środa, 22 maja 2024

 

Duszpasterz, czy urzędnik?

-”W Wielkim Tygodniu, we wtorek pojechałam do jednego z 11 kościołów w naszym mieście do spowiedzi. Zachodzę pod świątynię- zamknięta.

O 18.00 ksiądz proboszcz otworzył.

Wchodząc zapytałam, czy któryś z księżny (3) będzie spowiadał?

Usłyszałam, że mam iść do kościoła św. Antoniego (3 kilometry) bo u nas spowiedź parafialna była wczoraj.

Mimo to spodziewalam się, że mnie wysłucha, bo msza była dopiero za pół godziny, ale zobaczyłam tylko jego plecy.

Było mi żal, jak mnie potraktował.

Za dwa miesiące skończę 85 lat. Jestem po leczeniu onkologicznym (chemia, operacja, radioterapia), mam problemy z chodzeniem, a do kościoła św. Antoniego , jak wspomnialam, 3 kilometry.

Nie zostałam na mszy, rozżalona zamówiłam taksówkę i wróciłam do domu.

I tylko pomyślałam sobie: Panie Boże kiepskich masz urządników.”

To bardzo przykry list, który napisala do mnie ta starsza kobieta, ale w dalszej części, pomimo takiego chłodnego potraktowania przez kapłana – urzędnika, dodała, że będąc samotną od 30 lat wdową, dzięki wierze jakoś stara się egzystować.

-”Panie Boże kiepskich masz urządników”...to tylko ocena jednej z zawiedzionych osób, które do tej pory żyły w przeświadczeniu, iż wśród swoich kapłanów będą miały do czynienia z osobami będącymi bożymi sługami na pełen etat, bez marginesów tak często zauważanych w innych profesjach.

Niestety można by mnożyć takie negatywne zachowania wśrod tych, których przecież Chrystus wybrał po to, aby służyli w jego imieniu.

Jeden z przedstawicieli średniego pokolenia ludzi zawiedzionych kapłnami – urzędnikami, kiedyś podzielił się ze mną swoim rozczarowaniem:

-”W kościele nie byłem od ponad 20 lat po tym jak zostałem odgoniony sprzed konfesjonału, kiedy ksiądz poinformował mnie, że w dniu dzisiejszym spowiada tylko dziewczynki, więc nie mam tam czego szukać.”

-Nie przyszedłem po to, aby służyć, ale aby mi służono – to niestety motto zbyt wielu kapłanów.

    Przed kilkoma laty dane mi było zamienić kilka słów z ówczesnym Rektorem jednego z

seminariów duchownych i wtedy zadałem mu pytanie, jak ocenia przygotowanie przyszłych kadr do kapłańskiej posługi?

-”To niestety jest obraz mało budujący, bo zauważam w nich zbyt dużo samozadowolenia z samego faktu, że podjęli decyzję o wyborze tej drogi, i co za tym idzie, żyją w przekonaniu, iż z samego faktu decyzji o swojej przyszłości w tym stanie, należy im się szczególne traktowanie.”

Kapłaństwo to szczególny rodzaj powołania, które nierozłącznie wiąże się z permanentną gotowością do służby i dlatego nie ma w nim miejsca do bycia urzęnikiem, czy despotycznym zarządcą powierzonych jego opiece wiernych.

Religijna wspólnota jest jak rodzina, a duszpasterz winien być jak odpowiedzialny ojciec, który jej dobro ma zawsze na względzie.

Osobiście w przeszłości dane mi było obserwować rodzinę, w której niby wszystko zdawało się być w porządku, ale nie do końca. Małżonek będąc niby dobrym, wrażliwym człowiekiem stworzył sobie margines tylko mu przynależnej niezależności i pomimo trwania w związku, rezerwował dla siebie prawo do bycia wolnym, czym wprowadzał smutek zaniedbywanego związku.

Dopiero po śmierci żony doszedł do refleksji nad swoim postępowaniem, ale to wszystko było za późnym.

Podobnie, a może nawet jeszcze bardziej jaskrawym staje się sytuacja, kiedy duchowny zaniedbując swoje powinności, naraża na smutek osamotnienia w drodze tym, których miał przecież prowadzić.

Kościołowi potrzeba dobrych, wrażliwych odpowiedzialnością kapłanów, a nie urzędników.

Kryspin

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz