Syndykat zbrodni
Środowiska otwarcie walczące z Kościołem często odwołują się do jego historii i chętnie wyciągają z niej ciemne karty tej instytucji, aby legitymizować swoją nienawiść wobec powastałej dwa tysiące lat temu wspólnoty religijnej.
Najbardziej aktywni wręcz domagają się jego delegalizacji, jako tworu przesiąkniętego mafijno – zbrodniczym syndykatem nie służącym zdrowemu społeczeństwu.
I nic to, że odwołują się do bolesnej, ale przecież zamierzchłej historii, którą w Kościele nikt nie stara się zamieść pod dywan, a sam papież Jan Paweł II przygotowując go do jubileuszowych obchodów, uznał, że trzeba wyrazić dogłębne ubolewanie wobec tych wszystkich, którzy przez wieki doznali krzywd z jego strony.
Gdyby jednak odwołać się do nieco nam bliższych czasów, to trzeba by na szali położyć także i to, że tenże Kościół doznawał bolesnych doświadczeń, kiedy przez przedstawicieli rozmaitych reżimów stawał się celem zbrodniczych ataków, których ofiarami stawali się nie tylko szeregowi wierni, ale i liczni duchowni.
Przykładów takiego dzialania nie musimy szukać daleko od nas, o czym uczy nas nasza najnowsza historia aż nad to.
W tym roku przypada czterdziesta rocznica chyba najgłośniejszej zbrodni nienawiści reżimowych władz,jaką z pewnością była śmierć kapłana solidarności księdza Jeżego Popiełuszki.
Siepacze z IV wydziału SB dokonali tego makabrycznego mordu w okolicach Torunia w 1984 roku.
Zaraz potem jednak zdarzyło się coś dziwnego, zważywczy na to, że podobne tego typu dokonania w latach minionych najczęściej kończyły się umożeniem śledztw bez odnalezienia sprawców, bądź uznawano, że śmierci kapłanów nastąpiły w dziwnych co prawda okolicznościach, ale jednak prokuratura nie dopatrywała się w nich udziału osób trzecich, więc było po sprawie; ale w przypadku zbrodni toruńskiej błyskawicznie odnaleziono sprawców i krótko potem odbył się ich proces w blasku dziennikarskich fleszy i kamer telewizyjnych.
Pomimo spektakularnego sądowego spektaklu, surowych kar dla bezpośrednich sprawców, pewnie nie tylko mnie zabrakło kar dla tych, którzy byli ich zwirzchnikami. Dodatkowo odczuwam to, że ta zbrodnia miala jeszcze coś załatwić, o czym jakoś nikt nie wspomniał.
Dopiero co zakończony stan wojenny nie spełnił pokładanych w nim oczekiwań, przynajmniej tych którzy liczyli na to, że będzie skuteczną prowokacją do konfrontacji z narodem.
Śmierć kapelana solidarności miała na nowo wyzwolić gniew w narodzie, a potem można by już siłowo go poskormić.
Stało się jednak inaczej, także za sprawą niedocenianego przez historię Prymasa Glempa, który skutecznie tonował słuszny gniew narodu.
I jeszcze jedna zbrodnia na kapłanie, o której nie można zapomnieć.
Ks. Blachnicki, twórca Ruchu Oazowego gromadzącego setki tysięcy młodych w cieniu nauki Chrystusa, przez lata zapracował sobie na „opiekę” służb, które nawet za granicami kraju sprawowały nad nim nadzór i wykorzystując gorliwość agentów Jolanty i Andrzeja Gontarczyków, którzy doprowadzili do śmierci kapłana tryjąc go rtęcią.
Ta zbrodnia szczególnie bulwersuje, bo winni nigdy nie zostali osądzeni i aby ironia była pełna, w odrodzonej Polsce otrzymywali opiekę.
Prokuratura milcząco tolerowała zagatkowy zgon aż do 2020 roku, kiedy to na nowo wznowiono śledztwo.
Główna podejrzana nadal jednak cieszyła się poważaniem niektórych kręgów i jako prezes pozarządowej fundacji Pro Humanum zwyczajnie śmiała się w głos tym naiwnym, którzy liczyki na sprawidliwość.
Smaczku temu wszystkiemu daje jeszcze to, że pani Jolanta (obecnie Lange) przez ostatnie lata cieszyła się przyjaźnią ze stołecznym ratuszem, który na na jej fundację promującą idee LGBT (popieranie praw mniejszości seksualnych i swobody przyjmowania wszelkiej maści uchodźców) hojnie sponsorował przeznaczając jej kwotę 2 milionów złotych dotacji.
Może więc warto by było zastanowić się nad tym, kto stworzył syndykat zbrodni i to nie w zamierzchłych czasach, ale tu i teraz, bo tych winnych można jeszcze sprawiedliwie osądzić.
Kryspin
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz