niedziela, 3 kwietnia 2016

"Zaufana koloratka-konfesjonał krzywd" Marta III


   Dzisiaj kolejny fragment "Zaufanej koloratki-konfesjonału krzywd"
   .....To była jedyna okazja, aby mógł z nim porozmawiać i w takich okolicznościach tamten nie mógł uciec od tego co chciał mu powiedzieć.
     Ta krótka myśl wystarczyła, aby wstał ze swojego miejsca i szybkim krokiem podszedł do kolejki pątników, choć wiedział, że wcale nie będzie to z jego strony sakrament pojednania.
-Ostatni raz byłem u spowiedzi wiele lat temu, nawet nie pamiętam ile czasu minęło od tej ostatniej, ale kilkanaście lat z pewnością- wyszeptał patrząc jednocześnie przez małe otworki.
     Ksiądz kanonik siedział nieruchomo lekko podpierając się o podłokietnik umieszczony od jego strony.
-Jestem nauczycielem, mam żonę i dwoje nastoletnich dzieci i kocham ich, ale kilka lat temu wdałem się w romans z moją uczennicą, młodą dziewczyną, z którą przeżywałem cudowne chwile zapomnienia i tak było przez kilka lat.
    Spowiednik już nie był tak posągowo obojętny, obrócił twarz w kierunku mówiącego i bacznie mu się przyglądał, jakby chciał rozpoznać kim jest ten człowiek, który przystąpił do spowiedzi.
Kryspin zauważył jego świdrujące spojrzenie i przez chwilę nawet bał się, że Andrzej mógł rozpoznać jego głos, który słyszał niedawno w czasie ich telefonicznej rozmowy.
-Nie jestem z tej parafii, bo jest mi normalnie wstyd i bałbym się przed moim kapłanem powiedzieć to wszystko, co mi ciąży na duszy i co pragnę szczerze wyznać.
Teraz nastąpiła chwila przerwy, jakby starał się zebrać w odwadze do dalszej relacji.
    Kanonik z wyczekującą miną prokuratora nadal mierzył go zimnym wzrokiem czekając na dalsze słowa oskarżonego.
-Od pewnego czasu awansowałem i jestem dyrektorem szkoły, a ona zafundowała mi nowinę, że zaszła w ciążę...
-To przecież tragedia i powód do kosmicznego skandalu, który mógłby zniszczyć nie tylko moją rodzinę, ale i dalszą karierę. Czując się odpowiedzialnym, dałem jej pieniądze na zabieg i o ile wiem, pozbyła się tego dziecka.
Kolejny raz zamilkł, ale spowiednik nie wkroczył z pouczeniem, jakby czekał na dalszy ciąg tej historii.
-Od tego czasu się już z nią nie spotykałem, ale po pewnym czasie znowu się odezwała prosząc mnie o spotkanie i rozmowę...
     Na tych słowach Kryspin skończył swoją „spowiedź” i teraz on czekał na reakcję Andrzeja.
   Ten jeszcze przez chwilę siedział zastygły i patrzył przed siebie.
Nie było w nim spokoju spowiednika, który za chwilę miał podsumować usłyszaną historię i poczynić wskazania naprawy krzywd, o których powiedział skruszony grzesznik.
On w tej chwili zachowywał się zupełnie inaczej...
Odwrócił się w stronę zakratowanego okienka konfesjonału i patrzył.
Po chwili jego usta zaczęły się nerwowo poruszać, jakby szykowały się do wypowiedzenia słów, ale pozostały nieme... 
I tylko to jego spojrzenie, w którym było widać narastające przerażenie.
To był wzrok przerażonej duszy człowieka, który stanął w prawdzie wobec zła i jednocześnie uświadomił sobie, że to on sam stał się sprawcą tej niegodziwości.
Andrzej zrozumiał, że to nie była zwyczajna spowiedź skruszonego grzesznika, a rodzaj wyrzutu z przeszłości.
On w tej chwili to wiedział!
     Kryspin wstał z klęczek i nie czekając na żadne słowo z drugiej strony, zamierzał się oddalić. Na  chwilę zatrzymał się przed konfesjonałem stając naprzeciwko spowiednika .
Ten patrzył przed siebie z przerażeniem i tylko na jego twarzy malowało się pytanie, którego nie zadał, bo wiedział kto był tą dziewczyną...
-Ona ma na imię Marta!- Kryspin powiedział spokojnie, zawiesił głos i ostatni raz spojrzał mu prosto w jego oczy...
Kryspin

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz