środa, 17 sierpnia 2022

 

Syndrom samotności powołanych

W związku z tym, że hierarchowie naszego Kościoła, jak każdy śmiertelnik nie są wolni od upływającego czasu, więc i oni po latach posługi przechodzą w stan spoczynku i nabywają statusu biskupów seniorów.

Jeden z dociekliwych i co by nie mówić, osoba mało przyjazna tej grupie społecznej, popełnił ostatnio artykuł, w którym zamierzał przybliżyć czytelnikom dolce vita, jakim rozkoszują się purpurowi emeryci.

Skwapliwie wyartykułował cały wachlarz przywilejów, które niejako z urzędu przysługują emerytowanym biskupom, niezależnie od zasług, czy czynów z przeszłości, którymi nie za bardzo mogliby się pochwalić.

Oprócz emerytury w wysokości 7000 zł, zajmują biskupie pałacyki obsługiwane przez kurialną służbę (najczęściej oddelegowane do takich posług zakonnice), ponadto etat ogrodnika odpowiedzialnego za jakość biskupich mini parczków, gdzie wśród wypielęgnowanych drzew można by schronić się przed wścibskimi spojrzeniami gapiów z sąsiedztwa, a przy letnim skwarze odpocząć w chłodnym cieniu.

Nieodłącznym towarzyszem takiego seniora w purpurowej sutannie winien być wyznaczony do tej roli osobisty sekretarz, już niekoniecznie wyposażony w skórzany terminarz, w którym do tej pory zapisywał harmonogram aktywności swojego pryncypała, bo póki co aktywność hierarchy na emeryturze wyraźnie wyhamowała i teraz młody kapłan musi się mierzyć z zadaniem bycia swoistym przybocznym dla towarzystwa, aby senior nie odczuwał samotności późnego wieku.

Pewnie można by zgodzić się z tym wszystkim, o czym napisał dziennikarz, gdyby cały artykuł nie zionął sensacją, jaką dziennikarz chciał potraktować sprawę, która wcale nie jest czymś wyjątkowym jeżeli analizujemy emerytalne przywileje osób, które zalicza się do świecznika w szeroko rozumianej hierarchii władzy.

Równie dosadny, acz nie koniecznie obiektywny artykuł można by popełnić opisując „ciężkie” życie byłych prominentów władzy, czy grona generałów naszej armii, cieszących się stanem spoczynku, który w ich przypadku obwarowany jest całym wianuszkiem przywilejów do grobowej deski, a nawet poza nią, jeśli podczepić pod nie rodziny tych zacnych emerytów w generalskich mundurach.

Jedna rzecz, którą poruszono w rzeczonym artykule, zwróciła jednak moją szczególną uwagę, to etat sekretarza, aby odpędzić demony samotności mogące doskwierać biskupowi seniorowi.

Syndrom samotności wzrasta wraz z upływającymi latami, w trakcie których człowiek może i potrafił sobie z nim w miarę radzić oddając się pracy, czy innej pasji, które tylko jednak tylko do czasu tłumiłyby wewnętrzny głos domagający się obecności drugiego człowieka obok, aby wszystko to co robimy nabierało głębszego sensu.

Kiedy rozpoczynałem moją kapłańską posługę, nasz biskup przemawiając do grona młodych facetów w sutannach, skazanych na samotność w ludzkim rozumieniu, zapewniał, że nigdy nie będziemy odczuwali tego dyskomfortu, jeżeli będziemy blisko Kościoła, naszej matki i środowiska duchownych tworzącego poczucie kapłańskiej wspólnoty.

Dwa tygodnie po tym biskupim zapewnieniu doszła do nas tragiczna wiadomość, że nasz o trzy lata starszy kolega powiesił się w swoim pokoju na plebani parafii, w której pełnił posługę wikariusza.

Nikt nie urodził się z pragnieniem życia w samotności, więc może warto, aby kościelny system zadbał o to, aby księża, nie koniecznie dopiero na emeryturze i to będąc hierarchą seniorem, byli pod opieką kapelana w randze sekretarza.

Każdy człowiek, także ten w sutannie pragnie obecności drugiego, życzliwego jego sercu człowieka i do tego nie potrzeba dogmatycznych rewolucji, a tylko rozsądnego podejścia do istoty kapłańskiego powołania, które w żaden sposób nie musi być związane ze zgodą na samotność.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz