środa, 15 czerwca 2022

Czterdzieści lat minęło.

 


„-Czterdzieści lat minęło”- mógłbym przywołać te słowa serialowego przeboju, kiedy przypominam sobie czerwcowy dzień naszych święceń kapłańskich w roku 1982.

Było nas wtedy dwudziestu młodych facetów, którzy po sześciu latach seminaryjnych przygotowań stali się najważniejszymi aktorami katedralnej uroczystości celebrowanej przez samego Prymasa.

Po kilku następnych dniach, otrzymawszy pierwsze dekrety, przeszliśmy do czynnej kapłańskiej służby w wyznaczonych parafiach.

Później, wraz z upływem lat, stan naszej kapłańskiej gromadki uległ znacznemu pomniejszeniu, bo czterech z nas zdecydowało się przejść do „cywila”, a po kolejnych dziesięcioleciach dwóch wielebnych z rocznika 1982 zakończyło ziemską posługę i przeniosło się do wieczności.

Kończąc te wspomnienie sięgające początków naszej kapłańskiej przygody, warto także zauważyć, że dla większości z moich kursowych kolegów te czterdzieści lat to nie tylko szarówka kapłańskiej posługi, bo dla aż jedenastu z nich przybrała ona kolor fioletowego, kanonickiego wyróżnienia.

Może już dosyć sentymentalnej podróży do przeszłości, bo rzeczywistość tu i teraz skrzeczy. Konkretnie chodzi o powszechną posuchę jeżeli chodzi o nowe kadry w hierarchicznym Kościele.

Biskup opolski będąc kolejnym z hierarchów poruszających ten temat, podzielił się tym razem troską ze swoimi wiernymi nazywając klęską suszy niedostatek powołań, kiedy w perspektywie kilku następnych lat zabraknie w diecezji kilkudziesięciu kapłanów.

Taki stan rodzi konieczność łączenia parafialnych wspólnot, którymi będzie zmuszony opiekować się jeden duszpasterz.

Opolski hierarcha i tak nie jest w najgorszej sytuacji, bo w bieżącym roku diecezja wzbogaci się o 14 neoprezbiterów, kiedy na Warmii, w olsztyńskiej katedrze nie będzie uroczystości święceń kapłańskich w ogóle, bo do końca seminaryjnej drogi nie dotarł żaden kandydat.

Swoją drogą to jest zastanawiające, że wobec nadmuchanej famy, że Kościół tuczy się swoim bogactwem, a szeregi kapłańskie to przechowalnie dla nierobów i życiowych nieudaczników, o dewiantach nie wspominając, a i tak brakuje chętnych , aby się załapać na takie „wygodne życie”?

Bezsprzecznie kapłaństwo ma obecnie złą prasę i mają dużo racji ci, którzy przyczyn takiej sytuacji upatrują w nieciekawych zachowaniach tych, którzy z nazwy winni być sługami bożego dzieła; ale to tylko część prawdy, bo jak zauważył jeden z mądrych przedstawicieli tej grupy „zawodowej”, jakość sług ołtarza to efekt poziomu wiary całej społeczności Kościoła.

Inaczej mówiąc wszyscy jego członkowie ponoszą równoważną odpowiedzialność za jakość sług ołtarza i gołym okiem widać, że jest ona pokłosiem wiary na pół gwizdka.

Poziom naszej wiary ma także bezpośredni wpływ na ilość młodych ludzi, którzy odpowiadając na głos wezwania założyciela tej instytucji, zechcieliby pozytywnie na nie odpowiedzieć.

Jedenastu z moich kursowych kolegów po latach kapłańskiej posługi zapracowało sobie na wyróżnienie w postaci powołania ich do godności kanoników świętego Kościoła i w tej chwili przypomina mi się cytat z Biblii, który w nieco zabawny sposób krąży wśród kapłanów w kontekście tego wyróżnienia:”-Śpijcie i odpoczywacie”(Mk 14, 41)

Poważnie rzecz traktując, sądzę, że od ludzi, których w ten sposób doceniono w kapłańskich szeregach, Bóg wymaga więcej i liczy na to, że swoją postawą będą torować dla Niego drogę do ludzkich serc.

To jest najlepsza forma spełnienia zadania które Odwieczny stawia przed każdym wierzącym, a kapłanami szczególnie, aby przez nich jak w kryształowym zwierciadle jawił się obraz Dobrego Pasterza gotowego na wiele dla dobra tych, którzy zostali powierzeni ich opiece.

Kryspin

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz