piątek, 8 lipca 2022

Nie kupuj browaru, aby napić się piwa.

 


Życie nie znosi próżni i „telenowela” z kwiatkami Kościoła dotyczącymi moralnego kaca, jakim jest problem relacji seksualnych wielebnych z owieczkami powierzonymi ich opiece ciągle powraca.

Tak stało się też za przyczyną jednego hierarchów, który ostatnio pokusił się o obronę swojego podwładnego przez atak na wiarygodność ofiary tego księdza.

Biskup wprost zadał pytanie o orientację seksualną molestowanego, jakby chciał usprawiedliwić seksualną aktywnbość księdza, który po prostu uległ pokusie i dostosował swoje postępowanie do „zachęcających” zachowań swojej seksualnej ofiary.

Trudno nawet ustosunkować się do takiego toku myślenia kościelnego zwierzchnika i nawet można by zbyć to wszystko tylko uśmiechem, gdyby to nie było tak tragicznie poważne.

Przeraża mnie myślenie niektórych kościelnych przedstawicieli, specjalistów od moralności, którzy ponad prawdę przedkładają pudrowanie rzeczywistości, aby na siłę wybielać to, czego nie da się uwolnić od moralnego ubabrania.

Problem pedofilii ludzi w sutannach nie jest jednak największym problemem Kościoła obecnego czasu, bo póki co doświadcza to ostracyzmu w tym gronie, ale i w organach ścigania także.

Daleko większem złem w tej instytucji jest sprawa nieformalnych związków damsko męskich, w których latami są uwikłani ci „normalni” faceci w sutannach.

-”Byłam wtedy w klasie maturalnej i udzielałam się w ruchu oazowym, którego animatorem był ksiądz w mojej parafii. Po pewnym czasie zwyczajnie się zadłużyłam w moim kapłanie, a on skwapliwie odwzazejmnił moje uczucie, przynajmniej tak mi się wydawało.

Po jednym ze spotkań naszej grupy, kiedy zostałam dłużej na plebanii, zaproponował mi, abyśmy się do siebie zbliżyli i stało się. Zostałam jego kochanką i każdą sposobność wykorzystywałam aby być blisko niego.

Mieszkałam w małej miejscowości i dlatego było to tylko kwestią czasu, aż nasz związek stał się publiczną tajemnicą, choć odniosłam wrażenie, że pomimo iż wszyscy wiedzieli(także moi bliscy), to nikomu to nie przeszkadzało.

Ta miłosna sielanka trwała przez kilka lat, a ja czułam się szczęśliwa choć nie mogłam mieć perspektyw na przyszłość, choć on wielokrotnie zapewniał mnie, że już zawsze będzie tylko dla mnie, ale nie zamierzał porzucić Kościoła, choć przecież mogliśmy być szczęśliwi w takim związku, jak wielokrotnie mnie zapewniał.

Czar prysł , kiedy powiedziałam mu że spodziewam się dziecka, jego dziecka.

Mój ukochany usztywnił się i postanowił, że sprawy zaszły za daleko i musimy nasz związek zakończyć, no chyba, że pozbędę się problemu.

Ja jednak zamierzałam urodzić naszego synka no i wtedy znalazło się inne rozwiązanie, bo mój luby otrzymał z kurii dekret o zmianie parafii, czyli mógł uciec od problemu, i tak skończyło się nasze „na zawsze”.

Z tego co wiem, teraz inna kobieta jest z nim w zażyłych stosunkach, a mnie pozostało wspomnienie i nasze dziecko, które nigdy nie pozna, mam taką nadzieję, kim był jego ojciec.”

To fragment listu czytelniczki, która przeżyła przygodę z kapłańskim pożądaniem.

Z tego co wiem, takich historii są tysiące i prawie wszystkie podobnie się kończą.

Przerażające w tym wszystkim jest to, że ludzie wiedzieli i przełożeni tego kapłana też byli świadomi zła jakie się działo, i nic.

Kiedy zakochałem się w kobiecie i postanowiłem dla naszej miłości opuścić stan kapłański, jeden ze starszych moich kolegów, próbując mnie odwieść od tego zamiaru powiedział wprost:

-”Rozumiem, ze zachciało ci się wypić piwa, ale nie musisz do tego kupować całego browaru”.

Fikcja celibatu i powszechny kompromis ze złem, jaki Kościół pielęgnuje w swoich szeregach nadal mnie przeraża, a może byłem tylko naiwnie wierzącym, że tak trzeba.

Nie żałuję tego, że stałem się właścicielem browaru, bo to chyba uczciwsze?

Kryspin

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz