środa, 2 stycznia 2019

Barometr człowieczeństwa



Polska bożonarodzeniowych tradycja jest piękna w swojej symbolice. Chyba nigdzie na świecie nie pielęgnuje się tak wielu symboli nawiązujących do radości, jaką światu przyniósł Boży Syn swoimi narodzinami w Betlejem.
Mnie z takich „polskich” akcentów Bożego Narodzenia zawsze fascynował kolorowy opłatek, który corocznie rozprowadzano (zwłaszcza wiejskich) parafiach.
Nie mogło go zabraknąć przy wigilii obok białego opłatka otulonego siankiem z tegorocznego zbioru. On jeden także pozostawał na stole do chwili, gdy po świątecznej wieczerzy gospodarz udawał się do zagrody ze zwierzętami i tam rozdzielał pomiędzy nie kolorowe płatki, wypowiadając przy tym słowa świątecznych życzeń.
Piękny zwyczaj, który pokazywał ludzką wrażliwość wobec „braci mniejszych”, jak pięknie kiedyś określił zwierzęta św. Franciszek, najbardziej znany ich przyjaciel.
Jedna z czytelniczek „Księdza w cywilu” poprosiła mnie niedawno, abym przy sposobności poruszył temat zwierząt, z którymi dane jest nam dzielić życie.
Konkretnie zaapelowała, abym zwrócił uwagę na los najbliższych wśród nich przyjaciół człowieka, jakimi są psy.
Zdecydowana większość z nas traktuje te czworonożne stworzenia jak członków rodziny i w należyty sposób roztacza nad nimi opiekę, o czym mogą świadczyć chociażby liczne sklepy ze smakołykami dla naszych pupili. Praktycznie są w każdej, nawet najmniejszej mieścinie i mają się dobrze.
Czyli problem wydaje się być niewielki, albo żaden.
No ale wcale nie jest tak różowo, bo wystarczy spojrzeć do portali społecznościowych: pies zakatowany przez właściciela. Inny przywiązany na ciasnej smyczy przy leśnym drzewie. Jeszcze inny wyrzucony z jadącego samochodu, by zakończył życie na poboczu drogi. Takich przykładów ludzkich zachowań, które zapisują się smutnymi zgłoskami jest bez liku i może dobrze, że na drugim biegunie wrażliwości znajdują się ludzie o wielkich sercach i niosą pomoc tym biedakom, które zachowują miłość nawet wtedy, gdy ich dawny opiekun okazał się kanalią.
Mam wielki szacunek dla wolontariuszy, którzy na przykład wolny czas poświęcają na opiekę nad psiakami ze schronisk, dla pań dokarmiających bezdomne koty osiedlowe i nawet ze skromnej emeryturki potrafią robić zakupy karmy na posiłek dla nich.
Moja mailowa rozmówczyni pod koniec swojego listu zasugerowała, by może księża (zwłaszcza w wiejskich parafiach) temat wrażliwości wobec zwierząt poruszali w trakcie homilii.
Tak sobie myślę, że byłby to dobry temat nie tylko na niedzielne kazanie, ale i na kapłańskie, kolędowe odwiedziny.
-”Pokaż mi jak traktujesz swoje zwierzęta, a będę wiedział jakim jesteś katolikiem.”
Gdyby wielebny, zapowiadając plan duszpasterskich odwiedzin, poinformował, że w ich trakcie zechciałby naocznie się przekonać w jakich warunkach przebywają „bracia młodsi” rodzinnych obejść, to być może choćby na ten dzień i oni mieliby święto od łańcuchów i blaszanych bud (często przerobionych z beczek po ropie).
No cóż, pewnie wielu parafialnych włodarzy uzna to z głupi pomysł, bo mają tyle ważniejszych spraw: wysokość ofiary, którą wypadałoby włożyć do koperty obok kolędowego krzyża, czy wysłuchanie tłumaczenia, dlaczego domownikom zdarzyło się być nieobecnymi na niedzielnej mszy.
No i na koniec, najbardziej ważne:czy dzieciaki z należytą starannością na lekcjach religii uczą się o Panu Bogu, który ma serce przepełnione miłością....
Z pewnością tematu wrażliwości wobec zwierząt nie poruszy proboszcz (pisały o tym media), któremu ostatnio odebrano owczarka z wielkim, gnijącym guzem, prze który weterynarz musiał amputować mu łapę.
Ten kapłan nie będzie mógł pochwalić się wielkim sercem wobec swojego czworonożnego przyjaciela, bo pomoc dla pieska przyszła dopiero wtedy, gdy ten uwolnił się od jego”miłości”.
Wrażliwość wobec zwierząt, to barometr naszego człowieczeństwa, katolików to także dotyczy.
Kryspin

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz