czwartek, 21 lipca 2022

Ty jesteś Piotr-Skala.

 


Obserwatorzy kościelnej sceny w skali globalnej już od jakiegoś czasu snują domysły o tym jak będzie wyglądała rzeczywistość tej organizacji po odejściu Franciszka?

I nie chodzi tu tylko o ostateczne rozwiązanie, jakim byłoby zakończenie przez niego ziemskiej pielgrzymki, bo w grę mogą wchodzić i inne scenariusze tegoż finału, jak chociażby papieska emerytura.

To co jeszcze kilka lat temu wydawało się być niemożliwym, zmienił już jego poprzednik, Benedykt XVI, tłumacząc swoją abdykację względami zdrowotnymi i podeszłym wiekiem.

Franciszek ma także słuszny wiek (86 lat na karku), a i zdrowie ostatnimi laty też już nie to co dawniej, kiedy to w ukochanym Buenos Aires realizował swoją kardynalską posługę.

Niezależnie od tego, co przyniesie przyszłość pontyfikatu obecnego Papieża, to jedno można uznać za pewnik:

Kościół już nigdy nie będzie taki sam jak przed Franciszkiem.

Nie chodzi tutaj tylko o szczególną haryzmę tego człowieka wywodzącego swoje korzenie wiary z twardej linii jezuickiej reguły, ale o wiele czynników będących niejako poza zasięgiem biskupa Rzymu, jak chociażby postępująca laicyzacja świata w skali makro, czy degrengolada postaw kościelnych dostojników, którym daleko do jezusowego przesłania o postawie służby najmniejszym; nieustannie powodują rysy na tej budowli i stanowią realne zagrożenie jej trwania.

Pewnie jeszcze nie czas na ferowanie ocen pontyfikatu obecnego zwierzchnika tej największej organizacji mającej w swoich korzeniach chrześciajański rodowód, ale już teraz można pokusić się o wstępną ocenę tej rzeczywistości wiary, jaką nam zaproponował Franciszek i z jaką przyjdzie nam się mierzyć po nim.

Od początku swojego rzymskiego urzędowania kardynał z dalekiej Argentyny zaczął łamać odwieczne standardy, uswięcone tradycją watykańskie zwyczaje, które do tej pory tworzyły swoisty blichtr, może niekiedy nie przystający do dzisiejszego świata, ale jedyny w swoim rodzaju i dlatego nikomu nie przyszło nawet do głowy, aby go zmienić.

On jednak to zrobił i można by długo wymieniać nowinki, z jakimi przyszło się mierzyć dworzanom watykańskiego pałacu, ale z pewnością można powiedzieć, że zdecydowana większość z nich nie przypadła do gustu purpuratom z otoczenia tego człowieka w bieli.

Owszem, z nutą politowania przyjmowali „fanaberie” swojego zwierzchnika, który zaczął jadać z obsługą papieskiego stołu, akceptowali nawet dziwactwa związane z łaźniami, których użyczył bezdomnym, ale ciągłe przypominanie o tym, że Kościół winien być ubogim w posłudze i jednym z tymi, którym najbardziej w oczy zaględa niedostatek, to już była przesada i dlatego za przyzwoleniem niezadowolonych dworzan z watykańskiej centrali, zaczęto lansować rewelacje o masońskim rodowodzie Bergolio i w tym tonie idąc, nawet podważać jego czyste intencje w sprawowaniu urzędu „Piotra”, opoki dla trwałości kościelnej historii.

Najbadziej spektakularnym zarzutem z jakim spotkał się ostanio Franciszek, to brak z jego strony jasnej deklaracji w sprwie wojny na Ukrainie, a konkretnie mało twardej linii w ocenie poczynań Putina, bezsprzecznie agresora w tym konflikcie.

To jednak nie jest prawdą, bo Papież bardzo często i dosadnie wyrażał się na temat tej wojny, jako najgorszym z ludzkich sposobów rozwiązywania sporu i w licznych apelach, widząc bezmiar cierpienia niewinnych ludzi, błagał i pełen smutku żądał , aby odpowiedzialni za tę gehennę opamiętali się w swoich poczynaniach.

Czy mógł więcej?

Pewnie zwolennicy twardej linii Kościoła z satysfakcją użyliby anatemy, którą obrzuciliby władcę Kremla, i po sprawie.

Ale czy tak samo uczyniłby Chrystus, który zawsze piętnując zło, w swojej ocenie walczył o człowieka, nawet gdyby ten był zbrodniarzem i w oczach świata zasługiwał tylko na potępienie, dla Boga zawsze i do końca będzie jednak człowiekiem, może pogubionym w swoim życiu, ale nadal człowikiem.

Kryspin

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz