą kochanką!
Przerwał na chwilę i przybliżył się do Kosy, aby patrząc mu prosto w oczy dodać:
-Jednego mu nie powiedziałem i przez lata nie dawało mi to spokoju...
-Stefan wtedy był w twoim wieku, ale ty wyglądasz lepiej od niego. On do tego miał duży brzuch i dziury po zębach, które stracił prowadząc bujne życie!
Był  jednak równie stary jak my i po jego opowiadaniach miałem zawsze jeden obraz.....Jerzy kolejny raz zawiesił głos nabierając powietrza jak przed ktoś wysiłkiem.
-Przez wiele dni prześladował mnie obraz młodych, pięknych dziewczyn, które po spotkaniu z takim typem jak Stefan pewnie lądowały w kiblu i zwyczajnie rzygały na samo wspomnienie tego, co przeżyły.
Skończył mówić, ale cały czas patrzył na Kosę, kory nie odzywał się przez dłuższą chwilę i nawet głupawy uśmiech w stylu Mussoliniego jakoś nie chciał mu powrócić, a swoje zmieszanie próbował skryć nerwowo kręcąc zapalniczką przesuwając ją między palcami
-No nie porównuj mnie do bezzębnego penera, bo chyba wyglądam inaczej niż on..?
-Broń Boże, nie porównuję cię do niego, bo nie mam nawet prawa tak uczynić.
-Gdy wspominam to, to myślę także o sobie, bo chyba jesteśmy w podobnym wieku, prawda?
-I powiem tobie, że te3ż jestem normalnym facetem!
Jeszcze bardziej zbliżył się do Kosy, by kontynuować:
-Gdy siadam do obiadu, oprócz schabowego do pełni rozkoszy smaku potrzebuję deseru, bez którego posiłek jest mi niepełny.
-Gdybym intymne spotkanie z kobietą miał sprowadzić tylko do seksu bez uczucia, to właśnie tak bym się czul, jak przy obiedzie bez deseru!
-I jeszcze jedno.....To musi być słodki akcent; a staje się on taki tylko wtedy, gdy kobieta odczuwa to samo, czyli tez mnie kocha!
-No może masz trochę racji-Kosa skomentował jego słowa, ale powiedział je tak cicho, jakby mówił je tylko do siebie......
        Do końca spotkania ich gość nie wracał już do samochwalczych wypowiedzi w stylu macho i nawet ograniczył ilość wulgaryzmów, które do na początku spotkania mnożył niczym przecinki w zdaniu......"
Moi drodzy, chciałbym, aby ten fragment zapoczątkował naszą rozmowę na temat wagi miłości w naszym życiu i tak sobie myślę, że może dobrze by było, aby młodzi ludzie na progu dorosłości nie zadowalali się "Obiadem bez słodkiego deseru"
Kryspin



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz