środa, 20 kwietnia 2016

"Zaufana koloratka-konfesjonał krzywd" Fragment:"Przykra rozmowa na plebani"

     -"Chyba się domyślasz, dlaczego poprosiłem cię dzisiaj na te rozmowę"-Zaczął od pytania, po którym oczekiwał ode mnie wyjaśnienia, choć ja nie wiedziałem kompletnie o co chodziło.
-Zupełnie nie wiem księże proboszczu, dlaczego mnie ksiądz dzisiaj tu wezwał?- Oznajmiłem spokojnie, ale w środku cały się trząsłem i to nie dlatego, że czułem się winny za cokolwiek.
Bałem się jego tonu i lodowatej miny, którą skrywał  zdenerwowanie.
Do tego, po zadaniu mi tego pytania na przywitanie, teraz milczał i patrzył mi prosto w oczy wzrokiem, który nie zwiastował nic dobrego.
-"Zastanawiam się, jak wyobrażasz sobie drogę, na którą już niedługo wstąpisz....z tym wszystkim, czego nie tylko ja byłem świadkiem, choć ty nawet mnie nie byłeś łaskaw zauważyć?"
Ostatnie słowa powiedział z głosem stanowczym i dziwnie sycząco, jakby tłumił odruch krzyku, który wydawałby się najbardziej stosowny, aby podkreślić narastające wzburzenie.
-Przepraszam, ale nadal nie rozumiem...?
-"A może nie chcesz zrozumieć o czym do ciebie mówię?"-Przerwał mi ucinając kolejne moje słowa.
Zbliżył się do skórzanej kanapy na której mnie usadził, oparł się jedną ręką o wybrzuszone oparcie i nachyliwszy się nade mną, wyrzucił z siebie potok słów, którymi zarzucił mnie niczym kulami z karabinu maszynowego:
-"Od kilku lat jesteś blisko Kościoła: służysz do mszy, jesteś odpowiedzialny za dawanie dobrego przykładu innym młodszym kolegom z liturgicznej gromadki, prawda? 
Zawierzyłem ci tajemnice naszej przyjaźni, otworzyłem przed tobą perspektywę drogi powołania do naszego stanu, byś za kilka lat mógł cieszyć się z tego, że będziesz kapłanem....a ty mówisz, że nie rozumiesz...?"
Siedziałem wtulony w miękkie oparcie wielkiej kanapy i tylko z przerażeniem patrzyłem w jego oczy.
Pierwszy raz widziałem w nich taki gniew i przyznam, że zacząłem się bać.
Wiedziałem jednak, że muszę powiedzieć coś na swoją obronę, ale nadal nie wiedziałem, w czym tkwiła moja wina i co spowodowało przypływ takiej agresji z jego strony?
-Jestem jeszcze bardzo młodym człowiekiem i pewnie popełniam błędy, ale staram się być rozsądnym i odpowiedzialnym, a tak nawiasem mówiąc, to jeszcze wcale nie wiem, czy chcę zostać księdzem....
-"A to nowina...
-Jeszcze kilka dni temu, gdy byłem u was na kawie, mówiłeś zupełnie coś innego i może mam tobie to przypomnieć?"
-Wtedy powiedziałem, że może swoją przyszłość zwiążę z Kościołem, ale jednocześnie dodałem, że jestem dopiero w drugiej klasie liceum i na takie decyzje mam jeszcze czas....
-"No ładnie....i po kilkunastu godzinach w ramach rozważań na temat swojej przyszłości ostentacyjnie obściskujesz się i prowadzasz z dziewuchą..... tak dla zastanowienia....a może dla próby, czy tamten miód będzie ci bardziej smakował, co?"
Choć starał się mówić spokojnym tonem, nie umiał skryć narastającego wzburzenia.
Teraz dopiero zrozumiałem, co tak zepsuło humor księdzu i dlaczego wezwał mnie na tą rozmowę.
-"Nie pozwolę, abyś swoje życie zatracił w pieluchach wrzeszczących bachorów...nie pozwolę!
-Ty masz zostać kapłanem i to jest twoje przeznaczenie!"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz