środa, 27 września 2023

 

Dopóty dzban wodę nosi...

Dopóty dzban wodę nosi póki mu się ucho nie urwie, głosi stare przysłowie i niestety życie ciągle czyni je aktualnym, o czym przekonali się uczestnicy seks-libacji urządzonej na jednej z plebanii na południu Polski.

Aby uatrakcyjnić męski wieczór, postanowili zaprosić na imprezę pana trudniącego się świadczeniem usług seksualnych na telefon.

Pewnie to szczególne spotkanie przebiegłby w miłej dla obecnych uczestników atmosferze, gdyby zaproszonemu gościowi emocje nie spowodowały palpitacji serca, co zaowocowało jego zasłabnięciem, no i trzeba było na pomoc wzywać medycznych ratowników, co z góry przekreśliło zachowanie intymności zdarzenia.

No i urwało się uszko kościelnego dzbana, bo bohaterami tej nagłośnionej afery byli ludzie w sutannach(no może akurat tego wieczoru bez kapłańskiego odzienia), a w ich przypadku taka wpadka chluby im nie przyniosła.

Takie sensacyjki rozchodzą się błyskawicznie i już w kilka godzin od zajścia w przykościelnym domu wiedziała o tym cała społeczność przynależna do parafialnej trzódki, a dzięki mediom o feralnym zajściu dowiedziała się cała Polska.

Najgorszym w tym wszystkim jest jednak to, że to nie był pierwszy kompromitujący miejscowych kapłanów przypadek, o czym mogłaby świadczyć odpowiedź przypadkowo napotkanej parafianki, która otwarcie przyznała, że publiczną tajemnicą w parafii było to, iż wikarzy bardzo luźno traktowali swoje powołanie i wszystkim były znane ich bezeceństwa, z którymi nawet się nie kryli.

No właśnie, wszystkim było wiadomym to, że ich postępowanie było dalekie od tego, z czym zwykliśmy kojarzyć kapłańskie życie.

Jeżeli takie zachowanie było publiczną tajemnicą, to rodzi się pytanie, gdzie w tym wszystkim umieścić odpowiedzialność ich przełożonych: proboszcza, dziekana i na koniec biskupa, na którym ciąży odpowiedzialność za każdego delegowanego do duszpasterskiej pracy księdza?

Ucho się urwało i teraz hierarcha będzie musiał zareagować, ale czy aby nie za późno?

Jak znam kościelne realia, tym luzakom w sutannach kuria co najwyżej pogrozi palcem i może w ramach „kary” przeniesie ich do jakiejś zapyziałej parafii licząc na to, że będzie to wystarczająca reprymenda.

Przeraża mnie to wszystko.

Przeraża mnie pogodzenie się z tym, że w Kościele nastąpił swoisty kompromis, gdy wierni wiedząc o ciemnych sprawach swoich kapłanów, przechodzą nad nimi do porządku dziennego, jakby były bez znaczenia.

Przeraża mnie to, co usłyszałem od jednego z niedzielnych katolików, który otwarcie przyznał, że wie o tym, co pochłania proboszcza w tygodniu pomiędzy świątecznymi liturgiami i akceptuje to pod warunkiem, że wielebny nie będzie miał pretensji do tego, jakim on jest w życiu codziennym.

To jest największe oskarżenie z jakim musi się mierzyć obecny Kościół, że wpoił swoim zachowaniem wśród wiernych przekonanie, iż kompromis ze złem to nic takiego.

Środowiska liberalne co pewien czas postulują konieczność referendum w sprawie aborcji i właściwie Kościół nie powinien się bać stanąć wobec tej prowokacji, bo przecież znakomita większość społeczeństwa deklaruje się jako wierzący, więc wynik powinien nie budzić obaw, a jednak?

Prawie 50% ankietowanych opowiada się za poluzowaniem moralnych restrykcji w tej kwestii, i dla nikogo nie jest tajemnicą, że wśród pytanych jest wiele osób wierzących.

Kościele to twoje dzieło, zdałoby się wykrzyczeć, bo zamazałeś w wiernych wrażliwość i uczyniłeś z nich żołnierzy kompromisu ze złem.

Ucho się urwało i to nie tylko w tym jednym na początku przytoczonym przypadku.

Dzisiaj kościelny dzban bardzo często przypomina moralne sito o uszach nie wspominając.

Kryspin

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz