czwartek, 21 kwietnia 2016

Ewolucja zmian, czy rewolucja...., którą drogą pójdzie Kościół?

Dlaczego musiał umrzeć Jezus z Nazaretu?
      Domorosły teolog odpowiedziałby krótko: Jezus Chrystus musiał umrzeć, abyśmy otrzymali przebaczenie naszych win i by otworzyła się dla wszystkich ludzi perspektywa wiecznego szczęścia!
A gdybyśmy dalej drążyli temat i zadali kolejne pytanie: Czym się tak naraził współbraciom z Narodu Wybranego, że zawlekli go przed oblicze Piłata, aby ten „przyklepał” wyrok na Niego?
Na tak zadane pytanie mamy odpowiedzi zawarte w ewangelicznych relacjach z ostatnich dni Chrystusa w Jerozolimie.
      Mistrz z Nazaretu „zapracował” sobie na wielkopiątkowy krzyż: Ośmielił się polemizować z Uczonymi w Piśmie, mianem „pobielanych grobów” nazwał Faryzeuszy [najbardziej elitarną grupę w społeczności izraelskiej], a na koniec rozprawił się z kramarzami z dziedzińca świątynnego, przepędzając z tego szczególnego miejsca drobnych handlarzy, ale tym samym targnął się na źródło niebagatelnych dochodów kapłanów[ bo to oni pobierali swoiste „franczyzy” od każdego stoiska!]
     Od ponad dwóch tysięcy lat istnieje Kościół Katolicki, który w tak dramatyczny sposób [od krzyża i męczeńskiej śmierci] zainicjował Jezus Chrystus!
Analizując wydarzenia, które towarzyszyły narodzinom Kościoła, musimy zgodzić się z tym, że powstał on w wyniku rewolucyjnego sprzeciwu.
Przez trzy ostatnie lata swojego ziemskiego życia, Nauczyciel z Nazaretu wskazywał konieczność zmiany starego porządku, odrzucenia obrosłych ludzką pychą zasad Jerozolimskiej Świątyni, w której Bóg stał się kimś odległym dla zwykłych wiernych będąc jednocześnie orężem władzy garstki uprzywilejowanych.
     Historia zna dwa określenia na zmiany porządku rzeczy: ewolucja lub rewolucja.
Ewolucja zmian przegrywa jednak w konfrontacji z pychą i przekonaniem o monopolu na mądrość, a taką postawę prezentowali arcykapłani i faryzeusze.
Stary porządek przegrał wobec konieczności zmian i naprawy tego, co nie przemawiało już do serc szeregowych wyznawców!
     U początku Kościoła, mieliśmy klasyczny przykład rewolucyjnego zwrotu historii .Od religii niewolników, lokalnego ruchu wyznawców człowieka, który po ludzku przegrał na drzewie hańby [do tego działo się to w mało znaczącej rzymskiej prowincji gdzieś na obrzeżach imperium], aż do potęgi religii ogólnoświatowej, jaką jest Chrześcijaństwo dzisiaj!
Ale czy Kościół wyciągnął naukę z tej historii, nie wiem?
     Gdy rozpoczynałem swoją drogę seminaryjną, nasz przełożony często powtarzał: „Kościół nigdy nie będzie klubem dyskusyjnym, a jego siłą jest: „Precedencja i posłuszeństwo!”[czyli: „Znaj swoje miejsce w szeregu i bądź posłuszny temu, który jest nad tobą!]
To jest zasada hierarchiczności w Kościele, w którym nie ma miejsca na demokrację i zdanie inne, aniżeli głosi oficjalna nauka sterników Łodzi Piotrowej.
Pewnie ku temu służyło ustanowienie dogmatu o nieomylności Papieża, który wiernym Kościół zafundował w 1870 roku!
     Gwoli ścisłości- Nieomylne nauczanie następcy św. Piotra obwarowane jest pewnymi uściśleniami: Dogmat precyzuje, że chodzi o nauczanie ex cathedra [oficjalne stanowisko!] i tylko w sprawach wiary i obyczajów!
     Kościół Powszechny jest od pewnego czasu w kryzysie[odpływ wiernych i coraz większa liczba osób manifestujących swoją dezaprobatę do nakazów nie przystających do współczesnych realiów świata] i musi z tym się zmierzyć!
     Papież Franciszek zdaje się pokazywać drogę przyszłego Kościoła, i dlatego opowiada się za ewolucyjnymi zmianami w tej instytucji.
Stara się przy tym wsłuchiwać w głos wszystkich, którzy stanowią Kościół, także tych maluczkich, szeregowych członków wspólnoty i to budzi nadzieję!
Ojciec Święty jest człowiekiem pokory i nie chodzi tylko o skromność, którą zawstydza możnych Kościoła, ale jest pokorny w poszukiwaniu drogi, a to budzi nadzieję.
     A nam, zwyczajnym wiernym pozostaje nadzieja, że inni decydenci Winnicy Pańskiej będą podążać jego śladem, czyli ewolucyjną drogą zmian, wsłuchując się także, a może przede wszystkim w oddolny głos, zwykłych członków tego samego Kościoła, bo przecież: vox populi vox Dei!
Kryspin

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz