środa, 3 stycznia 2024

 

Proroctwo Symeona

W latach dwudziestych minionego wieku szerokim echem w świecie naukowych dociekań odbiły się ustalenia badaczy historii religii (Szkoła wiedeńska), którzy po wnikliwych badaniach doszli to tego, że religijność jest immanentną częścią ludzkiej natury od zarania dziejów.

Człowiek w swojej istocie jest genetycznie obciążonym potrzebą religijnych doznań i dlatego od zawsze żył w przekonaniu, iż ziemska historia to tylko część jego dziejów.

To w jasny sposób skutkowało rozwojem potrzeb duchowych od religii animistycznych, poprzez wierzenia politeistyczne aż po przyjęcie idei, w których wierni zaczęli utożsamiać swoje religijne przekonani z obrazem jednego Boga Stwórcy wszech rzeczy.

Niejako potwierdzeniem słuszności dociekań naukowców z minionego wieku było także to, że nie sprawdzała się teza przeciwników ich ustaleń, iż religijność ściśle wiązała się z poziomem kulturalnego rozwoju ludzkości, czemu przeczyła idea monoteistycznego Boga w ludach nomadycznych (Izrael) w okalającym ich świecie będącym na wyższym stopniu rozwoju cywilizacyjnego, jednocześnie będącym nadal w realiach wiary politeistycznej (Egipt, Asyria czy Babilonia).

I tak w telegraficznym skrócie doszliśmy do historii, w której mamy do czynienia z początkiem i niebywałym rozkwitem monoteistycznych religii jakimi stały się chrześcijaństwo i islam, będące po dziś dzień głównymi ideami mającymi kolosalne znaczenie spełniające religijne zapotrzebowanie na odwieczną potrzebę wiary.

Przyglądając się początkowi chrześcijaństwa nie sposób pominąć zdarzenia ze świątyni Jerozolimskiej, kiedy to rodzice nowonarodzonego przyszli aby dopełnić odwiecznego zwyczaju ofiarowania go Bogu. Wtedy to starzec Symeon wypowiedział słowa proroctwa iż ten chłopiec będzie impulsem do powstania dla wielu, ale i znakiem sprzeciwu dla tych, którzy nie zamierzali poddawać się ludzkiej naturze wiary.

Niemal przez dwa tysiące lat przewidywania charyzmatycznego starca zdawały się być tylko zapowiedzią bez istotnych skutków, bo choć Kościół przeżywał przez ten czas wiele zakrętów, to były to tylko pomruki ze strony jego przeciwników, aż do naszych czasów.

Co prawda już w czasach Oświecenia dochodzili do głosu piewcy historii bez wiary, ale dopiero wiek XX zaowocował prawdziwą lawiną sprzeciwu wobec tego, co od zarania dziejów było czymś immanentnym dla ludzkiej natury.

Idee marksistowskich wolnomyślicieli znalazły podatny grunt najpierw w Rosji sowieckiej, w której po raz pierwszy zakiełkowała idea stworzenia nowego człowieka wolnego od religijnego opium, a później te zapatrywania przejęli neoliberalni zwolennicy wolności od religijnego uzależnienia, lansując ideę uwolnienia się od kagańca wiary, kiedy tak naprawdę warto żyć tylko tym co tu i teraz.

Zwolennicy czasu post religijnego od pewnego czasu lansują modę na areligijność posiłkując się tym, że Kościół ostatnio uwikłał się w ciąg skandali i o zgrozo, stawał po stronie władzy słusznie minionej.

Publikując nie zawsze rzetelne dane z nieukrywaną satysfakcją przytaczają procenty młodzieży rezygnującej z lekcji religii, którą obecna Pani Minister Edukacji uważa za zupełnie zbędną i dlatego zaleca by odbywała się tylko raz w tygodniu i to niejako poza planem lekcji.

Pewnie, że można przeprowadzać systematyczną walkę z Kościołem jako takim, ale tworzenie iluzji, że przy tej okazji zdoła się zmienić ludzkie dna, to karkołomne założenie.

Człowiek ze swej natury jest „obciążony” genem religijności i wszelki próby pozbawienia go tego, co stanowi istotę jego człowieczeństwa, to nie tylko kosmetyczny zabieg, ale coś, co należy uznać za próbę odebrania mu istotnej części jego samego.

I tu ważne zadanie dla Kościoła jako tego swoistego strażnika tego ludzkiego dna.

Odrzucając poza nawias to, w czym podważył swoją wiarygodność, winien nieustannie umacniać w gronie wiernych przekonanie, iż są kimś więcej ponad to, co tu i teraz, a wtedy nie będzie strasznym memento starca Symeona.

Kryspin

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz