środa, 5 czerwca 2019

Aktywność zdrowego życia


Kiedy puka czerwiec z coraz to cieplejszymi dniami, u większości z nas rodzi się pragnienie, by choć na chwilę uwolnić się od kieratu codziennych obowiązków i wyruszyć gdzieś poza miejsce naszego zamieszkania, aby tam rozkoszować się urlopową swobodą.
Dla jednych takim azylem będą być może zielone ogródki, często oplatające tzw. Rodami (Rodzinne ogródki działkowe) peryferie miast i miasteczek, dając spragnionym namiastkę spotkania z naturą, której tak im brakuje w betonowych „bunkrach” osiedlowych blokowisk..
Dla tych z bardziej zasobnymi portfelami sposobem na wakacyjny odpoczynek będą być może i dalekie wyprawy, niekiedy do bardzo egzotycznych miejsc...... bo morze tam cieplejsze, a i pogoda gwarantowana.
Jest także spora grupa ludzi preferujących aktywną formę „ładowania akumulatorów” i ci nie szukają nic nie robienia, a paradoksalnie odpoczywają każdego dnia podejmując trud przemierzania drogi.
Każdego roku (od ponad 20 lat) w pierwszą sobotę czerwca na Pola Lednickie zmierzają tysiące młodych, by niekiedy po długiej drodze, przeżywać spotkanie wiary w tego, który ponad dwa tysiące lat temu obwieścił, że jest Drogą, poprzez którą człowiek, pomimo swojej niedoskonałości, ma szansę na zbliżenie się do Absolutu, podmiotu wyznawanej przez siebie wiary.
Pewnie nie wszyscy podejmują odpowiedzialnie decyzję o udziale w tym religijnym wydarzeniu, o czym już kiedyś pisałem wyrażając moje osobiste spostrzeżenia na temat niektórych młodych, którzy Lednicę traktują jak kolejną okazję do wyrwania się spod czujnego oka dorosłych i nic poza tym.
To jednak jest margines w stosunku do tysięcy tych nastolatków, którzy w tanecznych pląsach przekraczając o północy ( z soboty na niedzielę) Bramę Rybę, manifestują swoją wiarę.
W podobnym tonie zachowują się uczestnicy letnich pielgrzymek na Jasną Górę, kiedy mając w nogach niekiedy setki przebytych kilometrów, potrafią rozdawać uśmiechy wszystkim tym, którzy ograniczają się tylko do roli widzów tworzących szpaler do bram częstochowskiego sanktuarium.
No i w tym momencie dochodzimy do sedna problemu.
Ludzie uznający się za wierzących dzielą się na tych, o których św. Paweł pisał, iż są uczestnikami wielkiego biegu (….........), i na tych, którzy stojąc nieco z boku, ograniczają się do roli kibiców, obserwatorów, przy pierwszej okazji poddających krytycznemu osądowi potknięcia i upadki biegnących.
Żyjemy obecnie w czasie mody na zdrowy styl życia, i to widać na każdym kroku.
Wystarczy się porozglądać po alejkach miejskich parków, gdzie co chwilę mijają nas okazjonalni biegacze, czy nobliwe panie mające w ręku, zamiast przeciwsłonecznej parasolki, kijki wspomagające dziarski chód.
Może warto by promować modę na podobnie zdrowy styl życia dla naszej wiary?
Wśród wielu listów od czytelników „Księdza w cywilu”, często powtarza się zarzut, że ludzie zawiedli się na Kościele i dlatego wybierają życie bez Boga. Otwarcie manifestują swoje odejście i zdają się być zadowolonymi z takich decyzji.
Dlaczego więc nie odkładam tych listów na stertę osób straconych dla Kościoła?
Tak sobie myślę, że i Kościół nie powinien rezygnować z tych ludzi, ale nic samo się nie zadzieje.
Gdyby, dajmy na to w dużej grupie pielgrzymkowej, znalazło się miejsce dla tych, którzy poszukują dla siebie odpowiedzi i ponad klepanie marszowych pacierzy, czy śpiewanie infantylnych religijnych piosenek, bardziej szukają ciszy by móc w osobistym zmęczeniu usłyszeć Jego głos; to może z czasem stałoby się skutecznym narzędziem dla uzyskiwania odpowiedzi na pytania:
Kim jestem...... dokąd zmierzam....... czy cierpienie ma sens …...... i wiele, wiele innych.
Kryspin

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz