środa, 26 lipca 2023

Plagiat a prowokacja.

Jerzy Owsiak, charyzmatyczny pomysłodawca corocznych zbiórek środków na dziurawą służbę zdrowia, którymi zaraził dziesiątki tysięcy młodych wolontariuszy corocznie kwestujących w najmniejszych nawet zakątkach nie tylko naszej ojczyzny, wpadł na kolejny pomysł, aby nagrodzić ich zaangażowanie organizując dla nich, w miesiącach letnich rokowy koncert pod nazwą „Przystanek Woodstock”, gromadzącym na rozległych polach dziesiątki tysięcy fanów takiej muzyki.

Ten niewątpliwy sukces twórcy WOŚP(Wielkiej orkiestry świątecznej pomocy) w krótkim czasie chciały wyzyskać środowiska nie bardzo popierające jego inicjatywę i rzuciły pomysł stworzenia swoistej alternatywy dla mało chrześcijańskiej ich zdaniem idei tego człowieka, który ośmielił się zburzyć spokój kościelnych niedziel, kiedy w znacznym stopniu „podkradał” środki, które przez nachalność puszkowych wolontariuszy nie trafiały na parafialne tace.

Dodatkowym argumentem za podjęciem działań zaradczych było także to, że ten człowiek stał się swoistym guru dla rzesz młodych, a to mogło być realnym zagrożeniem dla Kościoła tracącego nad nimi kontrolę.

No i w efekcie tego „strachu” przed zagrożeniem tego świeckiego charyzmatyka grupa kościelnych aktywistów rzuciła pomysł alternatywnego festiwalu z muzyką kościelną nazywając go „Przystanek Jezus”.

W efekcie wyszedł z tego knot nie mający nic wspólnego z poważną alternatywą dla działań strony przeciwnej i pozostał w pamięci wielu jako nieudolny plagiat.

Oceniając ze wszech miar negatywnie kościelną inicjatywę w kwestii „Przystanku Woodstock” trzeba w tym miejscu zauważyć, że podobne działanie obecnie przejawiają środowiska nieprzychylne Kościołowi, bo jak nazwać i ocenić decyzję władz samorządowych Częstochowy z ostatnich dni, kiedy władze wydały pozwolenie na „Marsz równości” bezpośrednio pod murami Jasnogórskiego klasztoru w czasie największego nasilenia ruchu pielgrzymkowego.

Wszyscy mamy w pamięci sprzed niewielu lat wystąpienia pseudo artystów parodiujących obrzędy religijne środowisk związanych z tradycyjną wiarą i przemarsze dziwacznie odzianych indywiduów niosących obrazy Matki Bożej upstrzone w tęczowe korony.

Odnosząc się do wyżej przytoczonego przykładu nieudolnego naśladownictwa twórców „Przystanku Jezus”, którzy chcieli stworzyć alternatywę do „Przystanku Woodstock”, trzeba zauważyć diametralną różnicę towarzyszącą aktywistom ”Marszu równości”, którym przysługuje zupełnie inny cel, czyli działanie obliczone na prowokację wobec inaczej pojmujących świat i nie ma to nic wspólnego z walką o równość.

Broń Boże nie mam nic przeciwko ludziom o innych priorytetach w kwestiach płciowości, bo to jest indywidualna sprawa każdego człowieka i jako taka nie powinna podlegać ocenie, ale niedopuszczalnym jest wykorzystywanie tych odmiennych zapatrywań do legitymizowania działań prowokacyjnych przez żadną ze stron.

Czy więc „Marsz równości” ma prawo się odbyć w Częstochowie?

Absolutnie tak, jak zresztą i inne zgromadzenia, jak chociażby zwolenników kościoła sphagetti, czy innych mniej lub bardziej egzotycznych inicjatyw, bo żyjemy w kraju demokratycznym i każdy może manifestować swoje przekonania, ale z poszanowaniem czasu i miejsca, a nad tym winny mieć pieczę władze udzielające pozwoleń na takie wydarzenia.

Co więc nie zadziałało w decyzjach lokalnych władz Częstochowy?

Chciałbym mieć przekonanie, że było to tylko bezmyślne działanie nie poprzedzone refleksją, bo trudno mi sobie wyobrazić, że władze mogłyby posunąć się do celowej prowokacji, bo w takim przypadku same pozbawiłyby się moralnego prawa do sprawowania funkcji decyzyjnej, kiedy by celowo działały przeciw tym, którzy w minionych wyborach powierzyli im mandat decydentów.

Jeszcze gorszym byłaby opcja, że te decyzje zostały podyktowane doraźnym interesem politycznym obliczonym na dokopanie oponentom, bo wtedy byłoby to działanie obliczone na konfrontację, a jej wynik póki co zdaje się być dalece niepewnym.

Kryspin 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz