środa, 29 czerwca 2022

Kwiatki Bożego Ciała



„Po Bożym Ciele nic po księdzu w kościele”, można by zacytować ludowe powiedzenie obrazujące nadchodzący czas wakacyjnego nic nie robienia, który także w roku liturgicznym wyznacza okres kilkutygodniowego czasu bez corocznych świąt i podniosłych uroczystości.

Idąc dalej tym tokiem myślenia pewnie nie pozostało by i mnie nic do zauważenia i sam udałbym się gdzieś na kilkudniowy odpoczynek, aby po naładowaniu „akumulatorów” powrócić do otaczającej rzeczywistości, szczególnie związanej ze sprawami Kościoła.

No i na nic moje zamierzenia, bo w minionym tygodniu, zamiast sposobić się do podniosłości Bożego Ciala, szykować kosze kwiatowych pąków, które miałyby wypełnić kolorowe dywany podczas procesji samego Chrystusa, który właśnie w tym dniu odwiedza ulice naszych miast, media poinformowały maluczkich, że emerytowany już co prawda książę naszego Kościoła znowu będzie zmuszony bronić swojego dobrego imienia, bo prokuratura nadal nie przyjmuje jego tłumaczeń związanych z tuszowaniem afery pedofilskiej jego podwładnego w sutannie i jakby tego było mało, siostrzyczki w zakonnych habitach ze zgromadzenia prowadzącego w jego dawnej diecezji dom pomocy dla dzieci z problemami psychicznymi, przez lata ponoć( według doniesień jednego z portali internetowych) dopuszczały się niegodziwości w stosunku do niedorozwiniętych psychicznie małych podopiecznych.

Póki co bohaterowie tych medialnych i prokuratorskich doniesień zgodnie zaprzeczają i nie przyznają się do niczego złego chroniąc się za parawanem domniemania niewinności, ale wobec twardych dowodów taka linia obrony pewnie na niewiele się zda i smrodek będzie się roznosił.

Swoją drogą nie mogę zrozumieć tego stawania w zaparte i zaklinania rzeczywistości, która w jaskrawym świetle pokazuje to, że dokonało się zło za przyczyną tego, czy owego człowieka Kościoła.

Pewnie z upływem czasu inni członkowie tej wspólnoty, kierując się zasadą przebaczenia, dokonali by swoistego „zapomnienia” jego przewin, ale nie wtedy, kiedy on usilnie broni kłamstwa o sobie samym.

Każdego człowieka, niezależnie od pozycji społecznej czy stanu posiadania dotyka syndrom upływającego czasu i tak osoba kiedyś młoda z perspektywami, staje się nieuchronnie dojrzała w latach, by po mgnieniu oka zasiąść w loży seniorów, a później już tylko pozostanie wspomnienie ze strony tych, którzy zastąpią ją w tej sztafecie pokoleń.

Może więc warto czynić starania, aby dobrze i świadomie przeżywać każdy dany nam dzień i kiedy kładziemy się spać, dokonywać w ciszy przed sobą samym swoistego rozrachunku dobra, którego za moją przyczyną dostąpił ktoś, którego życie otarło się o mnie, niezależnie od tego, czy takie było jego zamierzenie, czy tylko ślepy los postawił go na kolizyjnej ścieżce mojego życia.

Przez ulice naszych miast i wiejskie polne drogi, jak co roku przeszedł w korowodzie wiary sam Chrystus i kolejny raz może przeżywaliśmy zachwyt nad niezwykłością tego korowodu i może nawet mieliśmy swój maleńki wkład w upiększenie tej trasy Bożego przemarszu, ale to jeszcze zbyt mało, abyśmy mogli poczuć się spełnieni po tym spotkaniu.

Zbawiciel każdego dnia zdaje się stawać na kolizyjnym kursie naszej drogi i pod postacią może małego chłopca, niekiedy zewnętrznie upośledzonego swoją chorobą, czy zwyczajnie nie potrafiącego bronić się przed niecnymi zamiarami człowieka o złym dotyku, zdaje się stawiać przed nami egzamin z dobra, jakie winniśmy mu okazać, niezależnie od tego, czy nosimy garnitur, zakonny habit czy kardynalską sutannę.

Każdego z nas dotyka syndrom upływającego czasu i od nas zależy, czy historia zapamięta nas jako ludzi wielkiego serca, czy tylko drobnych ciułaczy kariery, którzy gotowi byli na wiele kompromisów z dobrem dla ułudy i tak przemijającego sukcesu na targowisku owłdniętego gorączką chorego świata.

Kryspin 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz