niedziela, 5 listopada 2023

 

Europa chrześcijańska, albo żadna

Według badań Eurostatu ludność Europy wzrosła ostatnio o ponad 1, 7 miliona obywateli i wynosi obecnie 448 milionów ludzi (bez Rosji).

Te dane mogłyby napawać optymizmem, gdyby nie jeden istotny element, o którym się nie wspomina.

Przyrost ludności naszego kontynentu odbywa się dzięki wzmożonej fali migracyjnej, która od kilkunastu lat transferuje setki tysięcy nowych Europejczyków z obszarów obcych nam kulturowo i do tego opowiadających się za odmiennością w kwestii wyznania, preferując islam jako swoją, jedyną religię.

Europa jako gwarant chrześcijańskiego dziedzictwa jest w odwrocie, o czym mogą świadczyć chociażby w ekspresowym tempie powstające nowe świątynie z półksiężycem chociażby w sąsiadującym z nami trenem na zachód od Odry.

Nie inaczej jest w drugim co do wielkości państwie europejskim, czyli we Francji, gdzie już obecnie przybysze z obszarów muzułmańskich stanowią ponad 15% ogółu mieszkańców.

Jeżeli do tego wszystkiego dołożyć badania zmian demograficznych, które czekają nasz kontynent w perspektywie kilkudziesięciu następnych lat, to jawi się nam nieciekawa perspektywa.

Specjaliści przewidują, że za około 30 lat ludność Europy i owszem pozostanie na niezmienionym poziomie, ale rdzennych obywateli będzie o około 25% mniej, a lukę demograficzną wypełnią potomkowie nacji napływowych i w dalszej perspektywie ta tendencja będzie się już tylko pogłębiała.

W naszych mediach przetoczyła się ostatnio dyskusja nad tym w jaki sposób winniśmy się zabezpieczyć na niepewne czasy, kiedy to u wrót naszego europejskiego dobrostanu co chwilę wybuchają konflikty zbrojne mogące łatwo podpalić ten nasz spokój.

Jedni nawołują do zbrojenia się po zęby, inni podniecają się perspektywą utworzenia europejskiej armii jako gwaranta bezpieczeństwa naszych granic, ale niepewność i tak pozostaje.

Europa i my w niej boimy się wojny z czołgami i śmiercionośnymi rakietami, a nie jesteśmy świadomi, że ona już u nas jest.

XXI wiek zmieni jej oblicze i teraz to nie pancerne zagony u naszych granic są zwiastunem zagłady.

Nasze czasy są areną wojny cywilizacyjnej i jeżeli tego nie zauważymy, to będzie koniec świata, który do tej pory znaliśmy.

Najgorszym w tym wszystkim jest to, że my sami, może nieświadomie, tworzymy coś na kształt piątej kolumny szykującej pole dla wrogów naszego świata, bo z pewnością z radością przyjmują oni działania podcinające korzenie europejskiej tradycji będącej dotąd gwarantem naszego jutra.

We Francji prezydent z satysfakcją zapowiada że już niebawem do ichniejszej konstytucji zostanie wprowadzony zapis o dowolnej aborcji na życzenie, i to wszystko w imię wolności od religijnego uzależnienia.

W Polsce jesteśmy na progu zmiany politycznych sił cieszących się z przejęcia władzy, i wszystko wydaje się być naturalnym, gdyby nie to, że szykują czystki a może trzeba by powiedzieć spustoszenie w kwestiach moralnych, czego wyrazem ma być dowolność w kwestiach aborcyjnych, a w dalszej polityce otwarta walka z Kościołem, który ma zostać zmarginalizowany.

Trudno nie uznać tego, jako działanie podcinające korzenie chrześcijańskiego dziedzictwa, które na przestrzeni wieków było gwarantem naszego istnienia.

Można mieć wiele zastrzeżeń co do zachowania kościelnych władz, można piętnować i słusznie patologie, które owocują brakiem szacunku dla kapłańskich szeregów, ale nie można się tym upajać i cieszyć się perspektywą jego całkowitego upadku, bo wtedy przez wieki budowany mur chrześcijańskiego bezpieczeństwa stanie się li tylko dziurawym płotem, przez który zaleje nas nie tylko obca kultura, ale i nowy porządek religijności zupełnie nam obcej.

Kryspin

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz