„Paradoks
Papieża Franciszka”
Luca
Diotallevi, wybitny socjolog, wykładowca wielu prestiżowych
uczelni, opublikował ostatnio książkę:”Paradoks Papieża
Franciszka” z podtytułem:”Sekularyzacja między boomem
religijnym, a kryzysem chrześcijaństwa”.
Na
początku tego opracowania autor stawia tezę, że w żaden sposób
nauka nie jest w stanie wytłumaczyć „fenomenu Franciszka”,
który jest niekwestionowanym „idolem” dla milionów ( i to nie
tylko Katolików), a jednocześnie kierowany przez niego Kościół
stacza się coraz bardziej w odmęty skandali i traci pozycję
moralnego guru wyznaczającego drogę postępowania dla członków
tej religijnej wspólnoty.
Luca
Diotallevi, próbując znaleźć odpowiedź na pytanie o przyczynę
tego paradoksu, stawia tezę, że obecnie mamy do czynienia ze
„zjawiskiem paradoksalnym, z jakim nigdy wcześniej się nie
spotkaliśmy”. Chce on wyjaśnić ów fenomen – jak sam zastrzega
– jako socjolog a nie jako teolog. Podkreśla, że nie utożsamia
się ani ze zwolennikami, ani z przeciwnikami obecnej linii papiestwa
i dochodzi przy tym do wniosku, że paradoksu Franciszka nie da się
wyjaśnić w świetle klasycznej teorii sekularyzacji.
Na
koniec wybitny socjolog zauważa, że dziś na całym świecie
obserwujemy religijny boom, który nie wiąże się jednak z
tradycyjnymi wyznaniami, lecz z tym, co nazywa:„religią o niskiej
intensywności”, która selektywnie traktuje style, symbole i
retorykę, kierując się konsumpcyjnym prymatem popytu nad podażą.
Przyznam,
że odczuwam pewien niedosyt po lekturze rozważań Diotalleviego, bo
autor, owszem, naszkicował problem, który określił mianem
„paradoksu Franciszka”, ale potem zabrakło mi tego, co winno się
znaleźć w podsumowaniu naukowych dociekań. Autor, pewnie uznając
to za zbyt ryzykowną tezę, nie starał się udzielić odpowiedzi na
istotne w tym wszystkim pytanie: czym może skutkować ten fenomen.
„Religia
o niskiej intensywności”- to określenie zastosowane w opracowaniu
Diotalleviego oddaje istotę obecnego „paradoksu” wiary, któremu
poddaje się coraz więcej osób poszukujących pożywki dla swoich
duchowych pragnień.
Może
trzeba by pójść jeszcze o krok dalej i użyć określenia:
religijność o niskiej intensywności, by problem stał się
bardziej bliski, taki skrojony na naszą miarę.
Zatem
to wszystko, co nas spotyka w kwestii naszych religijnych przeżyć,
ma swoje źródło w niskiej intensywności wiary?
Czyli
co ?.............Mam chodzić do kościoła każdego dnia, klepać
pacierze od rana do nocy i może jeszcze wyzbywać się wszystkiego
(także dorobku ciężkiej pracy) by stawać się bardziej
„intensywnym” w swojej wierze?
Papież
Franciszek swoim osobistym przekładem pokazuje światu, że
intensywności wiary nie mierzy się ilością zaliczonych
„sprawności”dobrego katolika, ale prostotą w przeżywaniu głębi
spotkań człowieka z fenomenem Bożej miłości, której apogeum
dokonało się ponad dwa tysiące lat temu w osobie Jezusa Chrystusa.
I
tak na koniec jeszcze jedno, o czym warto by było pamiętać,
zwłaszcza wtedy, kiedy ustawiamy się w jednym szeregu tych, którzy
karmią swoje frustracje w kwestii wiary pełnymi jadu atakami na
sprawy religii: A to pedofilia w Kościele, a to mamona zionąca z
każdego zakamarku kościelnej kruchty, a jeszcze pycha hierarchów
żyjących w podwójnych standardach moralności........ i tak można
by mnożyć kolejne przykłady usprawiedliwiające nasze NIE!
Pewnie,
że można i tak?
A
może właśnie „Paradoks Franciszka” zdarzył nam się po to,
byśmy nie tylko na chwilę zachwycili się jego postawą, ale może
by stał się inspiracją dla naszego przeżywania wiary bardziej
intensywnie, bo jeślim nie......
To
pozostanie nam biegać z durszlakiem na głowie i w religii potwora Spaghetti szukać sensu tego wszystkiego co będzie z nami po.
Kryspin
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz