poniedziałek, 28 marca 2022

Miara człowieczeństwa

 


Od ponad trzech tygodni Ukraina płonie, a niczemu niewinni ludzie zostali zmuszeni do szukania nadziei na dalsze życie wybierając dolę tułaczy liczących na dobre serca tych, którym póki co los oszczędził grozy wojennej niedoli.

Naturalnym kierunkiem ich ucieczki stała się nasza ojczyzna, która od pierwszych chwil zdaje egzamin z bezinteresownej miłości.

Dziesiątki tysięcy ludzi o wrażliwych sercach odłożyło na bok swoje codzienne sprawy, aby przez długie godziny służyć dobrem tym, którym okrutny los i wrogowie u bram odmówili prawa do szczęścia i pokoju.

Z pewnością budujący to widok, kiedy do tej pory zwaśnione w politycznych sporach strony naszej sceny politycznej zdecydowały się powstrzymać od waśni i wzajemnych zarzutów, aby w zjednoczeniu nieść dobro tym, którzy teraz go najbardziej potrzebują.

Nie wszystko jednak jest tak krystalicznie pozytywne, bo co rusz musimy mierzyć się z doniesieniami o hienach żerujących na ludzkim nieszczęściu uchodźców kasując od nieboraków chociażby bajońskie sumy za kilka kilometrów spędzonych przez nich w ich środkach transportu.

Na szczęście to tylko incydenty, które jednak jawią się niczym gorzki piołun w beczce miodu.

Ostatnio miałem okazję usłyszeć głos pani posłanki z Parlamentu Europejskiego, kobiety niezaprzeczalnie zasłużonej na polu bezinteresownej pomocy, którą od wielu lat realizowała poprzez założoną przez siebie organizację, i przyznam, że przeżyłem niesmak, kiedy zajęła stanowisko i dokonała oceny polskich władz w kwestii pomocy humanitarnej dla uchodźców z Ukrainy.

„-Pomocy nieborakom udzielają w spontanicznym odruchu serca zwykli ludzie, a rząd się przy tej okazji lansuje nie robiąc nic.”

To mocne i niesprawiedliwe słowa, bo chyba to nasze władze są w awangardzie wrażliwości, czego po cichu zazdroszczą nam inni możni z ościennych państw, które mając więcej bardzo oszczędnie chcą się dzielić dobrocią serca z tymi, których przecież uznają za swoich sąsiadów, póki co w niedoli.

Kolejnym lapsusem ze strony naszej parlamentarzystki był zarzut skierowany w stronę naszego Kościoła, który według niej, kolejny raz nie zdaje egzaminu z przykazania miłości i trwa w izolacji wobec potrzeb uchodźców.

Jej głos pewnie zainspirował aktora, znanego chociażby z kultowego serialu, w którym grał rolę biskupa.

Tenże skierował apel do naszych hierarchów, aby otworzyli dla nieszczęśników zza wschodniej granicy drzwi pustych seminariów i rekolekcyjnych domów, które mogłyby posłużyć za tymczasowe lokum dla uciekających przed wojną matek z dziećmi.

Przyznam, że byłem zszokowany takim brakiem dobrej woli, kiedy lans zaślepił te osoby naprawdę, którą można bez żadnych trudności zweryfikować chociażby korzystając z informacji zawartych w necie.

Tam można przeczytać o inicjatywach polskich hierarchów, którzy nie tylko patronują akcjom niesienia bezpośredniej pomocy przez caritas, ale idąc dalej, na potrzeby uchodźców przeznaczyli budynki seminaryjne, domy pielgrzyma i inne będące w ich gestii pomieszczenia łącznie z własnymi siedzibami, w których goszczą potrzebujących pomocy.

Nie potrzeba nam teraz takich „rewelacji”, bo przeżywamy obecnie trudny, ale i pełen nadziei czas, kiedy wszyscy zdajemy egzamin z bycia człowiekiem.

I tak na koniec moja prośba do tych wszystkich, którzy podnoszą głos niezadowolenia, że nasze państwo ludziom z Ukrainy dają zbyt wiele, kiedy nam także brakuje.

Na Facebooku pojawił się obrazek malkontenta, któremu nie podobał się „dobrobyt”, jakiego doświadczają uchodźcy.

Podsumowując swoje niezadowolenie doszedł jednak do wniosku, że przecież także mógłby się załapać na te kokosy, wystarczy aby ktoś zburzył jego dotychczasowy świat.

Kryspin

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz