środa, 27 lipca 2022

 

Bóg tak chciał.

Kiedy odwiedzamy cmentarze, miejsca wiecznego spoczynku naszych bliskich, możemy na niektórych grobach przeczytać sentencje wyrażające naszą wiarę, że to jest miejsce dopełnienia Bożego planu względem ludzkiej, ziemskiej pielgrzymki.

Na niektórych nagrobkach możemy przeczytać zdanie, że: ”Bóg tak chciał” i to jest swoista akceptacja Bożego planu, który wszystkim jest przeznaczony.

Oczywiście łatwiej jest zaakceptować Jego wolę, kiedy dotyczy osoby w podeszłym wieku, ale o wiele trudniejszym jest wyrażenie takiej akceptacji, kiedy dotyczy kogoś w sile wieku, lub zgoła za młodego, abyśmy mogli się tak spolegliwie zgodzić się z Bożym zamiarem.

Byłem jeszcze małym dzieckiem, kiedy po nieuleczalnej chorobie zmarł synek sąsiadki, osoby bogobojnej, która po jego stracie przez długie miesiące nie mogła powrócić do normalności i w rozmowach ze znajomymi powracała do tego tragicznego zdarzenia, które stało się jej udziałem mówiąc wprost, że nie potrafi zrozumieć, dlaczego Bóg, jeżeli jest samym dobrem, właśnie ją tak boleśnie doświadczył.

Sam także podzielałem jej żal i w rodzinnych rozmowach zadawałem to samo pytanie: Dlaczego?

Wtedy moja mama, osoba także blisko będąca z wiarą, opowiedziała mi historię kobiety, której los zafundował podobne doznanie.

Jej ukochany syn zginał tragicznie, kiedy miał naście lat i ona także wyrażała swój ból, pytając dlaczego Bóg go zabrał?

Wtedy zdarzyła się rzecz po ludzku niewyobrażalna.

Odwieczny ukazał tej zbolałej po stracie matce przyszłość, w której jej dorosły już syn w przypływie gniewu ją zamordował.

Pewnie to tylko legenda, ale jakże sugestywnie mówiąca o ludzkim przeznaczeniu, które w Bożych planach zawiera prawdę o ludzkim losie, nie do końca zależnym od naszych zamierzeń.

Nasza wiara, jakby nie patrzeć jest bardzo intencjonalna i znajduje swój wyraz w swoistym targu z naszym przeznaczeniem, a ściślej rzecz ujmując, często warunkujemy ją spełnieniem przez Boga łańcuszka naszych oczekiwań.

Niekiedy jest to oczekiwanie powodzenia w załatwieniu problemu, przed którym stajemy, a w poważniejszych kwestiach chociażby liczenia na Jego ingerencję w przypadku choroby, która niechybnie może doprowadzić do przedwczesnej śmierci kogoś nam bliskiego.

Wtedy zamawiamy mszę w intencji powodzenia naszych zamierzeń, bądź uratowania obłożnie chorego, bo bardzo nam na nim zależy.

Kościół dzielnie nam sekunduje w takim zwierzeniu połączonym z naszym interesem i organizuje takie akcje „wymuszenia” niekiedy cudu na nasze zamówienie.

Dodatkowo posiłkujemy się nadzieją, że przecież Chrystus wielokrotnie okazywał swoją moc, kiedy to nawet do życia przywracał zmarłych; dlaczego więc nie miałby coś spektakularnego uczynić dla nas?

W Piśmie Świętym jest wiele przykładów na to, że Boże palny względem nas dalece przekraczają nasze myślenie i może warto naszą wiarę opierać także na tych przykładach.

Mnie osobiście bardzo imponuje postawa Hioba, biblijnego nieszczęśnika( po ludzku rozumując), który przyjmując pasmo doświadczeń, niewyobrażalnych cierpień, po każdym z nich tak samo wyrażał swoje zawierzenie w Boską dobroć prosząc tylko o pewność dla swojej wiary, i na koniec doznał nagrody, kiedy Odwieczny „wyrównał” jego ból i obdarzył go szczęściem.

Może warto zrewidować swoją wiarę, w której intencję żądania zastąpić pokorą zgody wobec Jego decyzji, bo tylko Bóg wie co jest najlepszym dla nas.

Taka wiara jednak nie usprawiedliwia naszego nic nie robienia w kwestiach naszego życia, bo zawsze po naszej stronie pozostaje troska o zdrowie i uczciwość w postępowaniu.

To jest także część Bożego planu naszej przyszłości, której zwieńczeniem zawsze będzie zgoda na Jego ostanie słowo.

Kryspin

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz