środa, 10 stycznia 2024

 

Duszpasterskie odwiedziny czy wizyta teściowej?

Odwiedziny duszpasterskie potocznie nazywane kolędą to aktualny temat aktywności księży po Nowym Roku i w większości odbywają się z zachowaniem atmosfery kurtuazyjnej aprobaty ze strony odwiedzanych rodzin, ale nie zawsze.

W ogólnopolskim portalu internetowym ukazał się ostatnio wywiad z jedną z parafianek, która podsumowując dopiero co odbytą wizytę księdza w jej domu, stwierdziła, że być może to ostatnia kolęda w jej rodzinnych pieleszach. Argumentując swoją decyzję powołała się na stres swojej pociechy, która odwiedziny księdza w ich domu odebrała w sposób bardzo stresogenny i jeszcze długo po zakończeniu tego spotkania nie mogła dojść do siebie.

Z lapidarnej relacji tej kobiety trudno wyciągnąć wniosek, co było przyczyną takiego stresu u jej dziecka, bo nie pogłębiła wiedzy czytelników chociażby dlaczego te odwiedziny były tak nieprzyjemne, ale można się domyślić, że u źródła tej niezręcznej sytuacji mógł być fakt, że domownicy mają luźny kontakt z Kościołem, a maluch z księdzem miał do czynienia tylko na lekcjach religii i tylko z tego kojarzył przybysza w sutannie, kiedy rodzice swoje życie wiary z kościoła już dawno porzucili na rzecz niedzielnych odwiedzin w galeriach handlowych, bądź wypadach na łono natury, bo przecież niedziela winna służyć do ładowania akumulatorów po ciężkim tygodniu pracy.

Odwiedziny duszpasterskie to swoisty papierek lakmusowy weryfikujący obie strony takiego spotkania.

Po jednej stronie stają przedstawiciele kościelnego laikatu ze swoimi problemami codzienności, kiedy to nie zawsze mogą się chwalić religijną gorliwością, a po drugiej stronie pojawiają się u nich księża będący przedstawicielami kierownictwa lokalnej wspólnoty wierzących i to może rodzić niezręczność sytuacji, do której obie strony mogą prowadzić.

-”Często w trakcie kolędy spotykam się z zabawnymi pytaniami co do mojej osoby”- podzielił się ze mną swoimi spostrzeżeniami jeden z kapłanów przytaczający niezręczność początkowej rozmowy przy tej okazji

-”Ksiądz chyba nowy w naszej parafii, bo do tej pory nie mieliśmy okazji się poznać?-Tak zaczęła

ze mną rozmowę jedna z parafianek usiłując być przy tym miła.”

-”Rzeczywiście jestem świeżynką w tej wspólnocie, bo dopiero od czterech lat posługuję w naszym kościele - Odpowiedziałem z uśmiechem.”

Część parafian przyjmuje postawę usztywnienia licząc na to, że odwiedziny księdza będą krótkie jak przysłowiowa wizyta teściowej i dlatego najczęściej milczą nerwowo spoglądając na kopertę, która winna w szybki sposób zakończyć wymuszone odwiedziny.

Niestety do rzadkości należą sytuacje, kiedy obie strony łapią się na tym, że czas tak szybko płynie, a tyle informacji chcieliby sobie przekazać, jak to w przypadku przyjaciół, którzy spotykają się zbyt rzadko, aby się sobą wzajemnie nacieszyć.

Kolęda powinna być takim spotkaniem przyjaciół, którzy mają sobie dużo do powiedzenia.

Wśród tematów pewnie nie wszystkie powinny być zbiorem kurtuazyjnych ogólników, bo nie powinno się także pomijać spraw istotnych, ale zawsze z zachowaniem szacunku i obopólnego zrozumienia.

Księża, przynajmniej niektórzy, zapominają o tym, że Kościół to nie tylko wspólnota wierzących bezproblemowych, bo są także wśród parafialnych owieczek i takie, które potrzebują szczególnej troski jednak bez akcentu prokuratorskiego.

Z roku na rok gruntuje się tendencja, że coraz mniej ludzi chce gościć w swoich domach księdza w trakcie kolędy i szkoda, bo owszem można podjąć taką decyzję tłumacząc sobie, że jest ona zbędnym balastem przeszłości, kiedy i tak mnie z Kościołem już prawie nic nie łączy, ale?

Może nie warto przecinać cienkiej nici, która przecież w nas jest, choć byśmy w sobie pielęgnowali żale, te prawdziwe, ale i te subiektywne także.

Spotkanie z kapłanem może być dla nas szansą na połatanie naszych relacji nie z tym duchownym , ale z Bogiem, a na niego nie powinniśmy się zamykać, choć On szanując nasze decyzje wejdzie tylko tam, gdzie drzwi zastanie otwarte.

Kryspin

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz