wtorek, 3 listopada 2020

"W tym Kościele nie ma Boga"

 


Chyba nawet człowiek obdarzony wielką wyobraźnią nie przewidziałby tego, że zaledwie kilkanaście lat po pamiętnym odejściu Jana Pawła II, rzeczywistość w naszej ojczyźnie ulegnie takiej zmianie.

Pobladły ideały, które głosił w trakcie swoich wizyt na ojczystej ziemi i w niepamięć odeszło pokolenie JPII, jak określano wtedy młodych ludzi, pełnych zapału, że mogą wraz z nim zmieniać świat na lepsze.

Na budynku przy ul. Franciszkańskiej, w oknie którego nasz Papież pojawiał się na wieczorne rozmowy z nadziejami polskiej przyszłości, teraz pojawił się napis informujący, że to jest miejsce szatana.

Fala protestów, określonych mianem buntu kobiet, która od nastu dni przetacza się przez miasta naszej ojczyzny, zdaje się być znakiem, że już nigdy nie będzie tak jak było do tej pory.

Pewnie i jest w tym trochę racji, bo i czas jest inny, i młodzi ludzie także zdają się wyznawać inne wartości.

I w tym wszystkim, jakby gdzieś z boku pozostaje Kościół zdający się kapitulować, nie widząc dla siebie miejsca w walce o rząd młodych dusz.

A może ten efekt wycofania jest uwarunkowany świadomością winy, do której najtrudniej się przyznać?

W jednej z komercyjnych stacji redaktor zapytał niedawno zaproszonego księdza jak to jest, że w kraju, w którym 95% społeczeństwa deklaruje się, że przynależy do kościoła katolickiego, na ulicach gromadzą się setki tysięcy młodych ludzi, którzy swoimi hasłami negują tę przynależność?

Zaproszony gość w koloratce próbował tłumaczyć ich zachowanie efektem frustracji, ale na koniec przyznał, że oni po prostu są zawiedzeni Kościołem.

Kapłan jednak nie zamierzał dalej drążyć tematu i ani słowem nie próbował wyjaśnić, w czym Kościół zawiódł.

Jedna z uczestniczek manifestacji odpowiadając dlaczego obok buntu przeciwko decyzji Trybunału Konstytucyjnego, tak wiele nienawiści kieruje w stosunku do Kościoła?

-”Nie chcemy Kościoła, w którym nie ma Boga, a zamiast niego są ludzie, którzy wykorzystując układ przyjaźni z władzą, próbują realizować swoje sny o rządzie dusz...”

Logicznie myśląc trzeba by stwierdzić, że jej osąd na temat tej instytucji wydawać by się mógł nielogiczny, bo przecież wiara w Najwyższego, przekonanie, że On jest integralną i konieczną w nim wartością, wydają się być niezaprzeczalne.

Patrząc jednak na chłodno, może dochodzić do takiej sytuacji, kiedy ten obraz zostaje zaburzony, lub wręcz niewidoczny.

Trudno dostrzec sacrum, kiedy zostaje ono przywalone ekscesami profanum; a Kościół prze lata nagromadził masę „śmieci”, które skutecznie przysypały idee, które miały być jego wartością.

Obyczajowe i zamiatane pod dywan skandale, zamiłowanie do luksusu, czy chociażby wszędobylski fiskalizm, to tylko niektóre przykłady grzebiące obraz Boga, dla którego w takim grajdole zwyczajnie brakuje miejsca.

Pewnie, że jeszcze przez jakiś czas ten bosko-ludzki twór zdoła zachować swój, używając języka polityki: „żelazny elektorat”, ale wraz z upływem lat on będzie się kurczył i bez świeżej krwi ta instytucja zostanie skazana na mówienie o niej w czasie przeszłym.

Straconych lat nie da się już przywrócić, ale nastał najwyższy, aby nie powiedzieć ostatni czas, by starać się przywrócić utracone zaufanie.

Przywrócenie moralnego autorytetu samo z siebie się nie stanie i będzie bardzo trudne, ale tylko taką drogą Kościół będzie mógł przywrócić dawną swoją atrakcyjność; tym zawiedzionym także.

Kryspin,

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz