„Chwalcie łąki umajone...”
Kiedy jeden z bohaterów „Rancza” pod namową małżonki zdecydował się na złożenie przyrzeczenia dotyczącego zaniechania systematycznego nadużywania alkoholu, po sugestii proboszcza Kozioła swoją przysięgę złożył Najświętszej Panience, jako tej, która wierzącym wydawała się bliższa aniżeli sam Odwieczny.
Zadowolony duszpasterz wyraził swoją opinię o szczególnej pobożności Polaków, którym bliżej jest załatwiać swoje prośby kieryjąc je do Boga za pośrednictwem Matki Jego Syna, jako tej, której tenże nigdy nie odmawia.
Ten aspekt naszej narodowej pobożności, w którym centralną postacią stała się Najświętsza Panienka, jako najlepsza pośredniczka naszych spraw kierowanych do Niebieskiego Ojca, od stuleci stał się bardzo głęboko zakorzeniony w naszej tradycji, co nawet przez niektóre środowiska teologicznych autorytetów stało się swoistym zarzutem.
Może dlatego podobnym tonie odbierano także te Maryjne uzależnienie w wierze u błogosławionego Prymasa Tysiąclecia, kardynala Wyszyńskiego, który w swoim biskupim herbie umieścił ją jako najważniejszą osobę zaraz po Bogu:”Soli Deo per Mariam”
Jego duchowy syn, papież Jan Paweł II także traktował ją, jako najważniejszą osobę stojącą obok krzyża Zbawiciela, a słowa swojego zawołania:”Totus tuus” także kierowal do niej jako Matki naszych wszystkich ziemskich trosk.
Swoistym apogeum naszej Maryjnej pobożności przypada jak co roku na maj, jeden z najpiękniejszych miesięcy roku kalendarzowego, kiedy wokół nas przyroda rozkwita kolorowymi kwiatami i tworzy poczucie nadziei.
W parafialnych kościołach odbywają się nabożeństwa szczególnie jej poświęcone, potocznie zwane majowymi, które gromadzą wiernych pragnących okazywać Jej swoją wdzięczność za bezmiar łask za Jej przyczyną.
Typowo polskim zwyczajem są także spotkania przy przydrożnych kapliczkach rozsianych niekiedy wśród pól z rowijającymi się kłosami zbóż.
To właśnie przy nich w majowe popołudnia gromadzą się także okoliczni wierni, aby w plenerze, śpiewając pieśni dedykowane Najświętszej Panience, manifestować swoje zawierzenie w siłę Jej pośrednictwa.
Jeżeli jeszcze do tego dołożyć masowy ruch pielgrzymkowy podejmowany dla Niej, kiedy pątnicy z najodleglejszych zakątków naszej ojczyzny podejmują trud pieszego pokonywania kilometrów dzielących ich od miejsc szczególnie dedykowanych Matce Bożej, to jawi się nam w tym siła ufności jaką w Maryi upatrują.
Rzesze filozofów, teologów i innych przedstawicieli nauki na przestrzeni dziejów próbowało zrozumieć i niejako dotknąć tajemnicy Boga, aby łatwiej zgodzić się na Jego przyjęcie, ale często zamiast tego przeżywali frustrację niemożności zaakceptowania w pokorze wiary tego wszystkiego co na zawsze przekracza zdolność ludzkiej percepcji.
Może ta oddolna, majowa religijność przydrożnych kapliczek wielu owładniętym syndromem nowoczesności wydaje się zbyt przaśna i prymitywna i dlatego tylko z podziwem turystów odnoszą się do niej, kiedy przypadkowo zdarzy się im zauważyć modlących się przy figurach Matki Bożej, to jednak jest to coś bardzo ważnego.
Niestety w ten trend pobłażliwego akceptowania tej oddolnej pobożności bez refleksji udziela się także kapłanom, bo próżno wypatrywać ludzi w sutannach uczestniczących w tych polowych nabożeństwach.
Wystarczyłoby tylko trochę dobrych chęci, aby wśród duszpasterskich zajęć znaleźć kilkanaście minut na to, aby być zwyczajnie obecnymi pośród tych, którzy w prostocie wiary śpiewem oddają cześć tej, która od zarania chrześcijaństwa uznawana była za najlepszego pośrednika pomiędzy niebem, a ziemią.
Prostota Maryjnej pobożności nie stoi w opozycji do powagi wiary jako takiej, bo sam Chrystus zapewnił, że ilekroć chociażby dwoje ludzi gromadzi się w imię zawierzenia jego miłości, to On zawsze jest wśród nich.
Kryspin
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz