poniedziałek, 17 maja 2021

"Mojego dziecka nie ochrzczę"

 

Polacy to dziwny naród, bo w sprawach ewidentnych potrafimy mieć zdanie odrębne i trudne do pojęcia.

Sam doświadczam takiego nie bo nie wśród moich najbliższych, czego pierwszym z brzegu przykładem jest stanowisko mojej synowej w kwestii szczepień dla moich wnucząt.

Ich mama postanowiła nie poddać się ogólnemu wymogowi i z tego powodu musi się borykać z trudnościami, które stawiają przed jej pociechami chociażby władze oświatowe, niechętnym okiem patrzące na niezaszczepione maluchy i nawet z tego powodu wprowadzają restrykcje z odmową przyjęcia takich dzieci do grona przedszkolaków włącznie.

To jednak nie przekonuje wszystko wiedzącej lepiej mamy i jest zgrzyt.

Ostatnio zaskoczyło mnie doniesienie, że mama celebrytka (choć znana jest raczej z powodu rozpoznawalnego ojca, aktora) obwieściła wszem i wobec, że nie zamierza ochrzcić swojego nowo narodzonego dziecka i w przyszłości nie pośle go także do pierwszej komunii.

Przy okazji tej deklaracji dziennikarz portalu nie omieszkał dodać swoich trzech groszy i poinformował czytelników, że coraz więcej rodziców decyduje się na ten swoisty akt sprzeciwu wobec dominującej u nas do tej pory tradycyjnej religijności, co w statystykach zaowocowało zmniejszeniem o około 3% (licząc rok do roku) tych religijnych obrzędów.

Inna młoda mama, wolna od „skażenia” religijnym piętnem, rozszerzyła swoją deklarację rezygnacji inicjacji chrześcijańskiej swojego malucha o garść szczegółów, wyrażając niezadowolenie z pieniactwa władz oświatowych (konkretnie pani dyrektor), które nie dość że nie zapewnia nauki etyki dla siedmiolatków, to jeszcze prowokacyjnie stwierdziła, że w jej szkole wszystkie dzieci uczestniczą w lekcjach religii i nikomu do tej pory to nie przeszkadzało.

Z pewnością ta szefowa edukacyjnej placówki poszła o krok za daleko w swoim stanowisku, i tego nie będę nawet próbował tłumaczyć.

Aby była jasność, nie mam nic przeciwko decyzjom osób o rezygnacji z sakramentów, bo nie czują związku z religią Przecież żyjemy w wolnym kraju i nikt nie ma prawa stawiać wymagań w kwestii takich decyzji, ale ?

No właśnie, dopiero co przeżywaliśmy czas buntu rzekomo prześladowanych osób o odmiennej orientacji seksualnej, które dziwnym zrządzeniem losu wielokrotnie manifestowały swoją odmienność na ulicach naszych miast i nikomu jakoś nie przyszło do głowy robić z tego sprawy, choć i tak aktywiści niektórych środowisk podnosili krzyk, że dzieje im się krzywda.

Sądzę, że w podobny sposób otoczenie, znajomi i ci stojący nieco dalej, nie będą szukali sensacji w tym, że ktoś ma inny światopogląd.

Panie będące bohaterkami wyżej przytoczonego wywiadu dzielą się także swoimi obawami, czy ich pociechy, którym przecież nie zabraniają w przyszłości zdecydowania o swoim religijnym zaangażowaniu, nie będą w ogniu krytyki fundamentalistów spod znaku krzyża.

Obawiam się drogie panie, że będą narażone na swoistą obstrukcję, i wcale nie myślę tu o innych rodzicach, a o gronie rówieśników będących po drugiej stronie religijnej sceny.

Dzieci potrafią być okrutne w swoich osądach i trudno nad tym zapanować.

Jeżeli mnie pamięć nie myli to, to póki co, w ankiecie spisywanej przed przyjęciem do szkoły, przedszkola i żłobka także, nie ma rubryki z zapytaniem o wyznanie, a udział w zajęciach z religii zawsze jest poprzedzony wyrażeniem zgody rodzicieli na takowe.

Apel bohaterek felietonu do innych rodziców podobnie myślących, aby zgłaszali się do do zorganizowanej w mediach społecznościowych grupy ludzi wolnych od religijnego uzależnienia, uważam za rodzaj frustracji i szukania potwierdzenia dla słuszności swoich decyzji.

Obawiam się także, że w imię wolności, następnym krokiem będzie ruch „prześladowanych” za brak religijnej poprawności, którzy zarezerwują sobie jakiś sposobny termin, by publicznie manifestować swoje krzywdy.

I tak na koniec: szanowne panie, nikogo nie obchodzi to, czy ochrzcicie swoje pociechy, no chyba że one same kiedyś zapytają was, dlaczego wybrałyście dla nich taką opcję.

Kryspin

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz